Peja - W potrzasku tekst piosenki (lyrics)
[Peja - W potrzasku tekst piosenki lyrics]
I tak napierdala w worek jakby
Ten był jego starym
Ja swemu wybaczyłem, dawno olałem nienawiść
Która mogłaby mnie trawić całymi latami
Pewnych rzeczy nie cofniesz
Nie dasz rady naprawić
Ale warto iść do przodu jakby nie było sprawy
Niektórzy płyną tak jak pierdolone tsunami
Na szczęście mam to za sobą
Wiele dobrego przed nami
Nie dla sławy, splendoru
Nie dla rozgłosu czy kasy
Po prostu chciałem być kimś
Coś po sobie zostawić
Nie dla kobiet i blasku ani najlepszej strawy
Po prostu głośno krzyczałem
Bo byłem mały i słaby i nie podziw
Układy czy złudne poczucie władzy
Bo zwyczajnie dla frajdy nie
Miał nic prócz zabawy
Nie dla sexu i dragów, uznania miasta
Oklasków chciałem lepszej jakości życia
Wyjścia z potrzasku
Jesteś w potrzasku! Bez szans
By się wydostać!
W potrzasku! Kolejna smutna postać!
W potrzasku! Uwierzyłem, że można!
Moje 127 godzin, prawdziwy koszmar!
Jesteś w potrzasku! Bez szans
By się wydostać!
W potrzasku! Kolejna smutna postać!
W potrzasku! Uwierzyłem, że można!
Moje 127 godzin, prawdziwy koszmar!
Mówili na mnie wariat, wylewała się pogarda
To mi podbijało punkty
Jakie życie taka rap gra
Byle wszystko rozpierdolić i się nażgać
Taka prawda wciąż myślę
Co by było gdybym nie opuścił bagna?
Szalony bal z dupami by
Poczuć się tylko gorzej
Znów biegać nago po dworze
Gasić pety w kawiorze?
I szprycować się hormonem
Romansować z kokainą
Znów bym nienawidził świat
Pił krabowe cappuccino
Laskojady, półwytrawne wino i tablety
Pewnie robiłbym za klauna gdzieś
Przy stole do rulety
Zakłócał nocną ciszę bełkocząc "Biała Mewo"
Przegrał życie w bałaganie z
Dziewczynami do wszystkiego
I niby dlaczego miałbym się przejmować losem
Tych tupiących
Zaćpanych kurewek z malutkich wiosek?
I niby dlaczego miałbym przeżyć więcej wiosen
Jeśli każdy poranek bym witał
Z zapchanym nosem?
Jesteś w potrzasku! Bez szans
By się wydostać!
W potrzasku! Kolejna smutna postać!
W potrzasku! Uwierzyłem, że można!
Moje 127 godzin, prawdziwy koszmar!
Jesteś w potrzasku! Bez szans
By się wydostać!
W potrzasku! Kolejna smutna postać!
W potrzasku! Uwierzyłem, że można!
Moje 127 godzin, prawdziwy koszmar!
Moja życiowa postawa to nie przepis na sukces
Mogłem już dawno umrzeć
Utonąć w wódce pokrótce
Chciałem poczuć się wolny odnajdywałem
To w buncie sprowadzając nieszczęścia
Od których nie mogłem uciec
W niejednej nucie gorycz
I poczucie przegranej tylko przemoc, sex
Przemoc z tym się utożsamiałem
Obyś tego nie połączył
Bo za kratą źle skończysz
Gdy panna mówi: spierdalaj
Raczej chce żebyś odbił
Strumień alko i noski, wnioski zbyt oczywiste
Życiowy no skill bo tylko
Kurwa w takim towarzystwie
Czułem się kimś lepszym
Byle te głupoty pieprzyć
Zamiast piąć się w górę i
Mieć powód życia lepszy
Miasto wybebeszy Twoją duszę, wizja śmierci
Wszystko Ci odbierze jak ćma
Do światła lecisz
Nie wybiegałem w przyszłość
Bo zabrakło wyobraźni
Dziś żałuje usidlenia w tej pierdolonej matni
Jesteś w potrzasku! Bez szans
By się wydostać!
W potrzasku! Kolejna smutna postać!
W potrzasku! Uwierzyłem, że można!
Moje 127 godzin, prawdziwy koszmar!
Jesteś w potrzasku! Bez szans
By się wydostać!
W potrzasku! Kolejna smutna postać!
W potrzasku! Uwierzyłem, że można!
Moje 127 godzin, prawdziwy koszmar!