PRO8L3M - Letnie Przesilenie tekst piosenki (lyrics)
PRO8L3M [MC Oskar & DJ STEEZ83]
[PRO8L3M - Letnie Przesilenie tekst piosenki lyrics]
Jak tam po wczorajszym?
Oskar: Człowieku, kurwa, kiepsko, kiepsko
Steez: Aha, a dzisiaj też powalczymy
Widziałeś jakie słońce? Oskar: Tak?
Steez: No, jestem furą, dawaj na dół
No i jestem w boju, ustalone miejsce ziomuś
Słyszę sprzeczkę w pokoju na
Trzecim piętrze w domu
Sępię bletkę komuś, widzę koleżkę z bloku
Mam resztkę jointów, obcinam dupeczkę, pomóc?
Ziomal z bratem kłócą się o bezsens
Powód? To śmieszne
Znowu to samo, odpal wreszcie samochód, ej
Podjedźcie po koleżanki i po resztę ziomów
W osiedlowym sklepie biorę czereśnie
Pluję pestkę w progu
Browar z giętą, witam się z kasjerką
Częstuję się cukierkiem z miętą
Ziomal czeka za fajerką
Odpalam szluga i dzwonię po drugą furę
Próbuję znaleźć płytę
Ziomek opowiada nudną bzdurę
Brudno w furze, ale masz tu gówno, mówię
Rzucam tym czymś w rudą Ule
I znajduję hashu grubą grudę
Odpalam nic nie mówiąc muzę
I daję tak głośno
Aż się tam z tyłu wkurwią ludzie
Dojeżdżamy na miejsce wreszcie
Jest wcześnie jeszcze
Ziomek kontynuuje te brednie śmieszne
Mówię: daj papier, skręcę
Dokruszę nawet więcej bletki łapię w ręce
A on jak zawsze ma pretensje
Że puściłem w przejście
Ale nie w jego stronę
Męczące to jego gadanie, ja pierdolę
Ktoś wpada do wody
Choć niekoniecznie miał ochotę
Mogła nie stać blisko brzegu
Bo to niebezpieczne, potem
Jem giętą z grilla, niech trwa ta chwila
Nie chcę by się kończył chill-out
Chcę dalej sączyć piwa
Nagle napływa chłodny klimat
Sufit jakiś mroczny, chyba
Deszcz nas zaskoczy, bywa
Wietrznie, chmury ciężkie, pachnie deszczem
Trzeba się zawijać zamiast patrzeć
Jak zaraz jebnie
Morda z bratem dalej mają swą aferę
Jakiś typ sępi ode mnie szluga
Więc odpulam tą pazerę
Biorę grilla, idę się odlać w las
Mówię: "Weźcie resztę rzeczy"
Nikt nie słyszał i nikt nie zaprzeczył
Znowu w wózku mijamy tablice miejskie
Dobrze wszędzie
Ale u siebie jest mi najlepiej
Steez: Dobra, ty, to ja idę się ogarnąć i
Łapiemy się jakoś zaraz
Oskar: No, a to dzisiaj
Bez balangi, człowieku, co Ty
Steez: Aha, aha, dobra
Widzimy się za godzinkę
Jest ciepła noc, ławka
Lub może jednak chodźmy gdzieś
Idea tylko jedna: nocny jest
Śmiechy lub awantura, zawiechy lub sprawa
Która nie ma szans czekać więc
Plan zmieniać mam akurat pomóc próbuję
Noc i tak skończy się w południe
Lub później, chuj wie jak pójdzie
Póki co czekam na samochód
I tak nie mam co robić
A z tego może być dochód
Przed lokalem obchód
Mają najebane dupy w szoku
Alkoholu skutki, z nimi jakieś głupki
Widok smutny w opór
Wbijam się, a oni mają czekać w aucie
Szukam kogo trzeba
Mam tam swego człowieka wsparcie
Wracam i swoje inkasuję
Wszystko git - im pasuje
Spotykam ziomka więc z nim pakuję
Się do wózka i na buszka lub dwa
Bierzemy dwie znajome, browar puszka, szlug
Blant
Przepnę się pasem, ziomal ciśnie lepiej trasę
Częstuję panny Malborasem, kręcę tymczasem
I mówię: dawaj wstąpimy na jakąś szamę
Oni ochotę mają także, więc może zapiekane?
Git, git, mówię weź daj jakiś rap
Wyłącz ten bigbeat
Nie hamuj tak bo wylał łyk mi się na sztany
Szybki wjazd tu blisko zapiekany
Parkuj obok bramy, nosz kurwa ja znów oblany
Szama jak szama, ponad średni standard
Z nalewaka Fanta, pełny samar, jedziemy
Dawaj kurs pod blok, balanga trwa noc w noc
Tu się nic nie zmienia
Miałbyś tego dość w rok
Bujam chwilę i wracamy centrum
Gdy wyjeżdża patrol z zakrętu
Dwóch klientów, kurwa, jebać ich
Zawsze muszą zepsuć wieczór
Gieta musiałem ojebać w mig
Steez: Dobra, pojechali wszystko żeś wszamał?
Oskar: Nie, kurwa, połowę zostawiłem
Steez: He he, to dobrze, że ja jeszcze mam
Oskar: Ta? No daj coś skręcę!