Kasia Grzesiek, Kartky - Damnation tekst piosenki (lyrics)
Kartky [Jakub Jankowski] Radomsko, Polska 🇵🇱
[Kasia Grzesiek, Kartky - Damnation tekst piosenki lyrics]
Bo nie obchodzi mnie nic to, że ktoś tam kupił dom
Czuję współzawodnictwo gdy Solar przyspiesza flow, ow
Zbieramy uśmiechy z gleby, czytamy propsy dla Queby
Cieszymy się życiem i udajemy, że mamy już wszystko, a nie mamy kiedy
Mamy to w planach wygrana zdaje się znikać jak stado
Zamykamy oczy i dajemy wszystko muzyce, to jest odwagą?
Pytasz mnie o jutro? ja nie mam więcej niż nic
Ty też nie masz więcej i trudno, nikt z nas nie wiedział jak żyć
Składamy modele do kupy, kartele i normy już dawno na marne
Bo mogłem zabrać to wszystko, a czekam, do teraz, nim życie nas zmieni dla tantiem
Idę po swoje, mam racje jak zawsze, ta, a sala jest pełna
Nigdy nie byli najlepsi a teraz nadchodzi pełnia
Zapierdalamy z planami, nie mamy czasu się bać
Wyczekuję spełnienia, dostaję buty na twarz
Zamykam medale w pudełku i nie wierzę w siebie, ciebie i miłość
Nikt nie poczeka, więc biegnę do przodu, gdy chyba nie warto pamiętać jak było
Wysoko ponad pretensje, blefuję, że znam zaklęcie
Nie mam nic jeszcze, a czuję presję, presję i presję
Gdy znowu nie mam jak kryć, że nie wiem dokąd mam iść
Nie jestem pewien, a chcę więcej, więcej i więcej
Pamiętam ciebie na starcie, a potem wsparcie od ciebie
I nie przejmuje się bardziej niż mogę, bo nigdy nie wmówisz mi tego co nie wiem
Czy moja kariera to droga rapera czy droga lamusa bez zasad?
A może po prostu za rzadko staram się wracać i nie próbuję przepraszać
Mam kino w głowie, ty masz takie samo, brawo, mamy tez talent
Dam wszystko co mogę a zanim coś powiem, widzę jak to nietrwałe
Daleko zalet i wad, mam getto upadłych spraw, których nie ma
Tak blisko smutku i strat, znam większość martwych prawd o sobie, to zmienia
Za kratami z marzeń, o których opowie ci każdy, innymi słowy
Latamy za niczym i czuje, że żyję jak głupi i martwy, jeździec bez głowy
Zabieram się sam, bo nie znam tu typów, którzy kumają to życie jak my
W cieniu budynków co nawet jak krzyczą to milczą
Dawno nie mówią nam nic
Mam pomysł jak żyć i znowu nadzieję
Ostatni zaśmieje się ostatni z was
Jak sumienia tłumione żalem do cna, niedziela, ostatnia, jak ta
I nawet jak chce już umierać, to piszę jak liczę na siebie
I nim zerwę kliszę to widzę twój uśmiech
W marzeniach bez ceny, o których nikt nie wie, nikt
Wysoko ponad pretensje, blefuję, że znam zaklęcie
Nie mam nic jeszcze, a czuję presję, presję i presję
Gdy znowu nie mam jak kryć, że nie wiem dokąd mam iść
Nie jestem pewien, a chcę więcej, więcej i więcej