Łona - JEDZIESZ (feat. Konieczny, Krupa) tekst piosenki (lyrics)
[Łona - JEDZIESZ feat. Konieczny, Krupa tekst piosenki lyrics]
I że wysypią się kursy z aplikacji wreszcie jeden za drugim
Żebyś mógł prawom geometrii wszystkim wbrew
Kół trochę porobić po trójkącie najruchliwszych stref
W wir wpaść, może na kilka chwil w pogoń
Na światłach sprawdzić, czy był swipe right od kogoś
Albo playlistę, czy wystarczy hitów w pętli
Może co udostępnić, bo dawnoś nic już nie udostępnił
I mniejsza czy na zegar, czy ryczałt
Byleby ruch złapać, choćby i siłą bezwładności, co za różnica
Choćby i było bez płatności - nie, to raczej niechętnie
Chyba że mus, to zaciśniesz zęby i wyciągniesz rękę
Życia trochę złowić
Jakiś, nie wiem, strzęp rozmowy, czy tam trzepot rzęs tej dziewczyny w różowym
Z punktu „A” do punktu „B” po ciemku, bo zniknął na krótko księżyc
Grunt, żeby nie utknąć gdzieś pomiędzy
Bo jest ten punkt, co jak przejeżdżasz
To wszystko gaśnie, żadnych kursów, żadnych wezwań
Gdzie cię to trafi, nie wiesz nigdy prawie
Czy w drodze na Jasień, czy róg Dąbrowskiego i Żurawiej
Pustka, flauta, niby chwila
A sam zostajesz z pytaniami o bilans
I o ten strach co rośnie w ciszy, strach co by cię chętnie wziął na stronę
No gdyby nie to, że znów za moment
Jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz
24/7 mordo, przez ten ciąg czwartków, niedziel i wtorków
Co się tam napatoczy, bierz na korpus
Po co więcej wiedzieć?
Jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz
I weź tam irchą trochę przetrzyj lakier
Miał być rok tylko, już jest pięć z hakiem
Byle nie postój, byleby głównym nurtem, byle nie brzegiem
Jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz
I może wrażeń jeszcze doda szczyptę fakt
Że w te wojaże brnie z tobą pasażer - taki na przykład ja
Różnicy niby da to w grunt wgląd
Bo ja jeżdżę z punktu „A” do punktu „B” przez punkt „Ą”
Tutaj sarknę z przekąsem, tam coś mądrze zacznę, czy spojrzę krzywo
Bo przypadkiem mam czym krzywo patrzeć
Zdjęcie błysnę czy ujawnię strzępki
Może co udostępnię, ponieważ dawnom nic już nie udostępnił
I mniejsza czy lokalnie, czy z taksy
Byleby ruch złapać, choćby i setny raz ten sam - to o niczym nie świadczy
Przyciąć na skali jeszcze tak z 20 i postój minąć
Ten postój, co tam majaczy w oddali już gdzieś tam
Życia trochę złowić, nie więcej
Żeby strzęp rozmowy, czy tam trzepot rzęs błysnął w piosence
Pokluczyć trochę po meandrach, może standard złamać, nim się świat upomni
Byle za bardzo nie zwolnić
Bo jest ten moment, co jak stajesz
To wszystko gaśnie, żadnych propsów, żadnych bajek
Gdzie cię to trafi prawie nigdy nie wiesz
Czy na Dudy-Gracza, czy między Arkońskim a Warszewem
Pustka, flauta, niby chwila
A sam zostajesz z pytaniami o bilans
I o ten strach co rośnie w ciszy, strach co by cię chętnie wziął na stronę
Gdyby nie to, że znów za moment
Jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz
24/7 mordo, przez ten ciąg czwartków, niedziel i wtorków
Co się tam napatoczy, bierz na korpus
Po co więcej wiedzieć?
Jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz
I weź tam ryju trzymaj styl, trzymaj fason
I nie kozakuj, że niby inną trasą
Że niby nie głównym nurtem, niechby nawet brzegiem
Co za różnica?
Jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz