Antone, Nano, Stylu Kontrast, Szad Akrobata - Dalej śpisz tekst piosenki (lyrics)

[Antone, Nano, Stylu Kontrast, Szad Akrobata - Dalej śpisz tekst piosenki lyrics]

W czasach smartfonów, wpisów na wallu
Tabletów, internetu nie każdy
Świadom jest horroru
Który buduje każdy, nie protestuje
Ku temu żaden szkrab, gdyż
Nie ma przykładu od starszych
Czy minimalnej tej motywacji co by to było
Gdyby nie było przez chwilę sieci dziś
Urosłaby miłość, zakwitły ogrody
Może by w końcu odmuliło Ci pysk
Rozwój globalny to niebanalny problem
Celem jest nasze zdrowie
Oraz rozpierdol mentalny
Kolejny bankier z hajsem na
Bank je zdrową marchew
I idzie na bankiet opijać to alkiem
Że uwięził ubogą nację
To egzystencji motywację traci kolejny
Polak na fajce
Którą wysępił podczas przerwy od ziomka
W pracy za najniższą stawkę
Pani urzędnik w papierologii robi
Manewry na ciepłej posadzce
Byleby tylko go dobić
Żeby przypadkiem typowi nie żyło się łatwiej
Nie wiedzą młodzi, którędy chodzić tak
Aby omijać kolejną pułapkę
Powinno zacząć nas to obchodzić żeby
Zakończyć z polskim letargiem

Mówię wstań, mówię wstań, mówię wstań
Obudź się!
A Ty dalej śpisz i śnisz beztroski sen
Przez różowe okulary nie
Zobaczysz pełni świata
Zdejmij maskę propagandy, nie trać twarzy
Nie wypada!
Mówię wstań, mówię wstań, mówię wstań
Obudź się!
A Ty dalej śpisz i śnisz beztroski sen
Przez różowe okulary nie
Zobaczysz pełni świata
Zdejmij maskę propagandy, nie strać twarzy
Nie wypada!

Już nie czas, już nie pora
Żeby spadł Twój iloraz
Chyba spadł i się potłukł
Jak ekrany w iphone'ach
Mija czas i Ty skonasz
Kiedy los przyjdzie po nas powie głos
Że już pora: "Twój komputer to Koran"
Więc rusz się z wyra, wybijaj, życie mija
Ciiii
Wyjdź z tej chaty, nie zamykaj za sobą drzwi
Chwytaj los w swoje ręce i pędź z nim ziom
Bo jeden masz, a nie jeden na sto
Chcę Ci dać z życia, jedyne co chcę zabrać
To pierdolony syf, co płynie po kablach
Z techniką magla mózg, nieprawda
Tak już od dawna gust Ci wciąga do bagna
Ginie Ci życie i szkoda mi Cię
Sranie i tycie
Tak Twoje idzie i tydzień w tydzień
Z mózgu masz kisiel
Który Ci wyciekł papką w Androidzie
Chcesz przedłużyć serca bicie? - nie wyjdzie
Dobry dzień

Mówię wstań, mówię wstań, mówię wstań
Obudź się!
A Ty dalej śpisz i śnisz beztroski sen
Przez różowe okulary nie
Zobaczysz pełni świata
Zdejmij maskę propagandy, nie trać twarzy
Nie wypada!
Mówię wstań, mówię wstań, mówię wstań
Obudź się!
A Ty dalej śpisz i śnisz beztroski sen
Przez różowe okulary nie
Zobaczysz pełni świata
Zdejmij maskę propagandy, nie strać twarzy
Nie wypada!

Jak masz pierdolić głupoty to
Się lepiej nie odzywaj
Nie obchodzą mnie ploty, z fejsa foty
Kogo dymasz czy masz image, z miejsca
Po tym deptam gnioty, żegnam - wyjazd
SK oznacza kłopoty dla idioty co przegina
Nie wytrzymam
Szczytem ambicji amfetamina, uczucia
Hen na banicji, autodestrukcyjny miraż
Fikcja fikcji dławi myśli
Jak skorumpowany glina
Ich świat przyćmił fach liczb, brak im
Ambicji w życiu na wymarsz, zawijam
Bata, by zbić ciśnienie
Świata nigdy nie zmienię
Za to mogę wykrzyczeć to w rymach, drę ryja!
Szatan przybył na Ziemię, zwracał
Gdy pił sumienie
Ludzi nieświadomych aż nad wyraz
Dla Ciebie jestem przeklęty jak
Dla mnie księgi rabina
Chciałbym być obojętny jak dla
Księży dziewczyna - kpina!
Zobacz jak się pręży, wygina
Nie ma takiego co by to przezwycieżył, finał

Mówię wstań, mówię wstań, mówię wstań
Obudź się!
A Ty dalej śpisz i śnisz beztroski sen
Przez różowe okulary nie
Zobaczysz pełni świata
Zdejmij maskę propagandy, nie trać twarzy
Nie wypada!
Mówię wstań, mówię wstań, mówię wstań
Obudź się!
A Ty dalej śpisz i śnisz beztroski sen
Przez różowe okulary nie
Zobaczysz pełni świata
Zdejmij maskę propagandy, nie strać twarzy
Nie wypada!

A b c d e f g h i j k l ł m n
O P R S T U W X Y Z Ci w cyberłeb
Czy w tydzień, czy weekend przed
Internet Ci w tyłek wszedł
Płynie ściek Ci w intelekt
Przyszedł mail od Builderberg
Ktoś tam stworzył Ci ofertę
Wsadził w dupę jak list w kopertę
Uzależnił izotermę byś wracał
Gdy tylko pierdnie
Te wspomnienia żyją we mnie
Gdy Twoje to schizofrenie
Bez pierdolenia sygnał zerwie
To w realia wychodź w hełmie
Ty, statysta! Ja nie zamierzam
Żyję w innych częściach mózgu
Wykonuję Ci gest papieża i wyruszam
Mieć świat u stóp
Nie skosztuję mięsa bluzgów
Wolę tu zjeść mięsa z rusztu
Zanim skończysz rzecz na biurku, wiedz
Lepszy jest seks na łóżku
Więc status mój wylogo-wylogo-wylogowany
Wysoko, wysoko, wysoko palmy pylą owady
Gdy obok kraby i hipopotamy czy kormorany
Przygotowany, gdy tną komary i przygotowany
Gdy chcą dolary
Nie chcę być doskonałym i grać w monogramy

Mówię wstań, mówię wstań, mówię wstań
Obudź się!
A Ty dalej śpisz i śnisz beztroski sen
Przez różowe okulary nie
Zobaczysz pełni świata
Zdejmij maskę propagandy, nie trać twarzy
Nie wypada!
Mówię wstań, mówię wstań, mówię wstań
Obudź się!
A Ty dalej śpisz i śnisz beztroski sen
Przez różowe okulary nie
Zobaczysz pełni świata
Zdejmij maskę propagandy, nie strać twarzy
Nie wypada!

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

Dodaj rozszerzoną interpretację

Jeśli wiesz o czym śpiewa wykonawca, potrafisz czytać "między wierszami" i znasz historię tego utworu, możesz dodać interpretację tekstu. Po sprawdzeniu przez naszych redaktorów, dodamy ją jako oficjalną interpretację utworu!

Najnowsze dodane interpretacje tekstów

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować