Tymek - Familiada tekst piosenki (lyrics)
Tymek [Tymoteusz Bucki]
[Tymek - Familiada tekst piosenki lyrics]
Wkładaj te słuchawki na łeb
Jebnij klina potem play
Wyjdą ci te gały na wierzch
Zjesz te wersy znów wypaplasz
Świeże gówno hejcie
Prostytutko trzymaj ryj mocno nim
Będzie za późno
Jakby wiem co robię i jak śpię
Społeczeństwo chore nigdy nie zamyka okien
Z nosem w twoim życiu trochę
Mam w ukryciu floty
Ponoć mam przejebane z prawem
Ponoć jestem narkomanem
Zabiłbym za białą damę co ja mogę wiedzieć
Społeczniaki wiedzą lepiej
Przecież nawet jak popatrzy mi w oczy
Nie powie co myśli o mnie nie masz honoru
Schowany w swym facebookowym domu
Jeśli już jesteś online wpisz, fuck hejters
Jeb się''
Wow, słyszysz mocne uderzenia
Nie ma prawdy na scenie, rap robię pod siebie
Wow, słyszysz mocne uderzenia
Werble ryją dekiel mocniej
Weź to puść tylko głośniej
Wow, słyszysz mocne uderzenia
Nie ma prawdy na scenie, rap robię pod siebie
Wow, słyszysz mocne uderzenia
Werble ryją dekiel mocniej
Weź to puść tylko głośniej
Wow, słyszysz mocne uderzenia
Nie ma prawdy na scenie, rap robię pod siebie
Wow, słyszysz mocne uderzenia
Werble ryją dekiel mocniej
Weź to puść tylko głośniej
Wow, słyszysz mocne uderzenia
Nie ma prawdy na scenie, rap robię pod siebie
Wow, słyszysz mocne uderzenia
Werble ryją dekiel mocniej
Weź to puść tylko głośniej
Motłoch skonfliktowanych
Pozapinanych pod samą szyję
Z bilem w inne milion możliwości
Ale podbijają wciąż wstyd z
Tym dwie kostki lodu
Takie drinki na koszt firmy
A ty masz wdzięcznym im być
Ty przypięty za stalowy kołnierz
Pozbawiony wyboru
Niczym zabawkowy żołnierz z plastiku
By nie wylądować z rodziną w ręką w nocniku
Przed reszty niewolników, XXIwiekowego bytu
Ubrany w nazwy piramidalnego
Podziału na klasy
Społeczny azyl, przysługujący tylko władzy tu
Kurwy nam kradną podatki
Przekleństwa wybacz mi
Napędzę ją hejt jej moherowców tępych
Tych zasłoniętych Biblią
Co drugi w niej skrytkę na czystą ma
Wiarygodnych strzępy na wysypiskach śmieci
Poćwiartkowanych zanim jeszcze
Poznali przekręty