Tymek, Kruk - Realia tekst piosenki (lyrics)
Tymek [Tymoteusz Bucki]
[Tymek, Kruk - Realia tekst piosenki lyrics]
Skoro już posiadamy wszystko
Powiedz na chuj nam więcej
W końcu w życiu mi wyszło
Po tym jak zmieniłem podejście
Szczególnie do siebie oraz realiów
Nieważne czy chcesz, czy nie chcesz
Zmieniamy się w rebeliantów
Mamy kilka postulatów, więc tak
Po pierwsze nosz kurwa
Zróbcie wreszcie porządek na Wiejskiej
Olejcie ten gender
Po co płeć dzieciakom zmieniać?
Przemek pozostanie Przemkiem
Na chuj drążyć temat
Moja racja jest najmniejsza
Rząd się myli to pewne odwiedź ojca
Bo długo nie pociągnie na rencie na pewno
Nie w kraju
W którym plują nam w twarz jak kurwom
Jedni tu zostają
Reszta zwiewa na inne podwórko
Czechy, Białoruś, Słowacja, Anglia
Litwa, Ukraina, Rosja, Holandia
Od dawna trwa batalia
Kto tak naprawdę na tym traci?
Niegdyś husaria
Teraz strzelanie do sióstr i braci
Zachodni nacisk skierowany w tłum ubogich
W dyby chcą wsadzić nam nogi
By reszta mogła coś znaczyć
Nie dajmy się zastraszyć oraz zaszantażować
Za parę lat zobaczysz
Jak będą strzelać za blanta do nas
W sumie za nic już nie przekroczysz granic
Po pas z terrorystami
Będziemy walczyć z karabinami w dłoniach
Yeah, ah pragnienia wolnych
Jak długi lot z platformy
Ten blask życiowej formy
Bierz wszystko albo nic
Wolniej, więc przytul świadomość przegranej
Ten bajzel, omamy
Kontrolowania sobą będąc kontrolowanym
Manekiny to przeżytek, drony robią syf ten
Dyscyplina podwórka
Jak pusta flaszka w cieniu jutra
Poczuj to, ulga puka do drzwi
To ci wyświetli pęk możliwości
Jak pęk kluczy, których nie zakupisz
Tonie to nie ta idea
To wybija cię ponad ten stan
Tych, co kupią za monetę przyjaźń
Rozgłos i biwak z życia w biografii czytasz
Że to autentyczna spowiedź
A cenzura echem się odbija
Jedyny pas wolny, ten jedyny do startu
Oprzytomnij więc faktem jest
Posegregowanie we mgle
Kłamstwa szczypią w oczy
Aż odetnij się, zmień szalę losu
Na pozytywniejszą skalę
By to dyplom nie to nie papierki
Nie uczelnia, nie kobieta
Da ci wolny styl życia, wiesz
Maraton codziennie pet, butelka obok łóżka
I tak lat tych paręnaście
Można się zestarzeć
Nie kumać, więc skumać już
Że warto tylko być sobą
Nie słabą częścią tłumu