Vixen - Zajawki tekst piosenki (lyrics)

Vix.N [Dariusz Szlagor]

[Vixen - Zajawki tekst piosenki lyrics]

Najlepszą z moich opcji
Zatrzymać się przy sobie
Czasem jestem szalony
Gdy coś wkręcę se w głowę nawet jak widzę
Ze koleś ma coś lepsze niż moje
To pod żadnym pozorem nie pokaże
Że zazdroszcze ty masz coś, ja mam coś
Co daje mi oryginalność
Stawiam krok, łapie krok
Idę tam gdzie prowadzą
Skirsy normalnie wciąż
Nie jara mnie neutralność
Świat mnie trenuje jak coach
Bo nie ma nic za darmo
Gdy jestem z Tobą, to czuje się jak w domu
Dziesięć lat wcześniej - wszystko
Nowe jest znowu wszystko świeże
Pierwszy raz próbuję alkoholu
Potem z koleżankami nagi
Ganiam wokół stadionu wracam do szkoły
Do tych czarno białych zdjęć


Gdy byłem jeszcze młodszy i jeden miałem cel
Żeby któregoś dnia zamieszkać z Panią X
Ja mały brzdąc po pas, a Ona jak mała mi
Zbierałem hajs każdy, co mama dawała mi
Potem za jakiś czas za to kupiłem pani X
Czekoladę, ale zjadłem z niej jeden pasek
I nim ją dałem to wyryłem na niej
'czy wyjdziesz za mnie?'
Pani X mnie wyśmiała i oddała ją mi
Zaprzestałem działania i było mi wstyd
Powiedziałem o tym starym mając lat osiem
A oni mi: ' Darek
Tyś jest chyba popierdolony'
Gdzie te jebnięte pomysły i ludzie beztroscy?
Młodzi i czyści myślący, że świat jest dobry
Zaczarowani życiem i nie koniecznie nocnym
Te miłości o które wszyscy byli zazdrośni?
Gdzie to jest, ej? (Gdzie to jest?)
Kiedyś złapałem zajawkę na deske
Po Tony Hawku zbierałem długo w rękę
Mniej więcej po pół roku
Kupiłem pierwszą deskę i przywiozłem do domu
Ojciec zaraz na wstępie
Przywołał do porządku:
''pojeździj, ale spróbuj mi
Przyjść poharatany!'
-spoko będę uważny i z ziomkiem pojechali
Na plac obok szkoły
Chciałem nauczyć się skakać
Zrobiłem pierwszy 'Ollie' po
Niewielu upadkach
Po godzinach myślę dość na dziś
Już czas wrócić ażeby dotrzeć pod mój dom
To trzeba zejść z góry
I mówi do mnie ziom: 'stawaj
Na deskę i śmigaj!'
A ta góra była wielka, z zakrętem, jak gigant
Mówię, pierdolę
Wolę zejść na nogach z dechą w łapie
A koleś mówi
Że zjechał w pierwszy dzień z takiej samej:
- 'Weź nie cykaj dupy!'
- 'Co?! Nie cykam wcale!'
- 'A chuj i tak nie zjedziesz'
- 'A właśnie, że zjadę!'
I pojechałem, aż wyjebałem na samym dole
Ryjem tarłem w drogę, a deska była w rowie
Jeszcze tak nie wyglądałem
Wszystko było czerwone
Otwarłem drzwi i z deską w ręce
Stanąłem przed Ojcem pojechaliśmy
Na pogotowie
Mimo wszystko, i tak chciałbym tam wrócić
Do tych zazdrosnych miłości
I do tamtym ludzi

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować