ZBC - A.C.I.L.U tekst piosenki (lyrics)
[ZBC - A.C.I.L.U tekst piosenki lyrics]
Pierdolony sąd najwyższy
Skasowałem swojego ziomka
Bo zbyt policyjnie wyglądał
Jebany, kurwa, miał wąsa
Zawsze nielegalny zarobek
ZBC, to jest dopiero początek
To ja z ziomkiem spisuję policję
Podpalę radiowozy wszystkie robimy dziesiony
W okolicach każdej szkoły
Zawsze miałem ciężko, bo jestem gruby
ZBC, rozliczy ten kraj z każdej rury
Rozboje i bójki to dla nas chleb powszedni
ZBC, tu nikt, kurwa, nie jest święty
W wieku sześciu lat wyjebałem
Mikołaja na prezenty nikt nie ma dokumentów
Bo każdy jest jebnięty
Jestem takim kozakiem, że benzyną myję zęby
W wieku pięciu lat ukradłem pierwszy samochód
W wieku dwóch lat
Zacząłem okradać przechodniów
Zawsze byłem na ulicy
Nawet jak na obiad szli wszyscy
ZBC, każdy jest coś nam winny
ZBC, styl najbardziej prawilny
Interesy nielegalne
ZBC gardzi policyjnym pedałem
Rap dla kilku kumpli
ZBC pozdrawia swoich ludzi
Uliczny przekaz kasowanie biletów to tandeta
Narkotyki tylko hurt, żaden detal
Twarda klata i zaciśnięte uszy
Podskocz do nas
ZBC Morela skarpetami cie udusi
Kawior, Szampan i Sushi
Na krzyk naszych wrogów jesteśmy głusi
Idź naskarż mamusi, że świat jest zły
Gówno prawda, źli jesteśmy my
Na bank masz wszy i kradniesz pyry
Miałem tu rymy
Ale je posadzili za handel liter
Pędzę w plastikowych butelkach Justin Bimber
Na bitach uliczny Kałasznikov
Nie ufam grzałkom i elektrycznym czajnikom
Trzy wyroki za niewinność
Podważ kurwo moją prawilność
W betonowych butach poczujesz Warty wilgoć
Interesy nielegalne
ZBC gardzi policyjnym pedałem
Rap dla kilku kumpli
ZBC pozdrawia swoich ludzi
Wyskakuj z pieniędzy
To hasło wyrwało mnie z nędzy
Dostałem pistolet na chrzciny
ZBC należy do mafijnej rodziny
To jest hołd dla ulicy
Handluję najlepszym towarem
Konflikty z prawem mam stale mam swój kartel
ZBC, narkotykami handel
Wywiozę cie do lasu, trzymaj szpadel
Pierdol legalny zarobek
ZBC lamusów stawia przed ulicznym sądem
Rap bez sensu głąbie to jest to co nas jara
ZBC, czeka cie uliczna kara
Codziennie mijam anonimowych ludzi
Mam czyste ręce, dillowanie rąk nie brudzi
Podziemie podziemia, margines ulicy
ZBC na nas, kurwa, możesz liczyć
Interesy nielegalne
ZBC gardzi policyjnym pedałem
Rap dla kilku kumpli
ZBC pozdrawia swoich ludzi
Zawsze chodzę z klamką
Dlatego drzwi do mojego pokoju
Nie da się zamknąć z ulicy płynie moc
Jak dodasz Z to będzie płyną mocz
Lepirj mi tu nie waryjuj
Bo dostaniesz po ryju
Zawsze stoję na rogu ulic
Jestem dilerem pierogów z mięsem
Strzały i huki to głosy ulicy
Jak jestem głodny to jem papierosy
Zwęszę psa z kilometra, bo mam dwa nosy
Zagoniłeś ziomka kara cię spotka
Będziesz musiał kutasa possać
W kapturze postać, widać z daleka
To wojowniczy karzeł kaleka
Mleko, tylko wysokie procenty
Mam czarnucha co za mnie robi skręty
Jak wychodzę na osiedle zamykają się sklepy
Nie znamy się? Nieważne
I tak wisisz nam kasę
Interesy nielegalne
ZBC gardzi policyjnym pedałem
Rap dla kilku kumpli
ZBC pozdrawia swoich ludzi