Hugo Knauf - FISHEYE tekst piosenki (lyrics)

[Hugo Knauf - FISHEYE tekst piosenki lyrics]

Czasem słyszę cię
Jakbyś krzyczała na mnie przez ścianę
Czasem nie słyszę wcale i trudno
Mi w tym się odnaleźć
Czasem widzę jak kłamiesz a ja
Znam kłamstwa na pamięć
Czasem dostaje papier i na
Nim zaschnięty atrament
Mimo zmienności czasem
Najbardziej boję się że ją stracę
I że słowa co mówisz staną się takie same
Boję się oczu kamer gdy żyję na spontanie
Jak idę ulicą się boję
Przypadkowo się spotkamy

Pędzę w odmęty nędzy
Na zakręcie skręcam skręty
Zawinięte w bletke nerwy
Wciąż udają we mnie bębny
Po raz setny jestem zamknięty
Gardisepty, Strepsils męczy
Żywot ciężki, jakiś miękki jestem
Gdzie ten wentyl czas ucieka przez okno
Narzuca wysokie tеmpo
Wokoło pachnie mi wiosną
Skacze mi wyżej tętno twój domofon ma Error
Wchodzę na drugiе piętro
Do góry prowadzi wektor
Baltazar, Kacper Melchior

Ref nie muszę iść żeby pokazać jak chodzę
Nie muszę gryźć by udowodnić że mogę
Nie muszę robić wszystkiego co chcesz
Abym robił byś rozumiał-
Nie jestem jebanym robotem

Nie muszę warczeć żebyś się
Do mnie nie zbliżał nie wyliczam ci wad ale
Widzisz we mnie przeciwnika
Nie robię tego wszystkiego ale
Chciałbym abyś to widział
Mogę się potykać, zdychać, pisać
Używać bezokolicznika

Ściany znużone tańczą pokryte gipsem
Gdy ja bełtam
Wydaje mi się że jestem bardziej
Sztywny od tego krzesła
Przyznaję że mam ochotę by
Nareszcie stąd wypieprzać
Nie wiem czy przetrwam bo
Się zmniejszam i zwiększam

Ona ma uśmiech dziecka i pyta
Gdzie jest jej ekran
Rzuciłem już wszystkie przekleństwa i
Rzucam wszystkie zaklęcia
Na zegarku pierwsza
Ta ulica wydaje się szersza
Ktoś podaje resztę gwizdka
Nie no! Kurwa! Ekstra!
Ciągnę stopami po mokrym asfalcie
Siedzę w bagażniku maluję sprayem wąsy na
Twarzach przyszłych polityków
Kupując kebsa wiem że styknie
Mi na Cole kwitu
Na jednym kole, lecę naokoło
Mijam grupy stoików

Niektórzy liczą ile czasu
Przepuszczam przez dłonie
Niektórzy patrzą mi na ręce i
Co nimi kurwa robię
Ja spokojnie patrzę jak miasto szybko płonie
Staje przede mną otworem
W deszczu meteorów myślę o niej

Ref nie muszę iść żeby pokazać jak chodzę
Nie muszę gryźć by udowodnić że mogę
Nie muszę robić wszystkiego co chcesz
Abym robił byś rozumiał-
Nie jestem jebanym robotem

Nie muszę warczeć żebyś się
Do mnie nie zbliżał nie wyliczam ci wad ale
Widzisz we mnie przeciwnika
Nie robię tego wszystkiego ale
Chciałbym abyś to widział
Mogę się potykać, zdychać, pisać
Używać bezokolicznika

Jestem jak pelikan łykam energetyka
Nie wiem jak się nazywam
Raz kozak, raz się wzdrygam
Czasem cicho zasypiam głośno budzę do życia
Moje oko to Fisheye coraz bardziej utrudnia
Dostrzeżenie jutra jak krzywe lustra
Dni się ciągną, noc jest krótka
Czas i hajs przepuszczam modlitwa na ustach
Budzi lepiej niż wódka na zegarku szósta
Yo! Elo! Nara! Szufla!

Czasem to jak chwila w
Której nagle trzeźwiejesz
Mimo że chwiejnie, zaczynasz iść przed siebię
Jak jedno oka mgnienie posłuchaj na refrenie
Zostań z dala ode mnie
Wiedziałem że się zmienię

Krztusiłem się tym miastem
Ganiałem z jakimś lapsem
Co upadł jak ten kapsel
Prawie mi zabrał szansę
Wszystko już teraz jasne
Moje słowa to kastet już nigdy nie zgasnę
Bo niosę dumnie tarczę

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować