Adi Nowak - Porcelana tekst piosenki (lyrics)
[Adi Nowak - Porcelana tekst piosenki lyrics]
A nie to deszcz, to deszcz
Papier mi szeleści w kiejdzie
Ja poprawiam grzywę a nie to wiatr, to wiatr
Me marzenia były senne
Teraz coś mi mówi "zamieć"
A nie to śnieg, to śnieg
Nic nie widzę przez te kłęby dymu blado siwe
A nie to mgła, to mgła
Kiedy opadnie kamień w czajniku
A buforowanie filmu pozwoli bez
Obaw wcisnąć play
Sparzymy wywar z naszych nawyków
Mdli mnie od gadek na ćmiku
Wnoszę o zmianę liquidu
Wciąż pamiętam jak pachniesz Bałtyku
I śpiew spragnionych energii "po
Wieko baristko lej!"
Para nad kubkiem tańczy dla kwitu
Jakoś obejdę się smakiem kanikuł
Bez pobudek do życia wstaję, a jakby padam
Knajpy parasole kitrają
Jak mamy gadać bez ogródek to cisza
Skiery bawełniane, choć grube
Nie ubieraj w nie swoich zmarzniętych
Słów, bo cię odlubię, no i tak się stało
W tą szarugę w części białą
Moje piękne niezbyt miacho
Mieści wielkie skórek gęsich stado
Chodź ze mną potęsknić za tą
Kolejką do Kolorowej, do cery cynamonowej
Ku potom w rowie, ku cyganerii
Z akordeonem w tramwaju, łał!
Dołki w radość zmieńmy
Pomimo iż shirty na golf
Choć wulkanizator wstrętny powinął ci
Z kejdy banknot mam pełną głowę to poskrobię
Moje myśli poronione a szyby? co to, to nie
Skrobnąłem krążek kwartału
Luty, styczeń, marzec
Nie umiem tej wyliczanki
Co przyprawi o ból głowy
Sypie w roshe runy soli
Chory nadrobię sezony
Laptop możesz niżej zrobić ale
Czekaj z tym serialem, przygotuję filiżanki
Bo
Kiedy opadnie kamień w czajniku
A buforowanie filmu pozwoli bez
Obaw wcisnąć play
Sparzymy wywar z naszych nawyków
Mdli mnie od gadek na ćmiku
Wnoszę o zmianę liquidu
Wciąż pamiętam jak pachniesz Bałtyku
I śpiew spragnionych energii "po
Wieko baristko lej!"
Para nad kubkiem tańczy dla kwitu
Jakoś obejdę się smakiem kanikuł
Hejki, Siemki i Cotamy, siema! (cześć)
Jestem Alepiździ
Czy są tu chętni żeby im zaśpiewać?
Ni ziębi, ni grzeje mnie zdanie wszystkich
Wlekące się z popękanych ust
Masz istną czapę i masz zimną klapę
I dłoń o zapachu mandarynki
I widzę jak na niej
Jest to twoim balsamem dla zmysłów
O czym palę, gdy myślę w kominku?
O czym tańczę, gdy myślę do rytmu?
Zgrzytającego densu, znikającego sensu
W niedokończeniu kolejnego filmu
Po tym idziemy zapalić
Na klimatyzowany balkon
Pomiędzy gadkami o niczym gadamy o tym
Ile w zeszłym roku śniegu spadło
Wdechy się spolą w pary
My pytamy "kiedy ślub?"
By wiedzieć na kiedy planować "przepraszamy
Ale akurat coś nam wypadło" (whop! whop)
I troszkę zapadło w hibernację
A zmysły uśpione zanadto winem grzańcem
Napoje z guaranką na ranko, a tak
Co by wstawało milej nam się
Zwłaszcza tobie millenialsie
Z nurtem herby płynę na krze
Różne gęby hiper światłe w koło
Jak przeręble czekają, aż się poślizgniesz
Wpadniesz, zgaśniesz, zdechniesz
A chciałeś być mistrzem? kurczę
Biedny ty Gerrardzie
Ale dołki w radość zmieńmy
Nim meszki nam szpaler zrobią
Mimo iż kąsają swetry a
Wierszyk aż pachnie kopią
Panny włożą getry i pończoszki
A ja z założeń noworocznych
Truchtem rzewnym rozbieram się (aaa)
Nim piasek nadmorski sparzy pięty
I spalę jadłospis masogenny
Wyrzeźbię klawą qwerty fanom ferii
Że też potrzebuje przerwy, kliknę spację