Slums Attack - Boją się nas... tekst piosenki (lyrics)

[Slums Attack - Boją się nas... tekst piosenki lyrics]

Nie rób sobie jazdy, my nie jesteśmy gwiazdy
Jestem zwykły jak każdy
Korzystając z wyobraźni
Pokazuję ci obrazy, które namaluje życie
Książki, które pisze, ty je czytasz
Chłoniesz – słyszę
Zachwyt, coś tam jeszcze – "To
Ten Peja idzie z Decksem!"
Zaszczycamy obecnością
Grając koncert w twoim mieście
Człowiek, skończ z tą jazdą – jesteśmy tu
Bo chcemy misja do spełnienia – swoje zagrać
(Zarobieni) jak mnie widzą, tak mnie
Piszą, z kim przystałem, kim się stałem
Robię nadal to, co chciałem
Wiele w życiu żałowałem
Pamiętam to jak dzisiaj
Słodycz w drugim obiegu
Biedny – to szczegół, projekt w drodze
Człowieku
Bez względu na pozycję, położenie, gotów!


Nie bez kłopotów, rap nie "Rozmowy w toku"
Rap mnie uzależnił, skurwysyny są w szoku
Pojechałem po elitach, a pies pisze protokół
Jak najdalej od wyroku, najdalej od kłopotów
Jak najdalej od sprzeczności
I nieprzypadkowych lotów
A zawistne chujki przyszli szumieć pod sceną
Rychu plus brygada wszystkich fejków wyplenią
Te suki
Co seplenią – nie chcę takich supportów
Unikam zarazy, koneser wytrawnego sportu
Nie judo jak się udo, tylko judo mistrzów
Dziwko! Chcę takiego podkładu jaki Deichkind
Mieli z Bintią!
Ty nie wiesz ocb? No to jesteś zwykłą pindą
Która chciałaby się dostać na
Moje piętro windą!
Konsternacja! Tej zoba! Gdy w
Hotelu mija doba czas do dalszej drogi
Na koncercik się gotować
Wstać, się ogarnąć, wszystkie graty zapakować
Zjeść śniadanie, zatankować
Dobry kurs na trasie obrać
Drżyjcie, nadchodzimy! Radzę w
Chatach się pochować!
Znienawidź jeszcze bardziej albo
Zacznij nas szanować!

Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Oni boją się nas, oni boją się nas
Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Ja wiedziałem
Że tak będzie – oni znienawidzą nas

Dały się we znaki hip-hopowe media
Komentarze, recenzje, ploteczki – tragedia!
Skurwiała nagroda jedna
Nasza płyta pominięta
Bo wydana rok wcześniej, za to brak nominacji
Ślizgasz się po gównie, dobrze wiesz
Że nie masz racji
Rok wcześniej, '01 – też nie było nominacji
Bez prowokacji, to kiedy wyszedł nasz legal?
Nie pomaga nam w
Zwycięstwie redakcyjny kolega
Nie przeszło wam przez gardło
Że to była dobra płyta
Która w opinii ludzi na szacunek zasłużyła
Pierdolony jeden z drugim
Prawdziwy hip-hopkryta
Zrobisz wiele, żeby prawda pozostała ukryta
Lecz w temacie nic nie zdziałasz, zdychaj
To mój kałasz
Z platynowym magazynkiem, dla SLU pochwała
I niemała jak liczba ludzi
Na naszych koncertach
Nie liczymy na fart, wiesz
Gdzie Achillesa pięta?
Chciałbyś to wiedzieć, teraz Rychu cię jedzie
Nie mam słabych punktów
Za to mam zdrowe podejście
Skup się na tym tekście
Jak u Glona zrób mi przejście
I przestań udawać głupku kogoś
Kim nie jesteś!

Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Oni boją się nas, oni boją się nas
Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Ja wiedziałem
Że tak będzie – oni znienawidzą nas

Mówię o tym, jaki jestem
A nie jakim chciałbym być
Pod chuj dzieciaków nie biorę na uliczny pic
Wody nie leję w tekstach
Nie znam wielu przypowieści
Może opowiesz mi życiową
Bajeczkę lub wierszyk?
Znowu to samo, o tym samym, w ten sam sposób
Jara się tym syfem mniej
Niż "dziesięć osób"
Poważne tematy, które stały się banałem
Raper ciężkie życie ma
Raper musi mieć przesrane
Jeśli w tym się wychowałeś, coś przeżyłeś
To w porządku
Ja jestem jednym z takich od reguły wyjątków
Afera za aferą, hołd zgrzanym komputerom
Wielbionym modemom, mówcie
Piszcie, szydźcie, hello!
Strefa Poznań, nie Afryka, jak u Docty Albana
Czy udzielisz mi dziś radę
Na temat przetrwania? Może dam se sam radę
Kiedy liznę ciut hardcoru
Polska fabryka małp, tu hardcoru do oporu
Szanuję tylko tych, co nie mieli wyboru
Tylko tych kurwa, co nie mieli wyboru!
A śmieję się z mentorów i ulicznych filozofów
Którzy sami nie potrafią pozbyć
Się własnych kłopotów
(Sami nie potrafią pozbyć
Się własnych kłopotów, ta)
(Skurwysyny, jestem gotów)

Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Oni boją się nas, oni boją się nas
Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Oni boją się nas
Bo wreszcie nadszedł nasz czas
Ja wiedziałem
Że tak będzie – oni znienawidzą nas

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować