Gastrojan - Pretekst tekst piosenki (lyrics)
[Gastrojan - Pretekst tekst piosenki lyrics]
Jak na razie jak pisałem to
Na karku miałem dziewiętnaście
Śmieszne, że piszę wierszem
Bawię się świetnie a każdy hejter pierzchnie
Jak wydam pierwszą epkę
Jak coś robię to z przytupem kurwa mać
Pomimo przeciwności zawsze mi gitara gra
Kiedyś jak ten Wac to ja
Chciałem rzucić rap bywa
Teraz siedzę nocą i notuję jak skryba
Sukces zioma daje kopa jak ta Yerba
Cicha woda a rwie brzegi zagraj mi na nerwach
Przede mną droga kręta, bo patrzą mi na ręce
Ile wydaję? na co? czy
Nie dorabiam gdzieś? ej
Sprawdzaj cały projekt i rób
Skriny bardzo proszę
I zanotuj że rozniosę w sądzie
Każdą płotkę w drobne
Jesteś da mnie tylko pionkiem prawda
Tak jak to że chciałeś
Sprzedać mój rodzinny kwadrat
Jeśli taki chojrak jesteś
Powiedz czemu nie wpuściłeś reporterów i
Kitrałeś się na piętrze
Po tym materiale chciałem tobie
Śmiać się w ryj
Nawet nie raczyłeś przyznać się do swoich win
Jaka szkoda że ten poważny facet
Kazał ocenzurować wszystkie osobowe dane
Tak się nie robi Jarku
Jak się skończy forsa już nie będziesz
Morda dla tych niezawisłych grajków
Ty gastro masz na majku i weź to zapamiętaj
Jakbyś był sosu głodny
Adamczak? nie wiem nie znam
Utrwal sobie ksywkę
Jakbyś chciał mnie pozwać
Mieszkam w mieście
Poznań moja ulica Wójtowska
Kurde, po co takie dane
Przecież dobrze wiesz
Zapraszałeś komorników
Sam chowałeś w norze się
Taka szczerość może zabić
Trochę czystej brudnej prawdy od gnojka
Co od gnojka lubi marzyć
Puszczam osobisty numer jak pesel
Nie czuję słabości
Czekałem tylko na pretekst
A to, że jesteś tchórzem
Dobry jak każdy inny
Szkoda, że się nie poczuwasz
A jesteś jak Marcin Winny
Puszczam osobisty numer jak pesel
Nie czuję słabości
Czekałem tylko na pretekst
A to, że jesteś tchórzem
Dobry jak każdy inny
Szkoda, że się nie poczuwasz
A jesteś jak Marcin Winny
To kolejna szczera piosnka, robię kontrast
Dobre chwile czyli równo od momentu
Jak dom biały opuściłeś
Nie silę się na miłe gesty
Nawet ci nie pomacham
Kiedy w końcu zaczniesz zwiedzać te areszty
Ja mam ten styl, a raczej wiele ich
Nie koszę jeszcze pengi
Jak stopem jadę z tym wiodę sobie prym
Ty przycinasz hajs na dzieciach
Zmieniłem nazwisko, bo nie gramy razem
Żebyś wiedział
Nie wytykaj różnicy między wpływami a wpłatą
Bo żaden krętacz i ściemniacz nie
Będzie uczył mnie fachu
Czekam na wyzwiska w pismach
Bo nie masz odwagi w twarz powiedzieć
Jaki ze mnie jest materialista
Ty chowałeś się pół życia za spódnicą matki
Teraz dobra zmiana
Zamiast jej ta toga starczy
Szczerze mówiąc to się przestałem martwić
Bo od małolata wchodzę vabank i
Mam więcej niż te lajki
Dostałeś zastrzyk gotówki od dziadków
A jeszcze żądasz ich domu, ich house’u
Żałuję wszystkich tych wspólnych wyjazdów
Już wolałbym błądzić bez celu po parku
Jestem dumny z dziadka ciebie wstydzę
Że nie mam słów zabieraj z domu łapska
Zacznij w końcu spłacać dług
Ten numer to terapia, ja już mam tak
Że wyrzucam syf sprawdź już dwudziestolatka
Co ponad pół życia walczy z nim
Nie jesteś dla mnie żadnym wzorem
Wszedłeś do rodziny nagi
Od Senkusów sobie wziąłeś
Kiedy dom zabierać chcieli
Stałeś biernie tam jak kołek
Ja drzwi zasłaniałem sobą
Po to opuszczałem szkołę
Puszczam osobisty numer jak pesel
Nie czuję słabości
Czekałem tylko na pretekst
A to, że jesteś tchórzem
Dobry jak każdy inny
Szkoda, że się nie poczuwasz
A jesteś jak Marcin Winny
Puszczam osobisty numer jak pesel
Nie czuję słabości
Czekałem tylko na pretekst
A to, że jesteś tchórzem
Dobry jak każdy inny
Szkoda, że się nie poczuwasz
A jesteś jak Marcin Winny