Mata - GiEwOnT tekst piosenki (lyrics)

Mata

33mata 🤙 [Michał Matczak] Warszawa, Polska 🇵🇱

[Mata - GiEwOnT tekst piosenki lyrics]

Za dużo beefów, chcę seafood na molo, co oni pierdolą, wow
Nie jestem nad wodą, to nie jestem sobą, nie wiadomo, po co to
Płakałem w poduszkę, pod łóżkiem potwory prawie każdą nocą
W pałacu demony, chyba nawiedzony był, kopałem w mikrofon wciąż

Każdy zawiedziony mną, włączając idoli w to
Mówili mi "wracaj do domu"
Nie wiedziałem, czy chcieli mnie wypierdolić stąd
Czy chcieli mi pomóc?

Chciałem się pozbawić ich
I nie pozwolić nikomu powiedzieć
Że pomógł mi z dołu wyjść
Potem naprawić, a potem zbawić
A kiedyś to chociaż rozbawić i pionę zbić

Pionier w tym, za długo stałem jak pionek
A wolę dym, własny festiwal jak Rojek
I pole namiotowe w nim, od kiedy nagrywam - pierdolę ich
Wszedłem tu jako nastoletni ziomek
Wysłałem na streama za 2 złote donate


Napisali, że chujowe, zrozumiałem wtedy że to moja kolej

Zrozumiałem wtedy że w 204
Jak wejdę do kibla w PKP na peta
I ktoś będzie chciał się do mnie w nim przyjebać
To wtedy to samo mu powiem, wow
Znowu robię spowiedź przed Bogiem
W moim domu kładę łokcie na parapet
Nie ufam na tyle nikomu, żeby na głos gadać
O tym, tym bardziej mafii koloratek

W dzień pierwszej komunii włożyłeś
Mu chuja do buzi, a miałeś opłatek
Benzo z opiatem wpierdala ten dzieciak teraz
Już nie sam, bo taniej za pakiet

Na zakrystii bando masz
Nawet tam podjeżdżasz w s-klasie
Zostawiam grosika zawsze pani Basi na kasie
Bo ruchasz ich za jej podatek

Chcą 50% podatek na mnie nałożyć i inne osoby bogate
Nie uda im się tego zrobić, lecz oddam dwie banie
Jak znowu dostanę na cztery wypłatę
M.A.T, bo to ja

Mówią, że mi wyjebało ego
Chcę od Kaczyńskiego jeszcze więcej mieć go
Z day one'ami zdobywamy Giewont
Krzyż na mojej krtani, niosę w górę, w niebo

Pojebani jacyś, jeden skrajnie w prawo
Drugi skrajnie w lewo, trzeci w środku ziewa
Każdy z nich tak jak chorągiewa
Zawiewa inaczej, gdy się nie przelewa

Kurwy, kurwy, kurwy
Nie mogę inaczej nazwać tego, bo to kurwy
Ty wrzucasz ich do ich urny, ej, no bo jesteś durny
Ja wrzucę ich do urny, no bo jestem, kurwa, jurny

Jak mają wyginąć leśne dziadki
Jak pod ochroną jak żubry są
Nie słucham de mono, nie ufam demonom
Pod twoją obroną, święta boża rodzicielko
Zgłaszam się po pomoc
Idzie za mną ludzi sporo
I to nawet nie jest metaforą
Gonią mnie

Jebie mnie Sławomir Mentzen
I nie lubię Jana Śpiewaka
Ich idole, Keine Grenzen
W kółku graniastym śpiewają już ponad 33 lata

Pijani za ręce dobiorą się w pary jak leci
Jak tylko braknie do kanasty
Ja chcę mieć tu dzieci i jestem
W połowie liściasty, w połowie iglasty jak lasy

Do partii wezmę kolegów z klasy
Paru klasowych pajacy
Choć byli też tacy, co choć z wyższej klasy
To nie mieli klasy, bo za dużo kasy

Od starych mieli, metrem na Imielin jadę
ADHD mam i proponują pasy, dobrze
Że wziąłem się do pracy
Której nie dostałem na tacy od mamy

