Ten Typ Mes, DJ Black Belt Greg, Monika Borzym, Karwel, Wdowa - Esta Loca tekst piosenki (lyrics)

[Ten Typ Mes, DJ Black Belt Greg, Monika Borzym, Karwel, Wdowa - Esta Loca tekst piosenki lyrics]

Zaiste, cóż to za egzemplarz gatunku
Nie uczy się, nie sprząta
Nie płaci rachunków
Pracuje tylko gdy tę pracę wyróżnia
Szef co ślini się na jej
Widok i daje się spóźniać
Rewers femme fatale, bo nie facetom pruje los
Krzywdzi siebie, ją krzywdzą szuje
Gdy sobie psuje nos
"Dość" nie padło chyba z jej ust nigdy
Z ekipą dmie równo
Choć to niestety nie big band
Nie dzwoń do niej, nie marnuj sek'
Nie trać min'
Ma rozładowany tel lub połknęła kartę sim
Bo jakiś pies w parter dziś wziął ją nim
To ona mu wydrapała oczy, taki ma spleen
Kiedy będę chciał odkurzyć
A nawali odkurzacz
Mogę użyć jej nosa na armaturze
Wciągnie nawet żużel
Popije krwią i zacznie blednąć trupio
Traci kanty granic
Jak ta dziara nad jej dupą
Esta loca chica, gdzieś w obłokach znika
Pozdrawia z tego miejsca
Znam cię nie od dzisiaj
Co jeszcze możesz zjebać? Nie wiem
Zajść w ciążę? Pigułki nie są dla ciebie
Kup sobie plaster lub krążek esta Loca

A ten egzemplarz gatunku chce
Się włożyć w klaser
Najpierw ucałować, za chwile dać mu w japę
A propos mordobicia, długo się nie namyśla
Po każdym melanżu musi zostać blizna
Zarzygany kogut, wydzwania po dilerach
A weź mu zwróć uwagę, to zaraz jest afera
Startuje bez koszulki do lasek
Z wyższej półki
I całuje po rączkach, osiedlowy obrońca
Maniery dżentelmeńskie ma i to się chwali
Gorzej gdy się nawali, to nie ma mądrali
Nie da się upilnować, napruty ma dwa tryby:
Albo zapija smutki, albo rozbija szyby
I kładzie się na szynach
Bo rzuciła go dziewczyna
Nie będzie płakał przy nas
Uśnie we własnych szczynach
W weekend to należy wyprowadzać go w kagańcu
W poniedziałek pod krawatem otworzy
Znów oddział banku

Zaiste, cóż to za egzemplarz gatunku
Przy tym czarnym skurwysynie muszę
Być na posterunku i nie chodzi o komendę
Choć jest powiązanie z psem
Bowiem, to jest jego przeciwieństwo
Borykam się kotem
Taki lot, przeprowadzka, warszawa
Nowy kwadrat: Trzy lokatorki
Z których jedna posiada zwierzaka
Mówię ok, może być spoko
W dodatku jest fajna lecz nie wierzyłem
Że jej zwierzę to wytwór szatana
Mówisz what? serio ziomuś, mogę dać przykład:
Pewnego dnia zjebała się nam klamka od kibla
I zamontowałem mały haczyk, by móc go zamykać
Z myślą że któraś nie domknie
I może zobaczę cycka
Chuj tam w to, pewnego dnia wyszedłem do Mesa
Chciał coś ze mną wypić
I pokazać ciekawe miejsca
I te pe, ja pamiętam, że chciałem wtedy spać
Więc mówię: man, nie dam rady już
Jeszcze będzie czas
Za dwadzieścia ileś tam pierwsza
Wchodząc do mieszkania tak
By nie zbudziła się żadna syrenka
Chce mi się lać, idę do kibla, deska w górę
Wyciągam rurę
Skurwiel rzuca się na nią jak na kawał mięsa
Szczę na umywalkę, podłogę i lustra
A on nie chce przestać gryźć
Tak jakby żył tylko dla mego fiuta
Wpadam do wanny staram się zatrzymać mocz
Kot spierdala, wchodzi Ania
Wyobraź jej wzrok

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować