Filipek - Byłem nikim (2020) tekst piosenki (lyrics)
Filipek [Filip Marcinek]
[Filipek - Byłem nikim 2020 tekst piosenki lyrics]
Cały ten okres był dla mnie jak hardcore
Każdy go w sumie tam
Olał, przelałem na płytę, co miało wartość
Myślałem, że nie pokonam
Demonów w głowie tak bardzo
Pojebanych, że nawet wczoraj, źle
Spałem przez te me-memories, pardon
Dałem tej muzyce swoją całą duszę
No bo ona mnie dźwigała
Nawet z największego dołka
Filip to ten rocznik, który nie ma
Barier, nawet student poznał w życiu
Co to jest ten Low-Life powiedziałem mamie
Że ja w jakiś sposób
Jеstem tutaj głosem pokolenia
Możе nie największym, ale poznali mnie
Wszędzie, uczelnie, domy dziecka, więzienia
Pierdolona bieda, teraz mam to siano
O którym marzyłem cały okres
Tej jebanej nędzy
Ale nawet teraz, kiedy miałem
Przerwę, pracowałem na etat
Bo nauczono mnie szacunku do pieniędzy
Wiem że mnie widziałeś, jak
Siedziałem przy tym stole
Obok celebrytów co wychodzili na durni
Ale ja nawet wtedy byłem sobą i
Zrobiłem wszystko byle się nie skurwić
Jestem z Milicza, miasta szperaczy
Kombinują wszyscy
Mogłem pracować w piekarni albo
W zakładach Tarczyńskich
Z miasta taniej fety, jednego baru
Gdzie dostałem w pizdę przed którymś z WBW
Z miasta gdzie razem, nad grobem zioma
Płakaliśmy w liceum w kilku kolegów
Zawsze się biłem o swoje, za pasję, za panny
Za ziomów jeśli poprawię jakość swego życia
Co to jest dla mnie wyjść do Oktagonu?
Może nie jestem sportowcem, a freakiem
Co ma tutaj zerową wartość
Ale by ktoś o mnie usłyszał
Codziennie robiłem jebane Cardio
Byłem tu nikim
Gościem co w życiu miał tylko marzenia
Mama dawała mi kanapkę w rękę, gdy jechałem
Żeby na bitwach rozjebać
Pojebana droga, którą przebyłem
Ale w końcu jestem udało się
Choć ostatni autobus z Milicza
Odjeżdżał mi o 20 byłem tu nikim
Gościem co fejm budował od podziemia
A kurwy chcą mówić mi, że się pozmieniał
Że starych wartości we mnie już nie ma
Pojebana droga, którą przebyłem
Ale w końcu jestem udało się
Choć ostatni autobus z Milicza
Odjeżdżał mi o 20
Rapuję dla swojej chwały, dla
Babci i dziadka, już pamięci świętej
Nie zdążyłem przynieść im tu
Złotej płyty, wiem
Że kibicują mi na górze i to pewne
Wierzę, że wrócą mi dobre
Uczynki, w postaci ludzi, którzy będą wokół
Dzielę się wszystkim co mam, nie
Tylko opłatkiem z bliskim, raz w roku
I choć ja nie umiem wyobrazić siebie
Sobie tu ciągle jako rapera
To nie umiem jeszcze
Bardziej sobie wyobrazić
Że w ogóle nie rapuję
Bo bez tego też umieram
To nie jest kariera, nigdy nie zobaczysz
Mnie z kurwami na backstage'u
Jestem wierny dziewczynie
Jeżeli jeszcze raz branża mnie złamie
Chuj mi na grób i chuj mi na imię
Wszędzie egoiści i te puste lale
Których ambicją było Love Island
Czuję przy nich się, jakby całe
Te wartości, których nauczyłem się
Miały tutaj pójść pójść na marne
Ale wychowanie, które odebrałem, nie sprawi
Że w swoim życiu stracę nagle wartości
A na tym polu nie zarzucisz nic mi, nawet
Jeżeli się czasem tu złościsz
Biorę co moje, biorę co nasze
To właśnie Filipek dla ludzi co kupią płytę
Kumpli co dają mi witę
Dla ludzi z grupki, którzy wątpili
Czy nowy Filip będzie chociaż dobry
Dla mnie muzyka jest wciąż
Priorytetem, reszta zabawą
Gdy nie drę mordy
Byłem tu nikim
Gościem co w życiu miał tylko marzenia
Mama dawała mi kanapkę w rękę, gdy jechałem
Żeby na bitwach rozjebać
Pojebana droga, którą przebyłem
Ale w końcu jestem udało się
Choć ostatni autobus z Milicza
Odjeżdżał mi o 20 byłem tu nikim
Gościem co fejm budował od podziemia
A kurwy chcą mówić mi, że się pozmieniał
Że starych wartości we mnie już nie ma
Pojebana droga, którą przebyłem
Ale w końcu jestem udało się
Choć ostatni autobus z Milicza
Odjeżdżał mi o 20