Szpaku, Sokół - Ludzie Z Planety Bezludnej tekst piosenki (lyrics)

Szpaku

Szpaku [Mateusz Szpakowski] Młody Simba [Morąg, Polska] 🇵🇱

[Szpaku, Sokół - Ludzie Z Planety Bezludnej tekst piosenki lyrics]

Idziemy w nocy, ktoś musi to zrobić
Więc idziemy dalej nie patrząc pod nogi wcale
Księżyc oświetla nam zarysy drogi, wystarczy, jebać detale
I nawet jak dyga tu ktoś to na bank tego tu nie pokaże
Jest tu niejeden rozsądny gość i wielu co szuka tu wrażeń
Wyszliśmy z meliny gdzie szafy zdobiły plakaty z dupami okrakiem
Nikt nic nie zostawił, bo nie miał, nie żegnam się, bo nie potrafię
A jak odpalamy te race to jasno jest jak w pierdolone południe
I widać nas kurwa z kosmosu, to ludzie z planety bezludnej

Ta planeta z każdym dniem znów wyludnia się
Choć postaci coraz więcej, ludzi coraz mniej
Coraz mniej, ludzi coraz mniej
Na planecie Mały Książe, szukam serca w niej

Wyalienowany tak bardzo
W mydlanym świecie jak Van Gogh
Tu jebie kłamstwem i zdradą
Immunitetem, państwem się bawią (Świnie)
GUGU, ZIPY w dres kombinezonie
Tu gdzie niby wiesz co płonie i chłoniesz


Młody Simba i Wojtek Sokół
Kochaj bliskich i pierdol wrogów

Ta planeta z każdym dniem znów wyludnia się
Choć postaci coraz więcej, ludzi coraz mniej
Coraz mniej, ludzi coraz mniej
Na planecie Mały Książe, szukam serca w niej

Tu co środę mam dozorek, jak mam uciec stąd?
Tu paru chamów w lesie znów odbiera sos, S-O-S
Ponad blok, na planecie gdzie zarabia zło
To mój pasek czy pół roku twojej pracy?
Na szyi był bez logo a mój buch ma styl i klasę
Co mam mówić? Komu ufać? Kto jest zły?
Mój koleżka zrobił mnie na duży kwit
Ale chuj może tyle byłeś wart
Daj mi miesiąc i odrobię cały hajs
Czemu kasa nie miała czasu dla nas?
Czemu moja głowa na rok odleciała?
Schodzę z leków i mnie ryje byle browar
Dawno się straciłem, nie potrafię się zachować
Tu nie boją się Boga
A kredytu, świeżo upieczony restaurator spod sufitu

Tu z problemem się nie dzwoni po policję
Ostre rzeczy mogą załagodzić krzywdę
Jeszcze jeden, jeszcze drugi, jeszcze trzeci
Topię serca z bezludnej planety
Tu z problemem się nie dzwoni po policję
Ostre rzeczy mogą załagodzić krzywdę
Jeszcze jeden, jeszcze drugi, jeszcze trzeci
Topię serca z bezludnej planety

Choć ruj tych fałszywych pokurwieńców
Z automatu mi zaciska tę pięść
Nie zabłocą mi czystości w moim sercu
Choćbym musiał ich odjebać i cześć
A znalazłoby się kilka wspólnych zdjęć
Niedźwiedzie na siemasz i toastów sześć
Jak spotkasz człowieka to się lepiej ciesz
Bezludna planeta
Trzymałeś mi talerz na baletach
Trzymając nóż przy mych plecach
Musiałeś wyjebać za ocean
Pakując się w moment w plecak
Zniknął uśmiech jak z reklamy mleka
Poczekaj, czekaj, czekaj
Może pod kołdrą z banknotów jest więcej bólu niż męstwa
Czasami rodzina kłopotów daje ci więcej niż szczęścia
Ideały płoną a bogów nie widać w tych ciemnych miejscach
To choroby bloków by znowu dźgnąć wyjmują nóż z serca

Tu z problemem się nie dzwoni po policję
Ostre rzeczy mogą załagodzić krzywdę
Jeszcze jeden, jeszcze drugi, jeszcze trzeci
Topię serca z bezludnej planety
Tu z problemem się nie dzwoni po policję
Ostre rzeczy mogą załagodzić krzywdę
Jeszcze jeden, jeszcze drugi, jeszcze trzeci
Topię serca z bezludnej planety

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować