Peja - Mój rap, moja rzeczywistość tekst piosenki (lyrics)
[Peja - Mój rap, moja rzeczywistość tekst piosenki lyrics]
To mój rap, mija 20 lat 2021, brat
Częsty brak reakcji doprowadza do frustracji
Piętno biurokracji doprowadza do wariacji
Na chama nie załatwisz, bądź grzeczny
Może zyskasz panie będą tak uprzejme
Na zajętych stanowiskach
Wolno dopijając kawę w urzędowym czasie pracy
Z łachy wydają oferty i do pracy rodacy
Za sześć stów zapierdalasz
Na opłaty ci nie starcza
Nie dożyjesz sześćdziesiątki
Zmarszczysz się jak pomarańcza
W ten sposób nic nie trafisz
Ususzysz się jak śliwka
A więc stoi cham małolat, w ręce browar
W drugiej fifka
Dzień za dniem taka rozrywka
Monotonię musi zabić
Życia spieprzonego nikt z młodych
Nie chce naprawić, nie
Jeszcze nie dzisiaj, może jutro się rozejrzę
Za legalną pracą, ewidencją i urzędem
Za pieniądze zarobione się ubiorę i zdobędę
Serce pięknеj kobiety
Jeszcze wszystko się odmiеni
A na razie w urojeniach pogrążeni
Środek bagna to codzienna rzeczywistość
Polskiego nastolatka
To mój rap, to moja rzeczywistość
To mój rap, to moja rzeczywistość
Jakie życie taki rap
W nim zawarte jest wszystko
Jestem z tych MC's, co pieprzą
Jak człowiekowi ciężko
To mój rap, to moja rzeczywistość
To mój rap, to moja rzeczywistość
Jakie życie taki rap
W nim zawarte jest wszystko
Jestem z tych MC's, co pieprzą
Jak człowiekowi ciężko
Chwilę, chwilę, chwilę, jedną, małą chwilę
W dzisiejszych czasach praca
Stanowi przywilej
Jadę w miasto, mijam światła
Patrzę – ma problemy typ
Psy chcą udaremnić jego pracę –
Mycie w furach szyb
I odbiorą mu chleb, jego sposób na kasę (Aha)
Jadę w MPK, z nudów czytam cudzą prasę
Wojny, bomba, coś o wąsach w uniformach
Prawybory, strajki i rządowa platforma
To normalka, jak to
Że przy każdej większej krzyżówce
Znajdziesz biedotę zbierającą drobne w puszkę
Pomóż, daj na zupkę, nie trudno zauważyć
Nikt nie wie, jak siły
Możliwości zrównoważyć od zawsze tak było
Nędza nigdy się nie skończy
Trzeba przetrwać wszystko tak
Jak plakat przedwyborczy
Ślad zostawię po sobie, daj mi bańkę
Więcej zrobię chcesz wiedzieć
Co mi się marzy? Stworzenie
Nowych miejsc pracy
Żeby nie musiał iść kraść
Chłopak znowu się narazić
By utrzymać rodzinę, dziecku nie wytłumaczysz
Dlaczego nie ma co do garnka włożyć, jarzysz?
(Jarzysz, jarzysz, jarzysz, kurwa, jarzysz?)
To mój rap, to moja rzeczywistość
To mój rap, to moja rzeczywistość
Jakie życie taki rap
W nim zawarte jest wszystko
Jestem z tych MC's, co pieprzą
Jak człowiekowi ciężko
To mój rap, to moja rzeczywistość
To mój rap, to moja rzeczywistość
Jakie życie taki rap
W nim zawarte jest wszystko
Jestem z tych MC's, co pieprzą
Jak człowiekowi ciężko
Monotematyczność tekstów – życie
Nie jest lajtowe
Zmieni się na lepsze, coś innego ci opowiem
Tylko pozornie wtórnie
Bo krzyk ciśnie się na usta
Rozwój w prawidłową stronę
Nowa rapowa produkcja możliwość wypowiedzi
To przeważnie w głowie siedzi
Życie kopie po dupie
Nie przestanę o tym ględzić
Jak pętla na gardle bieda zaciska swe sidła
Rytm jeżycki z tym wygrał
I będzie trzymał dystans
Podtrzymam tu na duchu każdego
Który zbłądził wyprowadzę cię bez mapy
Życia przeciwnik niegodny
Wszędzie szum niepokorny, na to gówno odporny
To codzienna normalka
Więc weź to wreszcie pojmij
To mój rap, to moja rzeczywistość
To mój rap, to moja rzeczywistość
Jakie życie taki rap
W nim zawarte jest wszystko
Jestem z tych MC's, co pieprzą
Jak człowiekowi ciężko
To mój rap, to moja rzeczywistość
To mój rap, to moja rzeczywistość
Jakie życie taki rap
W nim zawarte jest wszystko
Jestem z tych MC's, co pieprzą
Jak człowiekowi ciężko
SLU! Wiadomo, nie ma lekko
Ja-ja-jakie życie, taki rap
Posłuchaj Onomato to to-to, to mój rap
Ja-ja-ja-jarzysz?
To-to-to, to moja rzeczywistość
Więc weź to wreszcie pojmij