O.S.T.R. - Rachunek sumienia tekst piosenki (lyrics)
[O.S.T.R. - Rachunek sumienia tekst piosenki lyrics]
Z czym przyszło się zmagać
Jestem kiepski, lecz sam siebie wyrażam
Gdy los się znów odgraża spójrz na ludzi
Ślad po nich łatwo zgubić
A błędów nie da się wykupić, proste
Gdy przed każdym posunięciem robisz odstęp
Nie twierdzę, że dorosłem
Do decyzji, by gadać za innych
Bo to wymaga precyzji w większym stopniu
A nie brakuje tych co reagują na świat
Jak po opium widzisz gościu ten kraj
Na ogranych patentach?
Słyszysz ciche westchnienia po
Niespłaconych alimentach?
Tak przeznaczenie beszta w kręgach niższych
Chciałbym od drzwi od raju znaleźć wytrych
Rozpatrywać los swój w czasie przyszłym
Nie z dnia na dzień lecz wielu jest takich
Co ode mnie pragną tego bardziej
Przegranych wszędzie znajdziesz
Bo to zwycięzców hektar
Marzeń, by tak jak oni
Mieszkać w toku zdarzeń
Sens ich spełniać bez ryzyka
Tym samym powietrzem oddychać
Za wysoko by unieść zmęczone życiem oko
Zerknąć na świat w którym
Jedyny problem to bogactwa
Też mam tak, że tracę chęci
Gdy los pędzi w stylu extreme
By dystans zwiększyć
Zero łaski, zero wzruszeń
Ja sam w tym znów się uczę
Uciec, by uniknąć wykluczeń nie da się
Czarno na białym co jeszcze
Przed przedsmak, że mogę przegrać
Widzę rozpacz od tak
W ludzkich dolegliwościach
Kontrast miedzy bogactwem, a brakiem doznań
Miłości nie da się rozpoznać patrząc w taflę
W której odbiciu wszystko wygląda na łatwe
Zdejmij różowe okulary
Dziesięć lat oczekiwań
Nie chce do końca życia
Twarzy w rękach skrywać
Wiesz jak to się nazywa?
Ja wiem, to moja cecha
Muszę narzekać, jak widzę co mi ucieka
Kiedyś znajomy, dziś garniak, neseser
Hugo Boss sweter
Zero gadki, jemu jest lepiej niż nam dziś
Więc czemu ma się zniżać do gościa z ławki
Niegdyś w oparach gandzi, teraz zapomnij
Dla jednych gruby szmal dla drugich komornik
A ja w tym trwam by
W przyszłości nie być bezdomnym
Pcham swój bagaż
Wyrażam siebie w tekstach wzrok wryty w szybę
Dupskiem przykuty do krzesła
Czuje jak los mnie skreśla
Z listy tych zajebistych
Dla których życie to piknik
W klimatach fikcji niedostępnej
Dla tych co biegną nierównym tempem
Serce boli, co jest sam powinieneś wiedzieć
W miejscu ciężko usiedzieć biegając za jutrem
Tylko nabijam przebieg potęgując zmęczenie
Wszak jestem młody moim jedynym
Pragnieniem są wygody
Lecz schody prowadzone do nich zbyt kręte
By na raz przejść je
Pytasz co jeszcze? Po co? Masz oczy patrz
Jak ludzie nie wiedzą co począć
Tonąc w konfliktach niszczy ich
System czy własna ambicja
Jedno jest pewne szlag nas wszystkich
W jednym miejscu przetnie
Nie pytaj o miejsce bo na pewno wiesz gdzie