Vixen, El Grego - Urodziłem się by żyć tekst piosenki (lyrics)

Vix.N [Dariusz Szlagor]

[Vixen, El Grego - Urodziłem się by żyć tekst piosenki lyrics]

Jestem królem swego życia, i panem swego losu
Puszczam wielkie chmury mgły siedząc
W pozycji lotosu
Lewituję nocą, by wciąż słuchać muzyki
Sen do mnie nie przyszedł
Kiedy JC przysłał bity
Swoją drogę oświetlił mi pan z jasnego nieba
Wierzę w wieczną przystań
Z której powrotu już bracie nie ma
Chodzę nocą po Edenie
Pod stopami ciepła ziemia i tak samo
Jak Chrystus mam swój krzyż do uniesienia
Długo będę musiał pokutować
Winy naszych braci
Lecz zaczynam od win swoich
By kolejny brat nie stracił
Wybrałem tu tych prawdziwych
Pozbierałem wszystko w całość
Wiem, czego chcę i z jaką dumą
Chcę żyć tu na starość
Jak dożyję, a jak nie


Nie zapomnij o mnie nigdy
Kradnę dożywotnie wszystkie piękne chwile
Wybacz krzywdy jubal był geniuszem
Niestety to potomek Kaina
Stąd nie zawsze moja miłość
To wspaniała kraina

Chodzę swoimi drogami
Mocną dłonią trzymam los
Powiedz, ile chcesz od życia? Bo
Ja wciąż nie mam dość
Sam ustalam granice, odpowiedzialny za słowa
Świadom zasad mogę robić wszystko
Co mi się podoba

Wchodzę w bit, myśl, co chcesz, będę tu
Jestem nim
Nawet gdy widzisz na mej ręce brud
We mnie Bóg mówi mi
Że jestem na tej ścieżce znów
Wiem, że trud mnie nie minie
Gdy płynę po rzece słów
Jestem z gór, codziennie czuje ich potęgę
Jestem panem swego losu
Czasem kłuje mnie to w serce
Bo gdy wpływa we mnie ból
Tylko mogę mieć pretensje
Do swoich mądrych bzdur
Które się przepychają we łbie
To dla mnie jest najlepsze
Mimo wszystko jestem dumy
Bo wszystkie blizny, wiem
Że mają głębszy sens od studni
Mów mi: głupi mędrzec, głupi i głupszy
Ale nie sztuczny
Ja widzę głębie w dżungli i w puszczy
I tam, gdzie, nikt nie widzi
Bo nie patrzy na tych niżej
I się boi albo wstydzi
Nawet matki swojej widzę
Ja się nie wstydzę dziś życia, jakie wiodę
Bo to moje życie i sobie zrobię, co chcę
Wszystko mogę

Jestem panem swoich potrzeb, a ty co chcesz
Sobie myśl mam tu czas, by złapać oddech
Bo czasem wolniej lepiej iść
Moje serce czasem brudne, wiem
Że dziś ma po co bić
I choć żyję, żeby umrzeć, to urodziłem się
By żyć

Jestem królem swego życia i panem swego losu
Wkładam pięści w swoje wersy
Poczuj siłę mego ciosu
W ludziach widziałem kopalnię
Później zostałem górnikiem
Uderzam kilofem w serce tak
Okradam swoją klikę biorę złoto
Przetapiam i wysyłam braciom sztabki
Zapewniam im dobry sen
Jak za dziecka całus matki
Okna na oścież otwarte
Tobie przeciąg w swoim życiu
Miałem w głowie czarny obraz
A dziś nabrał kolorytu
Wciąż buduję legowisko
Turlam głazy pod Twą górę
By móc schować się w
Niebiosach całych otoczony murem nie wiem
Ile piasku zostało w górnej bańce klepsydry
Dlatego szanuję czas
Co dzień patrząc na swe blizny
Szefa Muzułmanina miałem
Mam znajomych Buddystów
Piłem wódkę z Żydami I
Paliłem coś dla zmysłów
Tolerancja, to nie problem
Szanuję inne wyznania
Słucham czarnej muzyki
Filozofię żółtą przyswajam

To jedyne, co mogę dać ludziom
Co chcą mnie zniewolić biznesem
Bo tylko tu latam tak
Jakbym był jedyny wolny na świecie
Ja zabiłem w sobie ten strach
Albo stał się przyjacielem
Bo teraz chce mi się śmiać, myśląc
Że bałbym się na scenę wyjść
Zapominam o kodeksie, który lata mi wpajano
Tylko otwarte serce może wysłać doskonałość
Nie widzisz, kop głębiej
Jak więzień z Guantanamo
Aż zobaczysz światło, światło

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować