DJ Decks, Śliwa, Arab, Avi - LAB tekst piosenki (lyrics)
Arab [Gabriel Al-Sulwi] Podkarpacia, Polska
[DJ Decks, Śliwa, Arab, Avi - LAB tekst piosenki lyrics]
Później znicz - life's a bitch
Zawiodłem fanów raz, może dwa, no maks trzy
Nieliczni są jak Ty, już pora otrzeć łzy
Nie zawsze z mojej winy
Ale ciągnie się ten syf
Najpierw przynoszą hajs, później znicz -
Life’s a bitch
Zawiodłem fanów raz, może dwa, no maks trzy
Nieliczni są jak Ty, już pora otrzeć łzy
Nie zawsze z mojej winy
Ale ciągnie się ten syf
Nie mam parcia, by wyjaśniać czyjejś sprawy
Nie mój diss
Sam mam kilka zaległych i obawy jeszcze dziś
Jeśli tu wtykasz nos, znaczy
Że masz lekki krzyż
Czy to zazdrość? Wciąż się ciągnie
Za mną taki syf
Braciszku, jaki wstyd? - look at this
Fuckin' bitch żeby trzymać kciuki za upadek
Kurwą trzeba być
Faktem jest, nie raz zawiodłem
Nie mów mi jak żyć
Więcej zdążyłem naprawić, niż spierdolić
O co zgrzyt?
Był taki czas, że się pruły ogry do mnie
Kurwa ciężki temat
Jak na podryw iść z pantoflem
To brudna gra, bądź tu mądry, zmień na dobre
Urosłem tak, że cały świat łapię za mordę
Life's a bitch - stara prawda, chuj w to
Jak się wozisz
I czy czujesz moje wersy bardziej
Czy Young Leosi jestem jak Erosick
Respirator pod ten Hip-Hop
I dumny zejdę ze sceny
Nawet gdyby mi nie pykło
Wciąż się tli zajawka
Od kiedy wleciał pierwszy beat
Wciąż się śni mi rap gra
Od kiedy wleciał pierwszy beat
Dziwny czas - like za syf, like za kicz
Najpierw przynoszą hajs
Potem znicz - life’s a bitch
Wciąż się tli zajawka
Od kiedy wleciał pierwszy beat
Wciąż się śni rap gra
Od kiedy wleciał pierwszy beat
Dziwny czas - like za syf, like za kicz
Najpierw przynoszą hajs
Potem znicz - life's a bitch
Zawiodłem fanów raz, dwa, maks trzy
Inny, niż każdy, taki sam, jak Ty
Nie zawsze z mojej winy
Ale ciągnie się ten syf
Ja to błędy, wersy, dźwięki kozackich pętli
Wieczny mętlik i byłe dziewczyny
Filterki, bletki wypalone pod rymy
Ja to koncerty, afterki i moi kumple
Momenty - bez zajawki życie jest smutne
Nie raz zawiodłem, nie raz upadłem
Byłem na dnie, bez wiary, że w ogóle ogarnę
Bagaże doświadczeń stały się cięższe
Ale wszedłem z powrotem
Spłaciłem długi i jestem
Największa zapłata, jaka zdarzyła się mi, to
Gdy wbijam z ekipą i się
Cieszysz na mój widok i nawet, jeśli znikę
Jak pojawiłem się znikąd
Już zawsze będę tą muzyką
Krople deszczu grają swą melodię
Czemu czuję smutek i nic z tym nie robię?
Całe swoje życie mam pod wiatr
Pierdolę te nagrody, jak Jean-Paul Sartre
Stoję bezbronny, tak jak te drzewa
Przyjmuję ciosy, których się nie spodziewam
I nim mnie zetniesz, jeszcze wydam owoc
W świecie
Gdzie zbyt ciężko jest ludziom nieść pomoc
I nie Glock, ani walter
Bo takie pizdy to z otwartej
Chciałbym poleżeć i poczytać jej Hłaskę
A ona prosi, żebym bił ją paskiem
Od świeczek na torcie, po znicze na grobie
Liczy się, to ile dam, a nie ile zarobię
Muszę być w tym tłumie, więc zakładam maskę
Chcę ich zrozumieć, więc przechylam flaszkę
Life's a bitch and then you die
Life's a bitch and then you die
Life's a bitch and then you die
That's why we get high
Cause you never know when you're gonna go
Life's a bitch and then you die
Life’s a bitch and then you die
Life’s a bitch and then you die
That's why we get high
Cause you never know when you’re gonna go