Spezzacuori, Przyłu - 9 kwietnia tekst piosenki (lyrics)

Przyłu

[Spezzacuori, Przyłu - 9 kwietnia tekst piosenki lyrics]

9 kwietnia i przychodzę na świat
4400 ważyła ta prawda 2010 szpital Żelazna
Dziadkowi auto zajebać chciał wariat
Think Twice ejjto leciało z radia
Another day in paradise
Do niedawna jeszcze widziałem w tym sarkazm
Do niedawna tak bo już nie dziś
Ale do tego długa droga
Pierwszy na mapie pojawił się Mińsk
I na 20 metrach patologia
Matka znikała na 2 dni bo w pracy robiła za 3
A ojciec jak był to czułem jakby go nie
Było bo trzeźwego rzadko widziałem go wtedy
Nie czułem urazy bo czułem że
Nie mam już nikogo więcej
I zawsze tu było jak na złość

Bo czyjeś tam kurwa widziałem to szczęście
Wreszcie! Matka chwyciła za rękę
"Przepraszam że tyle czekałeś
Pakuj zabawki uciekamy


Gdzieś byle od tego najdalej!"
Godziny stresu i wreszcie wysiadam
I z trudem przyjmuje że Artur na
Imię będzie nosił mój nowy tata
No chyba że wolisz ojczym albo wujek
Dzisiaj to mija nam z 5 lat od
Kiedy kontaktu nie mam ze sobą
Lecz dobrze wiem że gdy będzie potrzeba on
Zawsze się postawi za moją stroną!

Daj mi żyć kiedy spadam na dno!
Chcę zmyć zapach bólu i zło
Nie być więcej w cieniu już bo
Co będzie jutro? I co było dawno?
Już nigdy hienom nie dam
Wyrwać sobie z garści
Wygrywam 2-0 w końcu zostawiam zabawki
To mój przełom
Jeśli znowu będzie trzeba walki
Zmierzę się z tym jak matka
Mierzyła mnie od ścianki

Niby zerówka a w bani liceum
W pokoju zegar na nim 50 Cent
Dla nich był "Fineasz i Ferb"
Jak katowałem "8 mile" byłem na
Chwilę dzieciakiem dla niego
Dla matki to byłe cały czas
Pamiętasz jak spałem przez ciebie na dworcu?
Jak pijany w maturę co zdaje pytasz?
Byłem zgubionym dzieciakiem byłem w tym sam
W urodziny babcia mówiła że kocha
Z okna skoczyła już po 6 dniach
I było żaltego że gwiazd nigdy
Nie zobaczę z nią znów
Życie to żar trochę jak kadr

Z ludzi spalonych w słońcu potem gimnazjum
Liceum i trochę zaczęło się w końcu układać
Dla pewnych żyć stałem się bratem i
Będę ich wzorem do naśladowania
Poznałem strach, poznałem przemoc
Smutek za bardzo i miłość
Przez uzależnienie zdradziłem tą
Pierwszą i brzydzę
Się sobą gdy myślę jak było
Przez uzależnienie wleciałem w
Kobiety co poryło banie mi kurwa do granic
Bałem się zasypiać się sam
Więc zamontowałem drzwi obrotowe
Do mojej sypialni
A dzisiaj już nie leżę z wami bo
Nie będę serca rozmieniał na drobne
Nie wiesz co czułem gdy badałem na HIV się
A w tle mi leciały te marże żałobne

Daj mi żyć kiedy spadam na dno!
Chcę zmyć zapach bólu i zło
Nie być więcej w cieniu już bo
Co będzie jutro? I co było dawno?
Już nigdy hienom nie dam
Wyrwać sobie z garści
Wygrywam 2-0 w końcu zostawiam zabawki
To mój przełom
Jeśli znowu będzie trzeba walki
Zmierzę się z tym jak matka
Mierzyła mnie od ścianki

Się nie martw! Nie piszę tu znowu o smutku
Za mocny fundament za młodu mi dałaś
Bym teraz poprzestał na murku
Nie pozwolę sukom mnie zabić choć
Jednej się prawie udało
To duże uczucie nienawiść więc nawet ono
Dla ciebie skarbie nie pozostało
Nie dam się kurwa nikomu
Choć wszystkie demony wróciły by na raz
To będę jak taran
Pokocham życie bo jestem jak Gara
Miłości mało w życiu dostałem
Przyjaciół szczerych dzisiaj mam 2 z przodu
I mamo chcę więcej przeżyć

Daj mi żyć kiedy spadam na dno!
Chcę zmyć zapach bólu i zło
Nie być więcej w cieniu już bo
Co będzie jutro? I co było dawno?
Już nigdy hienom nie dam
Wyrwać sobie z garści
Wygrywam 2-0 w końcu zostawiam zabawki
To mój przełom
Jeśli znowu będzie trzeba walki
Zmierzę się z tym jak matka
Mierzyła mnie od ścianki

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować