Bonus RPK, ATR MF, Lukasyno - Się szczycą tekst piosenki (lyrics)

Bonus RPK

Bonus RPK [Oliwier Roszczyk] Warszaw, Polska 🇵🇱

[Bonus RPK, ATR MF, Lukasyno - Się szczycą tekst piosenki lyrics]

Się szczycą, a nie ma czym
Oni się szczycą tym
Czym bracie Ty, nie zaprzątasz sobie głowy
Odjebałeś szóstaka, tyle lat w imię zasad
Na wolności zero mowy o tych czasach
To pokazana klasa gdy na twych barkach jazda
Pięć dni w tygodniu dozór
Plus wyroki w zawiasach
Do tego urodził Ci się syn, rodzinny temat
Zaczął się w życiu twym
Azyl w twych problemach
Niestety psy wykręciły lewą sprawę
Ledwo wyskoczyłeś, a tu kabel, pech
Z pomówienia teraz Ty masz przez to barykadę
Choć odcięty od rodziny – dajesz sobie radę
Wstajesz rano, apel, dzień za dniem
Jakoś leci
Klątwa sadu wisi, a nie słońce świeci
To cena honoru i tęsknota do rodziny
Wiesz, że nie możesz dać w piec
Ani użyć liny


Jednak w kierunku SW nie marnujesz śliny
Sam wiesz gdzie miejsce człowieka
A gdzie miejsce padliny
Trzeba silnym być, to podstawa
Inna postawa słaba
Wiec nie ma co się łamać i poddawać
Już niebawem, tuż tuż, będziesz na wolności
Wrócisz na stare śmieci
Nadrobisz stratę w miłości
Czeka tu twój syn, twoja kobieta i ziomki
Jebać tych co się szczycą tym
Że pod dachem mokli

Od kropli deszczu, słonych łez na wejściu
Znowu lewizna zapada, sąd zagradza w odejściu
Zbrodnia i kara, dwóch, czterech, czy sześciu
Do wystawiania sanek
Koń był zawsze na miejscu
Kiedy sam w domu, łycha z lodem i cytryna
Oni grzali tam, chociaż niczyja była wina
Jego plan się zaczyna i szybko się nie kończy
Nie ma sprawy, mało osób
Kogoś jeszcze tam podłączy
Sam sączy, powoli
Zamknięci w niedoli zostali
Znasz to ziomek, widziałeś, zamilcz
Skazani, wolności wam życzę bez granic
A szuje upodlić i tak jak ich zranić
To jest nienawiść do tego systemu
Może ktoś nam pomoże w rozwiązaniu problemu
Szczycą się tym, chociaż pytam czemu?
Szczyci się kurwa
Że ludzie siedzą w więzieniu
Na sumieniu miej ich i tak do końca
Kiedyś nastąpi dzień
Że zobaczą promień słońca
Na dworcach spotkają się ze swymi rodzinami
Blask ojca w oku, kiedy syn pod murami
Proroku walczyłeś z nami, no i przegrałeś
Świat brutalny i twardy z
Zasadami idą dalej ludzie
Żyjący w trudzie i nienawiści
W końcu znajdzie się ktoś –
Po kolei was wyczyści

Mglisty poranek, brat wybija przez bramę
Szkiełko myśli, kajet, Stary Testament
Przybijamy sztamę, to co tu takie same
A co tam, niech zostanie nie opowiedziane
Każdy ma do czegoś talent, jedne klepie rap
Drugi klepie VAT na szeroką skalę
Wokół przemysłowe hale
Pełno przemyconych fajek głupcy błyszczą
To kumaty cicho mnoży szmalec
Dalej, też znam kilku panów
Co grubo zajechane ale nikt tnie szczyci tym
Ze siedział w kryminale
Kto ma wiedzieć, wie co jest grane
A kto nie
Lepiej niech nie dowie się niczego wcale
Prawda: ciszej będziesz, dalej jedziesz
Nie wychylaj się za bardzo
Jeśli dobrze Ci się wiedzie
Wolisz widzieć mamę zapłakaną na wokandzie
Czy oczy uradowane przy ciepłym obiedzie
Wytęż myśli, czym się szczycisz
Ile dobra dałeś na ulicy – wiedz
Że ona na to liczy rap jest światłem
Ma rozpalać ogień w sercach
Więc dlaczego na dzielnicy płonie tyle zniczy
Też nie byłem święty, każdy swe nawywijał
Ale patrzę ludziom w oczy
Gdy ich na ulicy mijam siema, cześć
Tylko szczera treść nie przemija
Potrafisz w życie wnieść to, o czym nawijasz?

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować