Peja - Peja vs HIP HOP" tekst piosenki (lyrics)
[Peja - Peja vs HIP HOP" tekst piosenki lyrics]
Stronię od fałszywych dziwek
Na ścianach złote płyty, ty nie pytaj
Czy prawdziwe
Statystycznie, rok po roku Rychu Peja
Jest premiera rap dla brata
Nie frajera dzisiaj Hip-Hop versus Peja
Chcesz, to życie swoje zmieniaj
Wal do przodu, nie na oślep
A kłamcy i ćpunowi tylko rzucisz: "Nara
Ośle"
A ty były pośle możesz sobie protestować
Możesz pikietować i donosić panie Nowak
Jeśli z oczu zdejmiesz klapki
Patrzenie swe ułatwisz
Wnet dojrzysz, że nie w Matni
Tylko całkiem na powierzchni
Ten bit, dobre wersy zamiatają twe protesty
To nazwę prawem zemsty
To odpowiedź jest powiedzmy
Życie w trudnych czasach nauczyło mnie
Jak przetrwać
Bo najgorszy wiek dwudziesty wydał
Syna rodem z piekła
RPS – reprezentant z SLU Gangu klęka
W konfrontacji ze mną niejeden taki tępak
I czasem dumny z tego
Że ma ksywa jest przeklęta
Bo stanowię zagrożenie dla
Waszego społeczeństwa
Występując z tego ścierwa
Nie przestrzegam waszych reguł
Nie ja je ustalałem
Więc działam w drugim obiegu
Posiadam własny kodeks postępowania, czujesz?
Wystraszone społeczniaki na forum
Nazwą mnie chujem
Nie poskutkuje, jeśli żaden w cztery oczy
Nie powie tego w twarz
Masz ikrę? Spróbuj psioczyć
Usiądź, weź krzesło, kim jest kurwa Pelson
Chuj mnie obchodzi, co powiedział Eldo
Chuj mnie obchodzi hipokrytów społeczeństwo
Które nigdy w życiu ze mną
W jednym szeregu nie szło
Pokój dla mych ludzi
Dobrych ekip i słuchaczy
Nie starczyłoby kawałka
By wymienić ich w temacie
Oto ja – wróg publiczny na pohybel tym
Co sapią
Na deszcz się nie zanosi, przejdzie bokiem
Rzuć parasol
Koniec złudzeń
Bo z łobuzem i patusem nie ma żartów
Słabym MC's kradnę fanów
Zyskam kilka nowych fantów
Jak zwykle bez kantów skoro
Nie jestem artystą
To dlaczego mam poparcie tylu ludzi?
(To nie wszystko)
To przezwisko, które noszę
Znane z większości z dobrego
Doszukują się złego – ci
Co gówno znaczą z tego wynika tylko ziomuś –
Trzeba cisnąć farmazonów
Którzy w 2010 pozują na mentorów
Przerażeni hardcorowym stylem życia
(Moim rapem) kiedyś oni to ulica
Dziś ode mnie kij im w jape
Żaden z nich się nie wychyli
Boi sie zaprotestować
Pierdolę ten ich rap, chcesz
To bierz ten tani towar
Wiem, jest moda na powroty ekip
Co zdychają z głodu
By muzyka dla pieniędzy miała
Pomóc wyjść z kłopotów
Wielcy obrońcy Hip-Hopu
Wielcy kurwa Hip-Hopowcy
Brak pomysłów na muzykę i na siebie
(To żałosne) chcesz żyć
Jak kłapiesz dziobem? Po mojemu już umarłeś
Dla mnie starczy diss twej ex
– pojechała ci najbardziej
Więc uważaj na astmę
Przestań sapać się nazwiesz
Bo to nie Zielona Góra
Potraktuje cię poważniej
Usiądź, weź krzesło, kim jest kurwa Pelson
Chuj mnie obchodzi, co powiedział Eldo
Chuj mnie obchodzi hipokrytów społeczeństwo
Które nigdy w życiu ze mną
W jednym szeregu nie szło
Pokój dla mych ludzi
Dobrych ekip i słuchaczy
Nie starczyłoby kawałka
By wymienić ich w temacie
Oto ja – wróg publiczny na pohybel tym
Co sapią
Na deszcz się nie zanosi, przejdzie bokiem
Rzuć parasol
Fejkerzy, hejterzy, słabiaki, społeczniaki
Wszyscy ci, co cieńko piszczą, no ilu takich?
Powiem wprost – nasza większość
Te cipy piszczą cienko bo żałoba ich zbliża
Tworzą przeciw mnie jedność
Spokojnie, po kolei, jestem sam
Się nie rozdwoję za racjami swymi stoję
A ten numer już przebojem
Cisnąć wam gnoje czystą
Przyjemnością dla mnie
Dziś zyska na tym Hip-Hop
A ty tego nie ogarniesz kondomom wygarne
Niech wiedzą – na tym nie skończę
Dopóki nie usłyszę "Kończ waść
Wstydu oszczędź" może to do kogoś dotrze
Że pajaców tych wykończę
I przybędę na ich pogrzeb
Naszczać na mogile zbiorczej
Potem odpocznę, jeśli w ogóle jest po czym
Zwykły rękoczyn, dla niektórych sen proroczy
Rzuciłeś kamień, lecz ja ciebie kamieniuję
Hipokrytów skrytykuję tak
Jak oni mnie – kapujesz?
Usiądź, weź krzesło, kim jest kurwa Pelson
Chuj mnie obchodzi, co powiedział Eldo
Chuj mnie obchodzi hipokrytów społeczeństwo
Które nigdy w życiu ze mną
W jednym szeregu nie szło
Pokój dla mych ludzi
Dobrych ekip i słuchaczy
Nie starczyłoby kawałka
By wymienić ich w temacie
Oto ja – wróg publiczny na pohybel tym
Co sapią
Na deszcz się nie zanosi, przejdzie bokiem
Rzuć parasol