Gruby Mielzky - To Jest tekst piosenki (lyrics)

[Gruby Mielzky - To Jest tekst piosenki lyrics]

Od lat mówią mi Mielzky
Przynoszę to czego im braknie
Odpalam pizdy nieustannie
Kto lepszy jest niż Returnersi
Zwijamy tylko sporą banię
Bądź grzeczny, nic ci się nie stanie
To czego boisz się to Mielzky
Czas by rozjebać tan kabaret
I pchać to dalej
Byś ksywy nasze zawsze pisał z liter wielkich
Bo to jest oczywistość to nowa przyszłość
Każdy powie że TO JEST HIP-HOP

Po pierwsze, kim ty w ogóle jesteś
By cokolwiek mówić
Gruby to Prometeusz ulic -
Zniósł ogień do ludzi choć sporo wali wódy
To leci jak biały murzyn
Ci którzy słali wrzuty na
Mnie już tworzą fancluby
Nigdy nie będę drugim


Chcę mieć tytanowy pomnik
W STG własny chodnik i 6 zer dla potomnych
Muszę rozpierdolić teraz
Żeby napchać skryjówę teksty to moja spluwa
Dziś złapiesz moje kule
Mam twardą skórę na której stępisz pumeks
Zdartą strunę bo zawsze na
Stówę gram przed tłumem
Chude lata już za mną
Czas by zapełnić kielich
Przyszedłem tu by zgarnąć to
Czego inni nie chcieli żyję z dala od elit
W chacie mi gra Alchemist
Nie zgredy z Polszy
Co nagle chcą dla młodzieży kleić
Nie wiem w kogo ty wierzysz
Lecz nam na drodze nie stawaj
Nie poznasz naszych pleców
Bo nikt tu nie spierdala

Od lat mówią mi Mielzky
Przynoszę to czego im braknie
Odpalam pizdy nieustannie
Kto lepszy jest niż Returnersi
Zwijamy tylko sporą banię
Bądź grzeczny, nic ci się nie stanie
To czego boisz się to Mielzky
Czas by rozjebać tan kabaret
I pchać to dalej
Byś ksywy nasze zawsze pisał z liter wielkich
Bo to jest oczywistość to nowa przyszłość
Każdy powie że TO JEST HIP-HOP

Po pierwsze, kim Ty w ogóle jesteś
By cokolwiek wiedzieć?
Gruby to inny level, gówno
Co wyrywa z siedzeń
Uczył mnie za dzieciaka Pezet
Jak wkładać w to siebie znam dobrze biedę
Czas by w końcu zostać jedną z legend
Pieprzone życie na blokach - rządzę
Nie lubisz mnie - to cmokaj pompę
Flota się przyda na lokal z Monte
Moja w tym głowa, by zmotać forsę
Zrobię złoto jak (Katy Goldens?)
Styl niezależny to Miezlky ciągle
Twój styl, pizdo, niezbyt ciągniesz
Moje koncerty to wieczny piątek
Do góry łapę, jak czujesz
Jak nie to lepiej zwijasz w chatę
Wzywa już, idź nakarmić sie kutasem
Wylałem basen łez przez czasy
Gdy los to był horror dziś mam to w piździe!
(piździe) , skaczę na bombę w ponton
Konto jak Sean Paul mieć
Z ziomalami kręcić kongo
Tyle pod rękę idę z tą grą
Czas by w nos ją wciągnąć
To czego boją się to fakt
Że jestem lepszy od nich i wiecznie głodny
Czas by wyjebać ich na chodnik

Od lat mówią mi Mielzky
Przynoszę to czego im braknie
Odpalam pizdy nieustannie
Kto lepszy jest niż Returnersi
Zwijamy tylko sporą banię
Bądź grzeczny, nic ci się nie stanie
To czego boisz się to Mielzky
Czas by rozjebać tan kabaret
I pchać to dalej
Byś ksywy nasze zawsze pisał z liter wielkich
Bo to jest oczywistość to nowa przyszłość
Każdy powie że TO JEST HIP-HOP

Hejtom skacze gul
To jest rap i tak to lecieć ma
W górę łapy skurwysyny, i na pizdach
Cały czas
Płyniemy pod prąd, znowu będzie się działo
Gruby Mielkzy, Returnersi
Podcinasz własną gałąź

Wiem czym mówię, po co to robię
Nawet nago mam więcej stylu niż
Ty w koszulce OBEY zostanę tu na dłużej
Nie tylko 5 minut jestem Mielzky
Nawet nie waż się mnie stawiać gdzieś z tyłu

Posłuchaj tego, robię tu prawdziwy rap
Gruby Mielzky, cały mój skład buja się tak
Returnersi, jedziemy na tym samym wózku
Polscy trueschoolowcy, ty wykastrowany kundlu

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować