Filipek, PSR, ZetHa - Mogło być gorzej tekst piosenki (lyrics)
Filipek [Filip Marcinek]
[Filipek, PSR, ZetHa - Mogło być gorzej tekst piosenki lyrics]
Że będzie lepiej jest mogło być gorzej
Moje ambicje są porównywalne do
Tłumów na SORze
Jak w piątek jest melo i ziomek jest
W sztosie to mówię - dołożę!
To bardzo mnie bawi
Gdy nastolatki mi piszczą "O Boże!"
Jaki on piękny
Kiedy na Insta ogarniam share'y i zasięg
Miesiąc po walce zamykałem kluby
A w tamtym czasie nie byłem w trasie
Dwa lata miałem agorafobię
Bałem na klatce się mówić "dzień dobry"
Jak widziałeś wtedy Filipa na mieście
Perfumy na mieście miałem o zapachu goudy
Wróciła mi tu zajawa na rap
Takie freestyle se piszę od tak
Raperzy teraz robią piosenki
Ja urabiam dupy, gdy składam punch
Suko jestem lepszy, niż każdy twój kurwa idol
Prawnilniaki, studenciaki - oni wszyscy
Za mną idą od freestyle'u
Aż po mainstream jak Eminem w polskiej wersji
Jak nie przekonają rymy cię
To mamy jeszcze pięści
Melo mnie wciąga jak mojego ziomka
(hajs, hajs)
Wydaję szybko, a potem przychodzi tu
(strach, strach)
Jest siódma rano, lecz nikomu nie chce się
(spać, spać)
Nikomu nie chce się (spać, spać)
Łatwo tu można (spaść, spaść)
Hej, melo mnie wciąga i wychodzą
Ze mnie wszystkie demony
Jak nie wychodzę przez jeden
Weekend jestem poparzony
Moja ekipa jak wchodzi do
Baru nigdy nie mówi, że pochwalony
Ostatnie dwa lata widział to Jezus i bał
Się zaglądać w te nasze strony, ej
Stulejarze chcą się tutaj pruć
Też bym płacił tu za seks
Jakbym miał podobny look
Moja płyta - biały kruk
Twoja płyta - jeden huk
W dodatku też podjebany
Do przetłumaczonych słów, hej
Chcesz patologii? A nie widziałeś
Nigdy jej z bliska
Dla ciebie Braun to ten polityk
Którego lubi matka katoliczka
Jedyna opcja dla ciebie na hajs
To żeby dociułać tutaj magistra
Ksywa "Filipek" jest na każdym bloku
A ciebie nie znają w korpo z nazwiska
(nie mów mi co tutaj jest ziom rapem)
Na melanżach puszczasz sobie Blachę
Melo mnie wciąga jak mojego ziomka
(hajs, hajs)
Wydaję szybko, a potem przychodzi tu
(strach, strach)
Jest siódma rano, lecz nikomu nie chce się
(spać, spać)
Nikomu nie chce się (spać, spać)
Łatwo tu można (spaść, spaść)
Wychodzę na osiedle
Freestyluje sobie z małolatami, ej
W życiu sporo przeszedłem
Ale teraz nie mam zamiaru się mazgaić
Mój skład to najlepszy skład
Moja ksywa to jakbyś zgadł
W trackach pierdolisz coś, że latasz wysoko
Widzisz mnie i minę masz jakbyś spadł
Minę masz jakbyś palił crack
Codziennie od dziewięciu lat, ej
U mnie od tylu lat, płonie bat, robię rap
Rzucam chlanie i zdobywam świat
To wszystko nie było na dar-mo
Choć przez lata nie było mi łat-wo
Jak obserwowałem tych co mieli lepiej
Niż ja to chęć miałem jedynie się sztachnąć
Nie musi być z ciebie żaden wzorzec ważne
Że bliskim w potrzebie pomożesz
Już nie myślę, o tych co mieli lepiej
Dużo częściej o tych co mieli gorzej
U mnie w domu nie było głodu, a u nich był
Mój tata to wporzo ziomuś, a ich się zmył
Przyznaję, myślałem inaczej jako szczyl
Obiecałem coś mamie, słowa zamieniam w czyn
Jointa zamieniam w dym
To dla chłopaków z biedy
Powiedz im to jest styl
Powoli do przodu, ty nie przejmuj się tym
Bo nie od razu, mordo, zbudowano Rzym
Melo mnie wciąga jak mojego ziomka
(hajs, hajs)
Wydaję szybko, a potem przychodzi tu
(strach, strach)
Jest siódma rano, lecz nikomu nie chce się
(spać, spać)
Nikomu nie chce się (spać, spać)
Łatwo tu można (spaść, spaść)