Slums Attack - Kontrowersja tekst piosenki (lyrics)
[Slums Attack - Kontrowersja tekst piosenki lyrics]
Tylko uliczna piwniczna styli
Szybka błyskawiczna
Ostra mocna, dynamiczna zagrywka sceniczna
Teksty nie są przestarzałe, jak ciuchy
Które nosze
Wiesz, co przynoszę, o szacunek nie proszę
Tyle ile mam, kumplom tyle samo dam
Poważnie tak jak teraz gram
Nie przegram kto z nami
To jest w przodzie wiesz, że w tym
Wawodzie nie może być wpadek
Jak problemy przy wzwodzie albo
Koncert pod chmurką przy chujowej pogodzie
Co w modzie to w przeszkodzie opozycja
Dla stereotypa kicha satelita
Wzorce jebie, o nic nie pytam
Może ręka umyta za mikrofon chwyta
Wciąż kontroluje uczę się tego
Jak gnojek, co nauki ścisłe studiuje
Dominuje w tym fachu słyszę wciąż:
Nie rób obciachu, to kawałek
W wolnej chwili czasu poskładany
Mogę być zajarany, ale nie pojebany
To nie kwestia ćwiczeń, nie myl mnie
Z zajawkowiczem, który jebnie ten temat
Kiedy sparzy się
Znany z doświadczeń nie schemat
Bierzesz się za bluzgi
Z hahaha na ulice kolejność nie ta
Pomylony pomyślunek
Po co się tu pchasz, zabierz się za psychorap
Bo to nie uliczna twarz
Nic wyczytać z niej nie mogę
To Ty ten temat znasz, o wyjebkach nawijasz
A mama Cię strofuje, a Ty wciąż filozofujesz
Zresztą chuj mnie to obchodzi
Jestem z Poznania nie z Łodzi
Mimo to nie przeszkodzi 48km
Z Fabrycznej na Poprzeczną
Do Bitera szybko wpaść
Choć nie zawsze jest na podróż stać
Peja zawsze jedzie chlać
Że wątroba się trzęsie tak jak Syki
Na mroźnym zakręcie stoi
Ja pozdrawiam spoko gnoi dobrych zawodników
Wciąż powoli poznaję
Co rusz nowych wporzo wybuchowych styli
Nie do podrobienia, jak MadMan
Nie do przepalenia, a ja do przepicia
Bo ja nie znam kaca i
Dupy sobie tym nie zawracam
Tablety z krzyżykiem na ból głowy
O! Mamy do czynienia z
Zawodnikiem nowym i słabym
Więc naucz się wprawy
By nudności ustały bądź twardy
Wytrwały wtedy w dupie wymieszaj sobie
Ile możesz stary
Byle alkoholikiem, nie daj Boże się nie stan
Chociaż to nic nie zmienia
Ja pozdrawiam stan alkoholowego upojenia
Kontrowersja, kontrowersja zawsze znajdę
Trochę miejsca a te rymy to nie
Kpiny wokół bledną skurwysyny
Kontrowersja, kontrowersja zawsze znajdę
Trochę miejsca a te rymy to nie
Kpiny wokół bledną skurwysyny
Może się wyróżniam
Ale nie jak Pacman swoim jaskrawym kolorem
Że policję pierdolę to normalka
Jak w tropsie gangsta skanksa i to nie żadna
Układanka, logiczna wyrazów mieszanka
Jak wybuchowa
Mikstura zawartość w szklankach na imprezie
Wiesz, na czym jedziesz i nie przezywam wcale
Że palę skuna filozofii nie dorabiam
Jak nie ubarwiam
Nowe bębny składam, ale o co chodzi
O co chodzi wszyscy wokoło młodzi komórkowcy
Rozjebani, tylko przyjebać z bani
Dres, mafie i niech zgadnę
15 latkowie ładnie poubierani
Koksem rozjebani, młodzi gniewni
Dla mnie zagniewani młodociani
Wszystko do bani szacunek i respekt
Z dala od Peji wiem jedno
Nie nazywaj tego tekstem wyszczekany ulicznik
W samo sedno, może odbite żebro i pobite
Oko podczas wyjazdu na mecze ale
Jest spoko wódka znieczula i
Poprawia nieco wzrok
Jak Stępniowi pijakowi chuj ze psowi komikowi
Syki kilka ran miał z woli własnej
Sytuacja była jasna stać i napierdalać
Nie uciekać – to kiepski
Pomysł zostawić kumpli
I przed siebie szybko nogami
Przebierać jak w sztafecie 4x4 kto szybciej
Na mecie ten życie do domu dowiezie
I tak już wyglądają te
Huligańskie ekscesy i mecze
Kontrowersja, kontrowersja zawsze znajdę
Trochę miejsca a te rymy to nie
Kpiny wokół bledną skurwysyny
Kontrowersja, kontrowersja zawsze znajdę
Trochę miejsca a te rymy to nie
Kpiny wokół bledną skurwysyny
No i jeszcze o krytyce
Zanim za mikrofon chwycę
Upewnię wszystkich, że tak tego nie widzę
Może rym prowokujący
Ale szkoda wersów obcych o ludziach obcych
Nic niekumających nie ma potrzeby
Zjebać możesz sam, nagrać coś na sprzedaż
Ja zajmuję się swoim
Bo nikogo nie chcę gnoić
Za pieniądze to co o kim myślę
Mogę powiedzieć mu sam
W cztery oczy wiem, nie dam się zaskoczyć
Pieniądz śmierdzi
W takiej kwestii, kiedy pan wydawca mędzi
Szuka tanich sensacji i skłóca
Zespoły – nie potrzeba
Takich gnoi do hip-hopu nic nie wnosi
Nie, nie wnosi, że okładkę Ci da
Wytłoczy na legalu
Grubas zajmuje się tylko przeliczaniem szmalu
Żeby dzieciom nie zabrakło balu a
Ty się głupi pchasz
Taa, bo on Ci da, poleci z nieba kaska
Wydamy nasz underground
U zezowatego grubaska, a on się śmieje
Stawia wódkę i udaje kolegę
Frajer szuka frajerów
Jak znajdzie zabawi chwilę w undergroundzie
Jak rynek się wypali
Wyda discopolową andzię i inne takie rzeczy
Że skurwiel jeszcze żyje
To się w głowie nie mieści
To już koniec opowieści
Chciałeś prawdy – masz ją
Znieść Ci trudno i nie pomyl
Jej ze ściemą obłudną mówię prawdę
Jak Krzysiek Kozak nie oszukuję i nie kradnę
I goryczy w tym nie ma żadnej
Po prostu opowiadam
Jeśli myślisz to nieładnie
Ale przynajmniej dosadnie
I na wolno pojadę jeszcze szybciej
Niż Hołowczyc w swoim rajdzie więc uważaj
Po tym nie będziesz miał ubawy
Jak po dobrym żarcie ha!