Kartky, Feno - art deco tekst piosenki (lyrics)
Kartky [Jakub Jankowski] Radomsko, Polska 🇵🇱
[Kartky, Feno - art deco tekst piosenki lyrics]
Mi powiedz, że jesteś, że jesteś, że jesteś, że jesteś, że jesteś jak mgła
Od świtu do zmierzchu bez końca jest albo afera lub melanż
Od dawna nie widziałem słońca, chcę tylko się znów sponiewierać
Kolega na grupce wyrocznia, raperzy startują od zera
Jak trzymałem ich na tych schodkach, zniknęli jak wjeżdża afera
Się nie wychowałem na schodkach, z internetu od typa, cuckolda, cwela
Ale patera, ale patera, trochę się tutaj pozmienia
Niby szemrana kulturka, ale ciągle gadka o dragach i piciu
A ich małe światy są pozamykane jak me automaty do misiów
Chamy w kaszkietach i spodenkach w kratę, rękaw, coś na drugą łapę
Woda piwnicy, choć wcale nie kapie, szuka [?] na kanapie
W stołecznym klubie na szafie u barmana skitrane gumy i lakier
Szuka aferki, nie łapiesz i zrobi, co każe mu ten, co da papier
Ja znowu łapię siebie na tym, że
Nie umiem śmiać się z życia i być psem
Nie umiem zagrać tych ich wszystkich scen
A Ty nie, nie
Są tacy znani jak pary i lubią krzyże na drogę
Chcą się tam bawić i bawić, ja zrobię więcej niż mogę
W ich głupich światach bez granic codziennie ktoś myli drogę
I tak się czują wygrani ze swoim logiem i vlogiem
Są tacy znani jak pary i lubią krzyże na drogę
Chcą się tam bawić i bawić, ja zrobię więcej niż mogę
W ich głupich światach bez granic codziennie ktoś myli drogę
I tak się czują wygrani ze swoim logiem i vlogiem, ej
Piątkowe tango, muszę się zamknąć
Tam gdzie nie znajdą mnie chcę znów mieć wartość
Zabrano mi ją dawno, pogardzam tą i tamtą
Czasem za bardzo gniew się zlewa z prawdą
W tej klinice nie pytają mnie o zdrowie
Bo nikogo nie obchodzi co opowiesz, kiedy mówisz nieświadomie
Mały lekarz w mojej głowie wymiksuje specyfiki i wyleje na wątrobę mi
Pokłócony z Bogiem, kiedy oczy porobione
Zakochany w sobie, po co mam wybierać, jak mogę brać obie?
Biorę tą i biorę każdą, co tu ma wartość
Na pewno mnie nie znajdą, tam, gdzie się patrzą, he-e-e-ej
To dla mnie tlen, wasza jebana zazdrość
Luksus i elegancja, jest pełna palarnia
Mała patolka zabiera się znów za cuckolda, go zgarnia tam
Ma pomięte dwie dychy w majtkach na piwko i taksę
W pomiętym pudełku po cieniutkich fajkach, w której został ostatni w paczce
Wszystko się błyszczy i świeci, jest pełen parkiecik
Szalone dzieci się bawią do raperów o charakterze jak śmieci
A ja się kręcę i brzydzę i dlatego noszę ciągle głowę w chmurach
I nie chcę serio nic więcej i cieszę się, że się pogubiłem w górach
Art deco
Mi powiedz, że jesteś, że jesteś, że jesteś, że jesteś, że jesteś jak mgła
Mi powiedz, że jesteś, że jesteś, że jesteś, że jesteś, że jesteś jak mgła
(Mi powiedz, że jesteś, że jesteś, że jesteś, że jesteś, że jesteś jak mgła)