Paluch, Chris Carson, Kali - Mam skrzydła tekst piosenki (lyrics)
Paluch [Łukasz Paluszak] Poznań, Polska
Kali [Marcin Kamil Gutkowski]
[Paluch, Chris Carson, Kali - Mam skrzydła tekst piosenki lyrics]
Po ulicach nawet pod prąd nie ma co ukrywać
Że czasem ucieczka to jedyna sensowna broń
Proszę ciebie leć ze mną
Proszę ciebie odrzuć złość
Toniemy w morzu emocji
Choć od zawsze tam szaleje sztorm
Chcę dać ci spokój
Ty daj mi spokój lub dajmy sobie spokój
Niech przejdzie niepokój
Z syfu natłoku zostanie miłość i pokój
Życie pode mną wciąż
Lecę wyżej tu nie ma obłoków
Problemy gdzieś z boku
Ja podążam pewnie drogą bez żadnego odwrotu
Tutaj nie ma wrogów, to czyste zaufanie
Zagłodzoną duszę karmie
Moje serce teraz żywy kamień
Czuję każde jego uderzenie bardziej
Słyszę jak do mózgu morsem nadaje
Dlatego dobrze wiem gdzie iść
Napędzana nim jest każda myśl
Nie mam wątpliwości dziś
To dzięki wam mam parę skrzydeł
Nie czuje zmęczenia, ból mnie napędza
Już dawno z nim się zaprzyjaźniłem
Jeden z niewielu kumpli
Który będzie ze mną aż do grobu to znak
Że żyję i jeszcze czuję choć nie
Leci ze mną przy moim boku
Dzisiaj mam skrzydła
Ponad syfem się unoszę tam
Bezgranicznie Oddany, Bez Strachu
W Niebo jak Ikar bez piór, bez szans
Bez paszportu do raju bram
Bez spiny, bez poczucia winy
Bez liny ratunkowej, bez ran
Bo ja chcę lecieć wyżej, lecieć wyżej
Lecież wyżej znów
Ja chcę lecieć wyżej, lecieć wyżej, lecież
Wyżej znów pod wiatr, pod wiatr, pod wiatr
Frunę nim spadnę od lat, od lat, od lat
Skrzydła mam łatwopalne
Znowu siedzę sam i walczę ze sobą
By nie wypić choć kropli
Pokonać ten stan i poczuć na trzeźwo
Ile w sobie mam mocy ja wiem
Że to znasz i tak jak
Mnie dopada Cię w samotności
Myśli ranią jak pocisk, znikają zalety
Zostały słabości wtedy rozkładam skrzydła
Jak miejski turysta zwiedzam podwórka
Tu panuje bezbronna cisza i każdy
Krzyk jak bardzo jest krucha
Największy problem zanika
A muzyka to szepty wiatru w uszach
A może to gra moja dusza
Nawilża umysł w którym panuje susza
Do niczego nie zmuszam, leć ze
Mną dalej w piękne, nieznane
Odchodzi gdzieś zamęt, wraca spokój
Cichnie wszelki lament
Jak daleko stąd już jesteś ze mną
Pochłonięty tym stanem na amen
Nieludzki haj niech zostanie
Niezmienny jak po śmierci testament
Życie to dar, jestem jego fanem
Od urodzenia obdarzony tym darem
Wracam do życia nad ranem, oczyszczony
Gotowy na walkę znowu mam równowagę, siłę
Jestem emocji panem
Wewnętrzna zgoda, opanowanie
Ponownie tworzymy ten tandem
Dzisiaj mam skrzydła
Ponad syfem się unoszę tam
Bezgranicznie Oddany, Bez Strachu
W Niebo jak Ikar bez piór, bez szans
Bez paszportu do raju bram
Bez spiny, bez poczucia winy
Bez liny ratunkowej, bez ran
Bo ja chcę lecieć wyżej, lecieć wyżej
Lecież wyżej znów
Ja chcę lecieć wyżej, lecieć wyżej, lecież
Wyżej znów pod wiatr, pod wiatr, pod wiatr
Frunę nim spadnę od lat, od lat, od lat
Skrzydła mam łatwopalne