Choć nie mogłem być lepiej wychowany
To nie przejmuj się to ten świat popaprany jest
Sprawił, że musisz mi prać łzami, wszystkie moje plamy
Nie wybielę się, podzielę się z Tobą życiem
We wszystkie pozostałe niedziele
Ale proszę nie w kościele, bo to dziwne miejsce

Robię płytę o miłości, nadziei i wierz
Lecz w stroju demona
Co drugi z tych gości to bestia wcielona,
Ale w stroju apostoła

Tym kurwom nie wierzę, bo taki mam habit
A Polska to moja ambona
Niedługo spróbują mnie zabić i zwalić na dragi
Yeah

Lecz nas nie dogoniat
Po trupie do celu pójdą wszyscy moi
Bo żyjemy grupie, co wierzy w heroizm
Choć ma wszystko w dupie i woli hedonizm
W klubie różem ujebany stolik

Moja rodzina robiła na roli
I tak zarobiła na rollie
Pożyczył mi stary trzy stówy na studio
Mówią o nas żydzi masoni

Kurwo, skończ już pierdolić
33, no bo razem ze Szczepkiem chodziliśmy do takiej szkoły
Nie napisał mi wersu żadnego stary
Biały, żadnego nie napisał goły

Raz napisał pół zwrotki Łajcior
Bo za bardzo ganją był upierdolony, młody
Mogę do Warner, mogę do Universal, no i mogę do Sony iść
Poszedłem na uw, trochę z nudów

Trochę myślałem, że uni w wersach, pomoże mi
Poszedłem na swoje, bo już się nie boję
Że powie mi og, że czuje zdradzony się
Dotrzymałem z nimi umowy, mój kontrakt
Dla młodych będzie w chuj lepiej zrobiony
Ej, dotrzymałem z nimi umowy, dałem więcej niż serce

Mówią, że mi wyjebało ego
Chcę od Kaczyńskiego jeszcze więcej mieć go
Z day one'ami zdobywamy Giewont
Krzyż na mojej krtani, niosę w górę, w niebo
Pojebani jacyś, jeden skrajnie w prawo
Drugi skrajnie w lewo, trzeci w środku ziewa
Każdy z nich tak jak chorągiewa
Zawiewa inaczej, gdy się nie przelewa

Kurwy, kurwy, kurwy
Nie mogę inaczej nazwać tego, bo to kurwy
Ty wrzucasz ich do ich urny, ej, no bo jesteś durny
Ja wrzucę ich do urny, no bo jestem, kurwa, jurny

Jak mają wyginąć leśne dziadki
Jak pod ochroną jak żubry są
Nie słucham de mono, nie ufam demonom
Pod twoją obroną, święta boża rodzicielko
Zgłaszam się po pomoc
Idzie za mną ludzi sporo
I to nawet nie jest metaforą
Gonią mnie

Wardęga epimeteusz
Uchylił wam wieczko od puszki pandory
Co drugi z waszych idoli ma coś za uszami
Z trzynastolatkami by chcieli pierdolić się

Moja dziewczyna miała siedemnaście
Ale jo nie wiedział, choć nie jestem chory
Jak szeryf z YouTube'a strzelam w nich na taśmie
Bo zawsze ktoś gorszy jest kto mnie zasłoni

Twój ziomo pedofil już w meksyku domy chce
Ziom znaczy rodak w kraju gdzie wiek zgody na seks
Jest chyba za niski bo robią zawody na gimnazjalistki
A potem kasują dowody albo wyrzucają do wody
Lecz Wisły wszystkich, co stawiają im kłody pod nogami

W moim typie maturzystki są
Ale nie pogardzę milfami
Gardzę pedofilami, jestem pojebany
Jesteście zjebani

Chcieli mnie w chórze poznańskie słowiki
Chcieli mnie na gali
W mediach prawie krzyżowali za wady
Bo miałem dwie sprawy, w tym jedną za cali

Wszystkie zarzuty dawno wycofali
A wy co? Ja na fali
Nowy rok, tacy sami, oh, wow
Od pierwszego dnia, do ostatniego
M.A.T.A, czyli Mata, mówią na mnie "młody"

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować