Filipek - Księżniczki i smoki tekst piosenki (lyrics)
Filipek [Filip Marcinek]
[Filipek - Księżniczki i smoki tekst piosenki lyrics]
Z każdą godziną coraz bliżej śmierci
Nie (nie) ma jej (ma jej)
Już obok mnie, nie mam pretensji
Trochę ostatnio się zablokowałem
Widząc tyle tych nienawistnych spojrzeń
Chcę (chcę) dalej (dalej)
Pomimo tego móc, kurwa, dojrzeć
Na piedestale swoje ambicje
Wywindowane przez ciężką pracę
Gdybym dziś poszedł ścieżkami kolegów
Miałbym tu kace i słabą pracę
I chuj, że tracę w oczach przyjaciół
Gdy każdy z nich mi mówi ogarnij
Skoro za pięć lat na jednym zmywaku
Wszyscy się, kurwa, spotkamy w Anglii
Ja błądzę jak Artem po moskiewkim metrze znów
Szlakiem zuchwałych
Którego nikt nie zdołał przetrzeć tu
Księżniczki i smoki, menele i dworce
Trasy, showcasy, powroty do domu
A wszystko to, kurwa, od zawsze
Po to by życiu dodać koloru
Wczoraj w chuj piłem, żeby dziś móc
Bez hipokryzji napisać kawałek
Wczoraj zdradziłem i nie mam płuc
Żeby wykrzyczeć jak bardzo nie chciałem
Przez jedną chwilę zacząłem tłuc się
Z mymi myślami, później zapomniałem
Jestem skurwysynem, jak trafiłaś już
Na mnie, to masz przejebane
Szlajałem się wczoraj, a bary i winkle
To było serum i panaceum
Mam kurtkę we krwi, bo typy jak Jay Z
Mieli 99 problemów
Dołożyłem jeden, moje sumienie
Zjebane na stówę, trafiłem w dychę
Gdybym od tak nic nie odjebał
Nie mogłabyś mnie nazywać Filipem
Ja błądzę jak Artem po moskiewkim metrze znów
Szlakiem zuchwałych
Którego nikt nie zdołał przetrzeć tu
Księżniczki i smoki, menele i dworce
Trasy, showcasy, powroty do domu
A wszystko to, kurwa, od zawsze
Po to by życiu dodać koloru
Skończył się koncert, zamawiam jack'a
I na backstagu układam plan
Wziąłem już forsę, nikt na mnie nie czeka
Zostałem sam, pieprzony cham
Nie mam dokąd wracać, a ludzi przed klubem
Drugi już raz, mordo, nie przełknę
Jestem z innej bajki, smoki nie żyją
A ślub z księżniczkami jest pitiful endem
Żyję oderwany od rzeczywistości
Przechodząc tutaj kolejne etapy
Teraz jest ten, w którym dociera
Że przechodząc do Narnii nie zamknąłem szafy
I razem ze mną weszły kompleksy
I inne gówna z tej puszki Pandory
Której nie mogę zutylizować
A która monochromatyzuje kolory
Ja błądzę jak Artem po moskiewkim metrze znów
Szlakiem zuchwałych
Którego nikt nie zdołał przetrzeć tu
Księżniczki i smoki, menele i dworce
Trasy, showcasy, powroty do domu
A wszystko to, kurwa, od zawsze
Po to by życiu dodać kolorów