Filipek - I wtedy mógłbym umrzeć tekst piosenki (lyrics)

Filipek [Filip Marcinek]

[Filipek - I wtedy mógłbym umrzeć tekst piosenki lyrics]

Uzurpowałem prawo do szczęścia
Idąc po trupach
Nie bój się o mnie, to ciągle Polska
Tutaj raperzy nie kończą jak 2Pac
Ludzkie idee mnie rozśmieszają, wpierw
Walka z szablą, dzisiaj ze spliffem
W średniowieczu palili Joannę, 2016
Palą marychę puste ulice wciąż lodowate
Zdarłem podeszwy w drodze po sukces
Kupię se nowe jak mi obiecasz
Że następny album będzie na półce
Ktoś mnie rozliczy za wszystkie błędy
Reinkarnacja Ci spłata figle
Jak będziesz ją wkurwiał przez
Następne lata, mordo
Po śmierci zostaniesz Filipkiem
Chcę tylko spać, spokojny o przyszłość
A nie się wkurwiać więc muszę grać, a jedno
Z drugim się wyklucza, chujnia
Na szczycie Forbesa już chyba nie będę
Ogólnie mówiąc mam słabą prasę
Z gazet najbliżej mi do
Latkowskiego, a mówiąc wprost
Wjazdu na chatę
Parę przypałów, powiedzmy gdzie
Kończy się tutaj dziecięcy zapał
Wtedy, gdy kumasz, że nie zagrasz w nogę
Na odpicowanych stadionach świata?
Czy wtedy, gdy widzisz, że ludzie
Kłamią, Mikołaja nie ma, potter to fikcja
Lepper się, kurwa, sam nie powiesił
A goście z klamkami to rzadko policja

I tylko wtedy mógłbym naprawdę umrzeć
Gdybym miał już świadomość
Że ludzie przyjdą tłumnie
Że letni, ciepły deszcz rozmyje Ci makijaż
Tęsknoty za Filipem, bo parę lat z Nim byłaś
I jeśli kiedyś, naprawdę, umrzeć już muszę
To z nieba chcę pozdrowić
Pijących za mą duszę
Chłopaków z jednej ośki, z którymi więzy krwi
Uszlachetniły piękno moich ostatnich dni

O szklanych domach mówił
Żeromski, wtedy marzenia, dzisiaj są trwałe
Szkoda, że siedzą w nich korporacje
Których nie mieści nawet Sky Tower
O moralności co drugi artysta
Kiedyś wierzyłem w prawdę ich pióra
Dostojewski, Puszkin, Wysocki, Tołstoj
Wszyscy kurwili się, mordo, akurat
Dzisiaj raperzy to ich substytut
Choć po talencie, raczej imitacja
Dzieci mnie łapią na rynku, w
Tramwaju, zawsze to samo "Fifi
Rzuć panczlajn"
"Ryju, nie rzucę, od rana mam
Kaca, łeb mnie nakurwia, wracam od ziomków
Jak uraziłem, napisz komentarz
Że nie mam flow z XD na końcu
Łapię się na tym, że to jest
Bez sensu, nie mam bangerów, ani koneksji
Tutaj wybijesz się cykaczami
Albo udając artystę w depresji
Potem mi wraca wiara na chwilę
Że w końcu już zerwę z tą łatką "freestyle"
Przecież w tym życiu wszystko
Jest możliwe, odkąd, ziom
Leicester zdobyło mistrza
Widza lub tłumu, który mnie słucha
Ludzi naprawdę dojrzałych od środka
Nie Marty Linkiewicz, z wjazdem na backstage
Bandy gówniarzy z tapetą Popka
Przewinę artyzm
Oddalając później się jak dumny skurwiel
Jeśli tak stanie się chociaż
Raz, potem jak chuj, mógłbym już umrzeć

I tylko wtedy mógłbym naprawdę umrzeć
Gdybym miał już świadomość
Że ludzie przyjdą tłumnie
Że letni, ciepły deszcz rozmyje Ci makijaż
Tęsknoty za Filipem, bo parę lat z Nim byłaś
I jeśli kiedyś, naprawdę, umrzeć już muszę
To z nieba chcę pozdrowić
Pijących za mą duszę
Chłopaków z jednej ośki, z którymi więzy krwi
Uszlachetniły piękno moich ostatnich dni

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

Dodaj rozszerzoną interpretację

Jeśli wiesz o czym śpiewa wykonawca, potrafisz czytać "między wierszami" i znasz historię tego utworu, możesz dodać interpretację tekstu. Po sprawdzeniu przez naszych redaktorów, dodamy ją jako oficjalną interpretację utworu!

Najnowsze dodane interpretacje tekstów

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować