Peja, PIH - Zbyt dużo bólu tekst piosenki (lyrics)
PIH [Adam Piechocki] Białystok, Polska
[Peja, PIH - Zbyt dużo bólu tekst piosenki lyrics]
To coś więcej niż rap
PiH, Peja, zbyt dużo bólu
To kawałek o cierpieniu, moi ludzie znają ból
Zamiast celebrować cud
Z swych narodzin robią gnój
Pogubili się w tym życiu
Które dało im popalić ja też należę do nich
Bo zdarzyło się nawalić
Tu się nie ma czego chwalić
Nie ma komu się żalić
Zbyt dużo bólu w czasach pierwszych nielegali
Jeszcze wcześniej za dzieciaka
Nie chcę już tego pamiętać
Każde spierdolone święta, awantury
Cały w nerwach jak pomóc sobie przetrwać w
Tak złych okolicznościach
Możesz po tym nas poznać
Wychowani na przykrościach
Życia codziennego, ja innego nie pamiętam
I tak nieźle funkcjonuję
Chociaż jestem aspołeczniak
Ten co wiele cierpiał
Nie potrafi tego zrzucić
Bo balast jest zbyt ciężki
Łatwo można się wkurzyć
Ty nie musisz się w to wczuwać
Jeśli miałeś fajny dom
Kiedyś spytam cię co znaczy
Mieć spokojne dzieciństwo
Zbyt dużo bólu, nienawiści, znieczulicy
Zbyt dużo bliźnich naznaczonych przez blizny
Zbyt wielu bliskich
Których tracisz w życiu szybkim
Zbyt duże czystki
Już się gubię w tym wszystkim
Skąd u mnie ta wrażliwość ponad
W miarę skoro sapię o prawie każdą bzdurę
Jak służbista gram na apel
Zapanować nie potrafię nad swoimi emocjami
Szybko się wkurwiam i wybucham jak dynamit
Bo tu gdzie prawo pięści
Było wychowawczym knyfem
Możesz o tym gadać z Rychem, dyskutować
Wątpię
Pod prąd ku marzeniom, te skazane na porażkę
Już na pierdolonym starcie na
Przeżycie miałem parcie
Miałem niezły pasztet
Nie wiedziałem co to wsparcie
Całe życie o coś walczę
Ze wszystkimi zażarcie ile dałabyś miłości
Zawsze będzie mało siostro
Ten co debet ma na koncie
W uczuciach chcę mieć odskok
Od całego syfu, który zna bez znieczulenia
Jeden, dziewięć, siedem, sześć
Aż do teraz chcę to zmieniać
Trudny dzieciak to nie ksywa
Trudny dzieciak to jest model
To wytwór społeczeństwa
Które nie jest wzorcowe
Ból noszę w sobie już na zawsze tak będzie
Nie potrafię go porzucić
W poczuciu krzywdy grzęznę
Na razie tu wyszedłem na super prostą, nieźle
Ilu jest takich dzieciaków
Którzy mówią nie dobiegłem
Składam z papieru kolejny samolot
Wyrzucam go w górę, wiatr wieje mi w oczy
Po chwili pikuję, życie staje się zgrozą
Ocean oddaje ciała ofiar katastrofy
To jest świat naszych marzeń
Który legł w gruzach człowiek
Coraz więcej bólu
Aż przestajesz czuć cokolwiek
Ciepłej wódki duży haust
Idę przez to w ciemno
Nie jestem sam, bliscy zmarli, są już ze mną
Oni dają mi siłę, kiedy nie mam jej już
Tych kilka straconych dusz
Wzbija w powietrze kurz
Żeby funkcjonować ty też musisz pić
Bo potrafisz oddychać, ale nie potrafisz żyć
Stoisz w oknie, wspominasz
Patrzysz na ten cmentarz
Pamiętasz, nadzieja umierała ci na rękach
Klękasz, z oka odrywa się łza
Dłonie na kolanach, nie wygładzą kantów dnia
Wokół cisza, wybierz jedną z dróg
Czy masz coś od życia, zwątpienie, wiara, Bóg
Sam na sam, sam, sam ze sobą
Gdy nie masz już siły pluć
W twarz wszystkim wrogom
Chciałbym ci pomóc serdecznie z serca
Ale to tak jakby ślepiec
Chciał prowadzić ślepca
Zbyt dużo bólu, karty na stół
Zagubieni w tym samym świecie
Czujemy ten sam ból
To co w naszych snach sprowadza na ziemię
Przez całe życie czuję niezrozumienie
Demony moje myśli nawiedzają często
Bronię się agresją