Mata, Taco Hemingway - Kurtz tekst piosenki (lyrics)
33mata 🤙 [Michał Matczak] Warszawa, Polska 🇵🇱
[Mata, Taco Hemingway - Kurtz tekst piosenki lyrics]
Nie widziałem słońca od kilku miechów
Dzień dobry i do widzenia chcę mówić
A nie tylko dobranoc i dobry wieczór
Muszę kupić budzik i parę witamin, takich
Co zimą dużo ludzi je w Skandynawii
Parę witamin, trochę się obudzić
Lubię się bawić
Lubię się przytulić podłogą do twarzy
Możesz zauważyć mnie w różnych
Miejscach w Warszawie
Gdzie lubię przysmażyć
Gdzie lubię potańczyć i wypić dwie flachy
Gdzie lubię powalczyć i zwyzywać pały
Gdzie lubię majaczyć i zjadać kebaby
Gdzie bardzo nie lubię odmawiać
Gdzie lubię się zabić
Muszę odkurzyć i zapakować moje
Brudy do pralki
Muszę się odurzyć, żeby podokańczać kawałki
Ej nie mam już siły do walki z tym
Kurz i dym, tylko kurz i dym, i dym, i kurz
Bardzo chcę w końcu postawić na nogi się
Ale bardzo niski jest na to kurs
Jestem zniszczony chorobą jak Kurtz
Mam zatkany nos, a jak mam zatkany nos, no to
Na język zawsze ciśnie mi się to samo
Czyli parę kurew spadam w dół, spadam w dół
I może to błąd, ale spadam w chuj
Warszawiak roku to żul
Mogę w tym mieście zrobić co zechcę
Schodki mojego imienia i chuj
Sodoma, Gomora, Śródmieście
Pali się skun, pali się coś jeszcze
Mam depresję, a może to jebany kac, ej
Warszawiak roku to żul
Mogę w tym mieście zrobić co zechcę
Schodki mojego imienia i chuj
Sodoma, Gomora, Śródmieście
Pali się skun, pali się coś jeszcze
Mam depresję, a może to jebany kac, ej
Lubię, gdy budzi mnie rano dźwięk deszczu
Bo gdy na mieście jest
Przestój, nie czuję winy
Że siedzę po ciemku
Zaraz trzydzieści dwa lata
Więc powinienem już myśleć o dziecku
A myślę o tym
Że Kanye pisał Fantasy już jak
Był w moim wieku
A w wieku Maty chciałem być gwiazdą
I to na całą kulę ziemską
W piwnicy w lato się upijałem
Gdy brakowało mi tekstów
Wyszła angielska płytka, ale nie pykła
Więc wyszedłem po angielsku złamane serce
Po co na mikrofon wydałem ostatnie pięć stów?
Lubiłem nocą się snuć i nocą się tłuc
I nocą się truć
A obecnie już to wolałbym uciec w
Dżunglę gdzieś jak Colonel Kurtz
Jak nie odpisuję, to nie dzwoń
Jestem na randce ze swoją depresją
Tańczę we mgle niczym dziecko
A paparazzi skitrani po krzakach jak Wietkong
Myślę o śmierci porankiem, brak czasu
By rozkminiać sprzedaż
Gdy chciałem iść na terapię, powiedzieli
Że terminów już nie ma
Każdy w Warszawie się leczy
I uzupełnia apteczkę
Czego się w sumie spodziewać po
Mieście, którego reprezentant twierdzi, że
Warszawiak roku to żul
Mogę w tym mieście zrobić co zechcę
Schodki mojego imienia i chuj
Sodoma, Gomora, Śródmieście
Pali się skun, pali się coś jeszcze
Mam depresję, a może to jebany kac, ej
Warszawiak roku to żul
Mogę w tym mieście zrobić co zechcę
Schodki mojego imienia i chuj
Sodoma, Gomora, Śródmieście
Pali się skun, pali się coś jeszcze
Mam depresję, a może to jebany kac, ej
Fifi warszawski Gatsby
Mail od papugi i architektki
Blanty, bletki, ćwiartki, setki
Balenciagi, Prady metki, ej
W "Kabrioletach" śmiałeś się z nich wiem
Lecz droga koszula sprawiła
Że chociaż na chwilę poczułem
Się piękny jak Chalamet
Kocham przyjaciół, lecz nie mam pewności
Czy nadal kochają mnie
Nie patrzyłem w lustro dawno
Ej, bo nie wiem, czy oczy poznają mnie
Chciałbym poznać swoją wartość
(ej) , chciałbym wierzyć w swoją wartość
Wierzyć, że jak mnie nie lubią
To wcale te kurwy nie znają się
Warszawiak roku to żul
Mogę w tym mieście zrobić co zechcę
Schodki mojego imienia i chuj (uh)
Sodoma, Gomora, Śródmieście (mmm)
Pali się skun, pali się coś jeszcze
Mam depresję, a może to jebany kac, ej
Warszawiak roku to żul
Mogę w tym mieście zrobić co zechcę
Schodki mojego imienia i chuj
Sodoma, Gomora, Śródmieście
Pali się skun, pali się coś jeszcze
Mam depresję, a może to jebany kac, ej