O.S.T.R. - FLAM tekst piosenki (lyrics)
[O.S.T.R. - FLAM tekst piosenki lyrics]
Jestem zwyrodniałym dzieckiem wszystkich wad
Moja przyszłość, to kopanie rowów
Zapierdol na drobne, drama
A nie typie, towarzyski hype
Zdolny, ale w chuj leniwy, tak mówili w szkole o mnie
Że nie mam predyspozycji, by iść w świat
A to gówno, przez które zarywam wciąż kolejne noce
To nie muzyka, a oczywisty flam
W sumie nikt nie wierzył we mnie
Z perspektywy czasu nie wiem, czy to było mi potrzebne
Nie chcę propsów, litości też nie
Nienawiść, hejt, od dziecka żyję z tym niezmiennie
Kłótnie starych w domu, zamykałem się w pokoju
Teraz wiem, ich małżeństwo było niczym z diabłem sojusz
Kto miał im naprawdę pomóc, jak to ująć w słowo
Byli młodsi niż ja teraz, a i tak za długo z sobą
Skończyłem edukację, mam fart, nie kwalifikację
Jebać dyplom, pewnie dawno zgnił gdzieś w sekretariacie
Patrząc gdzie byłem na starcie i co udało się stworzyć
Chyba spoko, jak na kogoś, co miał skończyć kopiąc rowy
Od dzieciństwa słyszę, że nic nie osiągnę
Jestem zwyrodniałym dzieckiem wszystkich wad
Moja przyszłość, to kopanie rowów
Zapierdol na drobne, drama
A nie typie, towarzyski hype
Zdolny, ale w chuj leniwy, tak mówili w szkole o mnie
Że nie mam predyspozycji, by iść w świat
A to gówno, przez które zarywam wciąż kolejne noce
To nie muzyka, a oczywisty flam
Na osiedlu najpierw mówili na mnie skrzypek
Przez jaranie i słodycze zmieniło się z czasem w Snickers
Ekipa na ekipę, buty, łokieć, morda, chodnik
Ktoś raz od niechcenia rzucił i na dobre został Ostry
Do rana na mieście, skuty jak koala
Wbijam na uczelnię zrobić zamach na sesję
Chuj, że nie wiem kim jestem
Zamiast przygotowania jeszcze roluję se grama by zajarać nim wejdę
Trzy pytania znam pierwsze
Odpowiadam półgębkiem
Zaliczone w indeksie, więc robię hamak na krześle i idę spać
W nocy znowu będzie rajd po ulicach
W bletce skunk i Soplica
W kejpie rap, z kliką freestyle
Bejbe, bejbe
Jak miałem zejść na ziemię
Chwila moment, świateł blask, Hołdys, ja, Czesław Niemen
Potem dziekan mi powiedział: Panie Ostry, jest pan zerem
Dziś to ja mam klucz do miasta, on najwyżej nadciśnienie
Skończyłem edukację, mam fart, nie kwalifikację
Jebać dyplom, taka prawda, to nie papier dał mi szanse
Patrząc jakie miałem wsparcie, jaki zaliczyłem przelot
Chyba spoko, jak na kogoś ocenionego na zero
Od dzieciństwa słyszę, że nic nie osiągnę
Jestem zwyrodnialym dzieckiem wszystkich wad
Moja przyszłość, to kopanie rowów
Zapierdol na drobne, drama
A nie typie, towarzyski hype
Zdolny, ale w chuj leniwy, tak mówili w szkole o mnie
Że nie mam predyspozycji, by iść w świat
A to gówno, przez które zarywam wciąż kolejne noce
To nie muzyka, a oczywisty flam