Ancymony - Ancymony tekst piosenki (lyrics)
[Ancymony - Ancymony tekst piosenki lyrics]
Pachnie urodzinami
Kiedy zgasł prąd, rozmawiałem tylko z duchami
Ale takie dni przypominają za co bym zabił
Wciąż tworzyć do teraz od kiedy byliśmy mali
Nightcall jak Kavinsky, kiedy nie mogę spać
Kiedyś paralityczni, teraz never give up
Żyję kurwa, żyję czy mnie słychać
Niedługo mój pysk będzie na
Billboardach w mennicach
Z miasta w którym płynie wielka rzeka
Piszę do ciebie list
Z miasta w którym nikt nie ma czasu czekać
Ale nie mamy my
Znowu ten quest, spada na nas
Pamiętam jak pachnie bez, zgubię to już zaraz
Wchodzę w to jak wierny pies
Ale nie mam pana
Boje się, że zamiast rzek, będzie płynąć lawa
Barti zwykły chłop, wszystko na tip top
I nie znaczy to
Że wszystko proste co jest w tekstach
Oni mówią, że to piękne - weź przestań
I chociaż czasem boli, zawsze ucieszona gęba
Yo, dajemy serce w piosenkach
Chcemy tłumy ludzi na koncertach
Gonimy te marzenia od dziecka
Dla nas to jest życie
Nie jakaś jebana gierka
Ziomale mówią mi, że muszę to popchnąć
Głosy w mojej głowie, pytają się co z forsą
Ciągle zastanawiam się kiedy
Przyjdzie dorosłość
I ze wszystkim tym staram
Się kurwa po stokroć
Choć czasem czułem, że byłem tu sam
To zawsze w głowie miałem tylko jeden plan
Proszę nie mów mi już jak mam grać
Mam już własny vibe i mam nowy start, ye-ye
Może to dlatego, że zasypiam nad ranem
Może to dlatego, że znów nagram jak wstanę
Może to dlatego, że znów na śniadanie
Katuje płuco no i banie no i nie ogarniam nic
Nie ma innej drogi już, nie ma, nie
Wyjebaną nutę wrzucę na web
Nie wiem gdzie ale muszę biec
Mój dzień chce mi zajebać buta na łeb
Cel to wyrwać z klatki się jak dech z piersi
Postawić własne imperium jak Settlersi
Ostatnio piszę głównie w korkach
Jak się streścić
ZTM dawał kopa, więcej refleksji
Nikt z nas nie pyta jak żyć bez perki
Już prędzej sprawdzę jak tyka bez nerki
Albo dwóch nawet niech napiszą o tym na
Głównych stronach gazet
Kiedy zrezygnuję z marzeń
Cmentarze pełne wraków i twarzy renegatów
Bez mrugnięcia okiem chłopaku
Ich ślę do piachu
Kocham życie, aż odejdę od zmysłów
I jedyne co dziś grozi
Mi to kradzież pomysłów
Fancy, przechyl, powtórz
Znam mniej anonimowych alkoholików
Niż sławnych pijaków
Fancy, może daj mi spokój bo walczę o całość
A nie życie pół na pół
Dźwięki pozwalają widzieć więcej mi
Czuja się jak kot mimo ze nie mam 9 żyć
Z chłopakami siedzę w studio
Zrobimy do dobrze nie damy wam usnąć u-u-u
Jestem inny niż wy
Kiedyś nie lubiany dzisiaj otwieracie pyski
Dzisiaj kiedy inni patrzą każdy
Z nas się błyszczy
Teraz jebane podziemie dogania
Ten kurwa wyścig doganiamy wyścig i jazda
Człowieku to coś więcej niż pasja
Chcemy robić więcej, żyć bardziej
Dlatego za to wszystko dziękuję dziś mamie
Dziesięciu typów każdy z inną jazdą
Wszyscy wiedzą czego pragną
Czego chcą na starość
Chcemy forsę i szybkie auta
Dlatego wypierdalaj jak Ci to nie zagra
