Slums Attack - Uliczna sława tekst piosenki (lyrics)
[Slums Attack - Uliczna sława tekst piosenki lyrics]
Od ludzi brawa, ich uściśnięta graba
Życiowa zaprawa, która trwała całe lata
Niejednego brata spotkałem w tych klimatach
Niejednego brona, jabola i batata
Niejednego drina wychlał Rych, gdy latał
Szukając sposobności, by żyć godnie
Się nie złościć!
By pierdolić słabości, użalanie się nad losem
Los człowieczy, herosem byłem wtedy w okolicy
Jak wszyscy nędznicy
Nikt tu nie szukał przyczyn!
Czemu my? Czemu za nas innym wstyd?
Taki jeżycki byt, wciąż kredyt, potrzeby
Kroki ostrożne, żeby nie zaliczyć gleby
Innym razem szybkie susy
Niczym strzała z kuszy
To przypał, czas ruszyć przed siebie
(Walka o życie) tu jest wojna jak Belfast
Albo bomby w Madrycie
Modląc się o lepsze życie
Bycie lepszym człowiekiem
Dorastałem, a z wiekiem rozwinąłem swój fach
Czy to talent, czy traf? Jeden mach
Pod bramą rap
Jest klawo, klawo, skurwysyny biję brawo
Chcę to robić
To dla was i dla własnej świadomości
Że czuję się potrzebny
Przyjmij to do wiadomości!
Nasz start od zera, początki bywają trudne
997 (Niech psa chowają w trumnie)
Wciąż dumnie, nie durnie, w bandanach
Obskurnie po bramach znów skurwiel na
Kartce tekst notuje
Wszyscy to chuje, jeśli nie słuchają rapu
Inaczej niż dzisiaj, wczoraj nie było łatwo
Niech oficjalne media biją non
Stop kurwom brawo
A ja będę się cieszył nadal swą uliczną sławą
Uliczna sława, która dumą mnie napawa!
Od ludzi brawa, ich uściśnięta graba!
Uliczna sława, która dumą mnie napawa!
Uliczna sława, tak! Uliczna sława!
Uliczna sława, która dumą mnie napawa!
Od ludzi brawa, ich uściśnięta graba!
Uliczna sława, która dumą mnie napawa!
Uliczna sława, tak! Uliczna sława!
(Uliczna sława, która dumą mnie napawa!
Uliczna sława, tak! Uliczna sława!
Uliczna sława, która dumą mnie napawa!
Uliczna sława, tak! Uliczna sława)
Dziś to teraźniejszość
Raperów jest tu większość
Znaczna część to pozerstwo brak finezji
(Talentu)
Z manierą konfidentów obgadują za plecami
Zamiast konsekwentnie się odznaczyć wynikami
Nagradza je ulica – to ludzie z krwi i kości
A nie hołota z branży
(To nagroda publiczności)
Prawdziwa, nie od święta w
Chuju mam konsumenta
Masowego odbiorcę – dla nich ta puenta
Nie popełnię błędu, śpię spokojnie
Patrzę w lustro
Ludzie nie chichoczą na mój widok
Choć ochoczo podbijają, by zagaić nikt z
Was mnie nie obraził
Żaden z was mnie nie zranił
Bez sensu za mną łaził
I to jest dla mnie sygnał
Że się nie należy wstydzić
Za własne poczynania siebie samego brzydzić
Szczerość w naszym klubie? To lubię
Klubowicze!
Jest impra – krzyczę: SLU ponad życie!
Już do końca tak będzie, z nami poryte dekle
Wykolejone asy, kanalie przebiegłe
Bez was to wszystko jest pozbawione sensu
Nie chcemy fejmu, masowego protestu
Chcę logicznego tekstu z muzyką kontekstu
Masy nowych wersów w formie manifestu
Na osiedlu co krok, prawie co drugi blok
Nadaje nasze tracki, to miłe, chłopaki
Dzięki za wsparcie, pierdol radiowe stacje
Co kreują uparcie tandetę, którą w żartach
Zanucisz z kumplami i wtedy będzie śmiesznie
Syf na chujowych bitach
Ta – zwyczajne brednie
A więc jebać tę komedię
My dla ulic odwiecznie
Dla prawdziwych ludzi, bo tutaj nasze miejsce
To nasza muzyka, co wypełnia ludzkie serce
Dla ulic odwiecznie, bo tutaj nasze miejsce!
Niech oficjalne media biją non
Stop kurwom brawo
A ja będę się cieszył nadal swą uliczną sławą
Uliczna sława, która dumą mnie napawa!
Od ludzi brawa, ich uściśnięta graba!
Uliczna sława, która dumą mnie napawa!
Uliczna sława, tak! Uliczna sława!
Uliczna sława, która dumą mnie napawa!
Od ludzi brawa, ich uściśnięta graba!
Uliczna sława, która dumą mnie napawa!
Uliczna sława, tak! Uliczna sława!