Vixen - Romantyczka tekst piosenki (lyrics)
Vix.N [Dariusz Szlagor]
[Vixen - Romantyczka tekst piosenki lyrics]
Bo podobno był przystojny
Miał branie u kobiet
W ich oczach był taki słodki
Na pewno nie był draniem
A jak już to nieświadomym
Mówił, że nie ma zalet
Przez to wydawał się skromny
Może miał wielki talent
Umiał sprawiać pozory
Tak, że gdy poznawał pannę
Jej los był przesądzony
Stał i patrzył na nią z góry
Trzymając jej włosy
Ubranie mieli na sobie mniej
Więcej do dwóch godzin
Druga strona, inna bajka
Laska – rzucił ją chłopak
Była zaangażowana, niestety
Nie w jego oczach normalnie niezachwiana
Chociaż dzisiaj ma doła
Jest taka sentymentalna
Ciężko jej się z tym uporać
Czuje, że straciła sens, choć myślała
Że jest silna
Wylewa sporo łez, bo wie, że nie zasłużyła
Na taki cios, jakim był kres tego, czym żyła
I przypomina sobie chwile z eks
Gdy z nim była
Nieopodal przechodził lovel, miał dobry dzień
Nie chwaląc go przed końcem
Szedł na podryw gdzieś
Miał tylko 4 złote, a chciał dobrze zjeść
Na chwilę usiadł w parku
Na ławce tuż obok niej
Prawie zapadał zmierzch
Więc już nie widziała twarzy
A do tego padł cień drzew, na niego usiadłszy
On przeliczał drobne
Choć wiedział ile ma ich
A na prawdę usiadł, by sprawdzić
Czy ona popatrzy
Coś kazało mu podejść, a jej się przedstawić
Mimo że w jej głowie świat nie był poukładany
Nie miała wtedy nikogo
Komu mogłaby się żalić
Pomyślała, że przedstawi wtedy
Cały przebieg sprawy
On zrobił mądrą minę, pocieszając ją słuchał
Nic nie robił na siłę
Kiedy czule ją przytulał
Sprawił wrażenie dość silne
Że rozumie jej uraz
Aby ukoić jej ból mówił "ten gość to kutas"
Zaproponował spacer, mieli iść niedaleko
Ale płynęli w rozmowie, tak
Że szli równo z rzeką
I zanim się spostrzegli, byli gdzieś
Gdzie nie wiedzą
A żeby nie iść dalej, usiedli na zimny beton
Ludzie tam nie chodzili
Choć widok był piękny
Po drugiej stronie światła odbijały
Się od rzeki
Ona dalej opowiada, wyschły już jej powieki
I jest taka otwarta, myśli
On też jest szczery
Nagle dostała impuls i wdziała wzrok w niebo
Nastała cisza, z ich słów zostało tylko echo
Powoli się zbliżał, jego serce biło lekko
Ale jej biło jakby zaraz miało złamać żebro
Pocałowali się, a potem zapłonął w nich ogień
Podniecenie zjadło lęk
Czuła się wtedy już dobrze
Miała podświadomą chęć
Wtedy były jej dni płodne
I dała jakby klucz
Pozwalając rozpiąć spodnie
On miał rękę pod bluzką, bo ocierał jej plecy
Delikatnie rozpiął biustonosz
Kładąc na ziemi
A drugą miał w punkcie najbardziej erogennym
I był dobry, w sumie oboje byli doświadczeni
Ona czuła podniecenie, gdy ją całował po szyi
Ale chyba chciała więcej
A on przecież był inny
Czuła taki dobry smak, to jak nigdy za życia
Może to przez ten nastrój
Przecież to romantyczka
Oddała mu siebie całą, potem zasnęli nago
Noc była taka ciepła
Gwiazdy szeptały dobranoc
Gdy obudziła się rano, była sama, wstając
Obok niej leżało 4 złote w drobnych
I kartka z napisem, żeby nie było
Że za darmo zczaj to!