Może to dlatego, że zasypiam nad ranem
Może to dlatego, że znów nagram jak wstanę
Może to dlatego, że znów na śniadanie
Katuje płuco no i banie no i nie ogarniam nic
Nie ma innej drogi już, nie ma, nie
Wyjebaną nutę wrzucę na web
Nie wiem gdzie ale muszę biec
Mój dzień chce mi zajebać buta na łeb
Ile było tych momentów, że w nocy nie trzeźwy
Siedzę w centrum i wskazuję na półksiężyc
Nie muszę motać grud
Żebyś zaraz nie czuł dziąsła
Uki młody Bóg, młody byk z rogami kozła
W dłoni zaciśniętej na jej pięknym
Gładkim gardle wsadzaj głowę w pętle
Buja jakbyś machał hantlem
Ładni chłopcy będą nosić tylko to co ładne
Samer, perka łamie kości
Weź się kurwa wyślij w paczce
Zarzuciłem czerwony krzyż na plecy
Jak Starboy
Albo zginę albo kwit pozwoli mi żyć gładko
Chciałem chwilę
A dostałem ich już chyba nad to
Sam już nie wiem czy tu żyję
Czy to nie jest symulacja
Mainstream jak biblijny potop
Szkoda, że w większości to ratują idiotów
Hajs mi dać ma scena, nie liczę na toto lotto
Nie zasadzę drzewa
Na trumnę se zbieram szczere złoto
Nie wiem co znaczę dla rapu
Ty lepiej się pytaj co znaczę dla ludzi
Wszędzie to wszędzie, więc zamknij już mordę
Naprawdę mnie nudzisz co to za klątwa
Spłaciłem już długi z podziemiem
Więcej masz skilli na jednym cypherze
Niż połowa typów na scenie, whoa
Czasem trzeba ryjem jebnąć o dno
Żeby w końcu pykło
Ja piszę to w imieniu tych co
Se nie radzą z myślą życie - telenowela
Ja ci daje mordo real talk
Więc weź w komentarzu mi
Napisz łaskawie, ty kurwo
Czy to jeszcze Hip-Hop
Ja pamiętam jak mówili "weź pamiętaj o nas
Czaisz?" jak prosiłem was o
Share'y wszyscy pozapominali
Więc możesz siedzieć cicho, bo ktoś tu cyka
Jakbyś napisał to cyrylicą
I tak cię nie usłyszą
Uaa - boli, uaa - drapie
Jak mnie łapie Fonti - wyższa szkoła
Mam mapę rynny wciąż czekają aż nakapię
To mój nowy chleb, jutro otwieram piekarnię
Rządzimy rapem jak nigdy
Bo rymy kurwa jak Blitzkrieg
Rządzimy czasem, jak nigdy, to my, nikt inny
Nowi, niewinni
Jak tam się któryś przypruje to z dyńki
Palm muta, jego styl, jak mamuta
Dużo gadał, ma mute-a
Nie rzucę złamanego grosza na bankruta
Coś se ujebał? To tylko pozory
Się odkuj dzieciaku
Grajda był patyczakiem dopóki nie
Zaczął wpierdalać tych łaków
Żuber to dzik i nie pozwoli ci do siebie pow
Pow nawinęliśmy to w mig
A lamusom już szczena opadła
Oferty z urzędu pracy, e e
Mam muzyczne sprawy sępy dźwięków kasy chcą
Srają wyżej niż mają zady
Alerty od menstruacji, bo wasz portfel krwawi
Wiedz, że Ancymony przyjechały do Warszawy
Jeżeli ściągają na dół cię
To weź po prostu pluj im w twarz
Najsłodszy dwudziestolatek w grze
Czasami jak ten furiat
Wasza muzyka to miłosny smród
Nasza muzyka to na uszy miód
Rosnę w oczach tak jak Winnie The Pooh
Losem zarządzam opuszczę Pułtusk
Ej, dziesięciu typów, każdy to muzyczny pojeb
Ten w czerwonych włosach robi za ich troje
Żuber pod ochroną, Przyłuc pali zwoje
Samer napierdala basem, kurwa, co jest?