Flexxip, 2cztery7 - Dzień w dzień (Zrzuty) tekst piosenki (lyrics)
[Flexxip, 2cztery7 - Dzień w dzień Zrzuty tekst piosenki lyrics]
Jak krawędź – jest ostra i
Większość zdaje sobie sprawę
Że może spaść, a ty nie mów mi nawet
Proszę oszczędź, masz fajnie
Ale ci zazdroszczę
Zabiegamy o to tak, jak wszyscy
By dali nam to, co nasze
By każdy stąd gdzieś zaszedł
To nie jest łatwe, jeśli tak myślisz
Nie widzisz w nas ludzi, widzisz teledyski
Też mam czasem taki dzień, dzień zrzuty
Taki, gdy opieram się o każdą z futryn
Drzemie we mnie jakby
Kwintesencja wszelkich skażeń
Marzę, żeby wszyscy wyszli
Żebym mógł wziąć spokojnie prysznic
A wychodząc szukam znów oparcia
Powtarzając w głowie
"Dziś nie wymiotujesz nawet, farciarz!"
Miałeś takich dni już chyba z tuzin
Ten też minie, musi! Taki, kiedy włączasz TV
Żeby mieć wrażenie, że są w okół jacyś żywi
Kiedy krzywisz się na wszystko
A telefon dzwoni, krzyczy: "Jesteś raper
Jesteś artystą!"
Ej, mam doła teraz nie dam rady
Niech przestanie wołać, dzisiaj jestem anty
Chciałbym zwinąć się jak embrion teraz
Obserwuję klucze
W końcu się przebieram i wychodzę muszę
Poruszamy się po tej płaszczyźnie
Jak krawędź – jest ostra i
Większość zdaje sobie sprawę
Że może spaść, a ty nie mów mi nawet
Proszę oszczędź, masz fajnie
Ale ci zazdroszczę
Zabiegamy o to tak, jak wszyscy
By dali nam to, co nasze
By każdy stąd gdzieś zaszedł
To nie jest łatwe, jeśli tak myślisz
Nie widzisz w nas ludzi, widzisz teledyski
Do tej pory to było proste
I mój życiorys śmigał jak Rollercoaster
Tylko ten fakt moją uwagę przykuł
Że jakby ktoś odpiął pasy
W tym zajebanym wagoniku
Nagle zobaczyłem, to nie drzewo
Ja siedzę na czymś
Co jest większe niż Giewont
Ja mogę wypierdolić się z takim hukiem
Że nie będzie to śmieszne, fajne
Tylko głupie
Nie nadużywam mocnych słów, powoli
Nadużywam więc życia i mocnych alkoholi
Mes to nie gwiazda, gwiazdą jest Orion
I żyję tak jakoś mieszając furię z euforią
Pisząc o swoich błędach lepiej znam swoje
Rozgrzeszenie kupując w sklepie na dole
Wiesz, jeżdżę metrem w pokoju mam bajzel
A ostatnio ktoś tam: "W tym
Klipie to twój Chrysler?"
Rzeczywistość nie jest King Size'm
Skądże, ja tylko staram się żyć mądrzej
Z różnym skutkiem, wiem (aha)
Poruszamy się po tej płaszczyźnie
Jak krawędź – jest ostra i
Większość zdaje sobie sprawę
Że może spaść, a ty nie mów mi nawet
Proszę oszczędź, masz fajnie
Ale ci zazdroszczę
Zabiegamy o to tak, jak wszyscy
By dali nam to, co nasze
By każdy stąd gdzieś zaszedł
To nie jest łatwe, jeśli tak myślisz
Nie widzisz w nas ludzi, widzisz teledyski
Bo to zaczęło się już jakiś czas temu
Że zamiast ludzi wielu widzi
W nas tylko raperów
Mają tupet, myślą, że mamy wszystko w dupie
Że smutek gdzieś uciekł, że igramy z uczuciem
Że znamy życia sztukę, że mamy na nie patent
Że rapem robimy papier, a życie to spacer
Że na każdą stratę mamy milion nowych imion
A że życie chwilą jest, naszą jedyna maksymą
To nie amerykańskie kino, powiem ci
Jak jest naprawdę w kieszeni tylko bilon
A świat barier i zmartwień (ta)
Przez te dwadzieścia lat porażek i zwycięstw
Jakie po takim czasie mam mieć życiem obycie?
Nie zawsze jest w tym sens i różne myśli bolą
Rany sypane solą
Krwi kolor przechodzi gdzieś obok
A rozsądek pomaga mi żyć w świecie pokus
Miłosny wątek aż do dziś, od półtora roku
To tu jest nasz świat, nasze Las Vegas Parano
Diabeł mówi dobranoc
Nie chcesz budzić się rano
Grzechy, strachy nas karmią, koi tylko radość
To Łukasz i Karol – raperzy z ludzką twarzą
(Aha, tak jest właśnie, tak jest)