Małolat, Sabayna, Melnyk - Niepokój tekst piosenki (lyrics)
[Małolat, Sabayna, Melnyk - Niepokój tekst piosenki lyrics]
Przychodzi znikąd jak CBŚ
Chwyta za gardło - wydech i wdech
Płynę ale nie wiem gdzie brzeg
Czuję jak szybko pulsuje mi krew
Myśli jak wołyńska rzeź, choć wiem
Że to jeszcze nie kres
Palę się szybko jak w ustach pet
Słyszę jego szyderczy śmiech
Wyobraźnia zbyt bogata, nic już nie wiem
Znowu się waham
Przychodzi coś w postaci kata wszystko
Do góry nogami przewraca
Dłonie spocone jak w lato Manhattan
Z czoła zaczynają już kapać
Zaraz są zimne jak trupy w
Dachau znowu tak celnie trafia
Chciałby moje życie i forsę
Zawsze swojego dopnie
Bierze grubą rybę i płotkę
On przed niczym się nie cofnie
Znam to uczucie, nie jest mi obce
Dobre dni zamieni na gorsze
Coś co było proste jest
Skomplikowane i ulotne nie skończy na mnie
Obarcza bliskich z ludzi wokół robi wilki
Zamiata jak stalinowskie czystki
Nawet gdybyś był na banicji
Wkrada się w twoje myśli
Jak zamykasz drzwi to ma wytrych
Ten stan nie jest płytki
To jakbyś w betonie wpadł do Wisły
Ile mogę znieść?
Z boku na bok i pod i nad to
Prześcieradło jak mop za moment rano
Serce tak samo wali wciąż mi jak młot
To Guantanamo
Prywatne me myśli kurwa czarne jak noc
Pewności siebie tak mało choć dzień całuje
Mnie czule w mą dłoń
Ciarki maraton kolejne na plecach
Organizowane przez mózg
Mój dobry kolega nie wychodzi bez broni
Przy sobie zawsze ma nóż
Tysiące par oczu na brudnych osiedlach
Czekają tylko na ruch
Nie ważny jest wiek, na łapie czterdziecha
Na gardle zaciska się sznur bez pukania
Od tak po prostu jak kiedyś w związku GPU
W twoim mieszkaniu są bez meldunku jak
Tomczak Jerzy i cały brud
Na wieść wywleką aż przyjdzie
On i wyda rozkazy, to wielki boss
Pomimo, że wszystko w porządku jest
Wokół oddajesz mu jebany hołd