Koro, Filipek - Wersja demon tekst piosenki (lyrics)
Filipek [Filip Marcinek]
[Koro, Filipek - Wersja demon tekst piosenki lyrics]
Niż wpadać gdzieś na sezon
Czasem myślę że to koniec
A się jeszcze nie zaczęło
Wszystko schodzi na bok
Jak naprawdę zechce czegoś
I lepiej do mnie nie podchodź
Gdy odpalam wersje demon
Choć głowa znów pulsuje jak po
Dwóch treningach z rzędu
Kończę co wisi w powietrzu
Bo trzeba pomóc szczęściu
Rano kawa, w dzień red bull
Na noc Yerba nie piwko
Na rezerwach dwa dni bez snu
By móc zdobyć wszystko
Strefa komfortu obca, jak strefa 51
Pokój z siostrą na pół
Raptem przedzielony cieniem
Ciągły maraton w przedbiegach
Nie ma opcji skończyć
Biegnę jak młody chodnikowy wilk z
Wall Street Of Dreams
Jak mam słabszy momеnt, to chuj
Dziś będzie ciężej lepiеj chwile pozdychać
Niż mieć do siebie pretensje
Na zdrowie mi nie pójdzie
Ale pobiegnie na szczęście
Wole przed snem te presje
Niż z rana mieć depresje
Wersja demon, to nie mrok
Przez który inni cierpią
To zbuntowany anioł
Który musiał przejść przez piekło
I co by się nie działo
Zawsze ma ten ogień wewnątrz
Wszędzie z podwójną siłą
A nie że wszystko jedno
Wole działać do odcinki
Niż wpadać gdzieś na sezon
Czasem myślę że to koniec
A się jeszcze nie zaczęło
Wszystko schodzi na bok
Jak naprawdę zechce czegoś
I lepiej do mnie nie podchodź
Gdy odpalam wersje demon (Aaaa)
Gdy odpalam wersje demon, to nie trzeba mi
Już czegokolwiek mocniejszego
Nawet gdy wjedzie niemoc
I tak już nie przerwę tego
Wrócę na ziemie, dopiero
Jak już kurwa dopnę swego
Czasem miewam chwile gorsze
Łapie na tym się że nie
Chce walczyć o odbiorcę
Dla jednego Dementora doszedłem
Na swą Golgotę
Przekreśliłem miłość, dwa kierunki i robotę
Masz siano i fejm, pytasz co jest potem?
Nie jeździsz TLK, stać Cię na gablotę
Poznajesz raperów, ich żarty są jak TikTok
Patrzysz wokół, każdy beka
A Ty chciałbyś zniknąć
Powiem co jest potem, tak jak na Tramalu
Całkiem obojętny czytasz wpisy starych fanów
"Kiedy wróci Filip
Jak z numeru Dworca Kraków?"
A ja właśnie za ten
Numer kurwa nienawidzę rapu
Powiedz gdzie straciłem serce
Ile razy chciałem więcej
Siebie, ideałów, wiary w muzę, nowych kumpli
Sława szkodzi jak alkohol
Jebać z jakiej półki
Wole działać do odcinki
Niż wpadać gdzieś na sezon
Czasem myślę że to koniec
A się jeszcze nie zaczęło
Wszystko schodzi na bok
Jak naprawdę zechce czegoś
I lepiej do mnie nie podchodź
Gdy odpalam wersje demon (Aaaa)
Gdy odpalam wersje demon, to nie trzeba mi
Już czegokolwiek mocniejszego
Nawet gdy wjedzie niemoc
I tak już nie przerwę tego
Wrócę na ziemie, dopiero
Jak już kurwa dopnę swego
Ja też poza idealistą kiedyś byłem nikim
Lecz pójdę jeszcze dalej
Rozsadza jak UnaBomber
W jednej ręce Glock, w drugiej rewolwer
A w nogach High-Kicki
Po wszystko, albo więcej
Zdążę przed Panem Bogiem
Tak się wjebałem w Freestyle
Że chcieli mi wyjebać
Jak doszyli mi łatkę, to sprułem ją do zera
Chcesz mi mówić czym jest trema?
- Weź tam pizdę stul
Setki osób pod sceną czekają
Aż zniszczę klub nie mów ile dasz mamie
Jak Ci wyjdzie zawodowo
Sześć lat pomagałem swojej
Teraz czas się zająć sobą
Dzięki niej wiem ile można zrobić
Gdy przyjdzie żyć solo
I jak wszystkim przeciwnością
Dać rady jak psycholog
Wierze w siebie do końca
Tutaj bez żadnych zmian
Niezależnie czy mam bardziej props
Czy AntiHype wiem że nie ma drugiego jak ja
Chce to oddam serce
Nawet gdy przeżyć nie ma szans
Wole działać do odcinki
Niż wpadać gdzieś na sezon
Czasem myślę że to koniec
A się jeszcze nie zaczęło
Wszystko schodzi na bok
Jak naprawdę zechce czegoś
I lepiej do mnie nie podchodź
Gdy odpalam wersje demon (Aaaa)
Gdy odpalam wersje demon, to nie trzeba mi
Już czegokolwiek mocniejszego
Nawet gdy wjedzie niemoc
I tak już nie przerwę tego
Wrócę na ziemie, dopiero
Jak już kurwa dopnę swego