Taco Hemingway - Saldo ’07 tekst piosenki (lyrics)

[Taco Hemingway - Saldo ’07 tekst piosenki lyrics]

Kiedy byłem małym chłopcem to paliłem kiepy
I śmieszne papierosy, oni walili sety
Kroczyłem ulicami szeptem, nie byłem kretyn
Dziś moje kroki ciężkie słychać na kilometry
Lecz nie podnoszę głowy, dopóki nie minę mety
Jakieś dzieciaki chcą mnie podejść, no synek
Gdzie ty?
Potykasz się o sznurowadła to wstawimy rzepy
Wy ciągle wszystko na poważnie
My bawimy się tym
Kiedyś ze śmiechu prawie płakał
Gdy kleiłem wersy
Dziś na fejanku prosi trzy bilety
Dla swojej mamy
Swojej siostry i dla swej kobiety
Zachowaj te pieniądze
W Taco Corp nie klepią biedy

To żaden wstyd kiedy kuszę los
Nie lecą łzy kiedy gubię coś
Jedynie gdy zgubą jest człowiek
Wtedy czuję cios
Gdy mój mózg się zapuszcza w noc
Do moich drzwi znowu puka ktoś
A ja wiem, że to jeszcze nie koniec

A gdy byłem młodzieńcem to
Się kochałem w tobie
Obwiniam ciebie za te fobie i słabe stopnie
Mieszkałem za blisko ciebie
Za daleko od niej masz po mnie parę fantów
Może na Allegro opchniesz
Czekałem jakieś dwa tygodnie
Może się ockniesz?
Kiedyś to wszystko było prostsze
Tych parę dotknięć
Niwelowało cały odstęp dziś węszę podstęp
Gdy dzwonią telefony
Odbieram mówiąc "co chcesz?"
Na uprzejmości brak mi siły
Także gadaj konkret
Przechodź od razu do tematu
Czasu brak na oddech mieliśmy być dorośli
A na twarzach nadal obłęd
Nie licz na ludzi, a jak musisz
Sprawdzaj saldo potem

Zero miłości w naszym mieście
Tej jedynej szukasz
Dwa razy wszedłeś do tej rzeki
Do trzech razy sztuka
W tych czterech kątach spędzasz piątek
I się pławisz w smutkach ten szósty zmysł
Siedem nieszczęść głupio patrzy z lustra

To żaden wstyd kiedy kuszę los
Nie lecą łzy kiedy gubię coś
Jedynie gdy zgubą jest człowiek
Wtedy czuję cios
Gdy mój mózg się zapuszcza w noc
Do moich drzwi znowu puka ktoś
A ja wiem że to jeszcze nie koniec

Kiedy będę starszym panem
Spojrzę pewnie w lustro
Zbieram owoce cierpliwości jak
Polecił Rousseau po co ci pełny portfel
Jeśli na pogrzebie pusto? Brak ludzi
Którzy za twą duszę jakąś setkę chlusną
Kończę trzydzieści w 2020
Chcę się wtedy cieszyć szumem
Drzew i dolców szelestem
Także zagram to co trzeba
Jakiś koncert lub festyn
Zamiast zmieniać pensje na
Żetony robię investment
A więc jadę na występ, jadę na występ
Nie piorę swych brudów publicznie
Łapy mam czyste
Choć jeszcze nie jestem dorosły
Już raczej nie chłystek
Siadam se w bistro, biorę beefsteak
Obgadam biznes
Żaden garnitur, noszę jeansy i biały t-shirt
Oni gadają, płaczą
Krzyczą a ja nic nie słyszę
To pieskie życie na okrągło
Chcą gonić jak hycel
Siedzę w obłokach i popijam szprycer

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

Dodaj rozszerzoną interpretację

Jeśli wiesz o czym śpiewa wykonawca, potrafisz czytać "między wierszami" i znasz historię tego utworu, możesz dodać interpretację tekstu. Po sprawdzeniu przez naszych redaktorów, dodamy ją jako oficjalną interpretację utworu!

Najnowsze dodane interpretacje tekstów

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować