Slums Attack - Nie trzymaj sztamy tekst piosenki (lyrics)

[Slums Attack - Nie trzymaj sztamy tekst piosenki lyrics]

Ta, ta ta ta ta, ta ta, ta ta ta ta ta
Nie trzymaj sztamy

O mały włos miałbym to coś
Straciłem to, złość poczułem, miałem dość
Nie chciałem, by w kość dało życie
Znów sztos
A ten parszywy los, szuler rozdał lewe karty
Brak szczęścia w grze
A w miłości? Wolne żarty!
Trudny, uparty, oto kolejne fakty
Że los płata figle nawet najbardziej twardym
Sprzęt jak morderca zbliża się skrytobójczo
Czy przeżyjesz do rana? Tego
Dowiesz się jutro
Kocham cię bracie nawet, kiedy gadasz bzdury
Wiem, że na twoje problemy
Często byłem nieczuły
Oddany mojej sprawie, mogę tak całą noc
Młode siksy masturbują się
Słuchając mój voice


Owijać wokół palca najpiękniejsze kobiety
Tam gdzie pieniądz, tam one, uzależnienia
Fetysz
Często muszę kłamać, by serca ci nie złamać
Ty gotowa się załamać
Chcesz dzielić ze mną mój dramat?
Moralne zepsucie, zawsze wierny Lucie
Jak mordy skucie, dziś nie myślę o pokucie
Oto nowy Slums Attack, masz klasyki na cutach
Kocham swego brata
Chociaż jest nie z tego świata
Chciałbyś mi powiedzieć: Jestem
Coraz bliżej grzechu?
Zamiast kartek z wersami
Potwierdzenia przelewów?
Nie podetniesz mi skrzydeł w czasie
Gdy wysoko lecę
Bo kocham moje życie i niczego
Od was nie chcę jestem żywym dowodem na
Niezależność i swobodę
W tym fachu prym wiodę
A słuchacza nie zawiodę
Bo to muzyka prawdy, nie muzyka hipokryzji
Znów nasz syf na wizji i
Jak zawsze bez fikcji
Że siano ludzi zmienia? Hajs, kabona, temat?
Pozostawię to bliskim
Bo tylko im jest to oceniać
Im starszy tym bogatszy
Coraz bliżej nagiej prawdy (wiem)
Upływający czas zweryfikuje twe postawy
Tak naprawdę jestem lepszy niż
Ta moja reputacja i docieram dziś do celu
Choć to nie ostatnia stacja

Jesteś Judasz? Smrodu szukasz? Kumpla
Udasz? Hajs wyłudzasz?

Nie trzymaj sztamy z ludźmi
Którym jest wszystko jedno
Bo powinie ci się noga i
Od życia przyjmiesz wpierdol
Weź od nich odbij! Nie mają nic do stracenia
Więc pociągną cię za sobą
To tej znajomości cena
Ze mną nie zginiesz! A ja
Z tobą? Tego nie wiem
Ostrzegali "Się przejedziesz"
Nie słuchałem, byłem pewien
Przyjaciel najważniejszy nie umniejszy
Twych zasług
Potrafi docenić charakter przekazu

Być oddanym mężem, a nie zdradliwym wężem
Już za późno na to wszystko
Dziś przy innej się prężę
To nie pierdolona fikcja, chcesz
Spójrz na szklany ekran
Nie gram na ludzkich uczuciach
Jak twórcy reklam gardzisz tym światem
Który nie jest dla ciebie?
Przeraża cię ta wizja, wiesz
Że możesz go nie mieć?
Więc na wyrost nam jedziesz, lecz uważaj
Gdy ci wyjdzie
Ile warte będą słowa, które kładłeś na bicie?
Chcę, zaspokajam prymitywne instynkty
Potem przepraszam, śląc do Nieba modlitwy
Nie byłem, nie jestem, nie chcę i nie będę
Przerysowaną postacią, tacy nie zyskują
Tracą
Lepiej mi jebnij, kiedy masz na to szansę
Ja nie odpuszczę, to nazwę rewanżem
A tu dystans się liczy
Lecz ja go często nie mam
Do zbyt wielu spraw
Wciąż na kogoś się gniewam
Masz coś przeciwko? To cię skurwysynu mierzi?
Oskarżasz mnie o rozluźnianie
Społecznych więzi?
Chcesz wiedzieć sukinsynu jak to jest
Naprawdę idzie? Dasz radę to ogarnąć?
(Zamień się ze mną na tydzień)
To my, co bez przerwy psujemy ci nerwy
To dzieciaki z ulicy
A nie "Dzieci z Bullerbyn"
Kobiety znów płaczą, ja płaczę przez kobiety
Romanse, podniety, konsekwencje niestety
Są zbyt bolesne, wpierw rozkosz
Dziś pretensje a ja nadal w tym jestem
A "Odpał" jest protestem
Nadal hardcorowy, to mój powód do dumy
Nie nagrywam moich zwrotek na popowe albumy
Skończymy pracę z płytą i na trasę od nowa
Ja nie będę oponował, by stała się diamentowa
To nasz kolejny cel! Idź sobie, tej!
W biel odziana Jesabel, nie kuś mnie-e!
Poznam cię w moment po
Tych tanich kosmetykach
Po tych blond kosmykach, czego chcesz?
(Zmykaj) z dragami eksperyment
Masz do tego sentyment?
Zapomnij o tym synek
Nie? Spadaj skurwysynie!
Przed knajpą Iros, weź ziom kup mu gyros
Weź mu na wynos, bo do środka go nie wpuszczą
Bo nie jest odziany na tyle, by tam usiąść
Bo jego smrodem się dusząc nikt
Nie zechce tu szamać
I nie ma co tu kłamać, sytuacja jest zjebana
Możesz sam tak kiedyś skończyć
Chociaż z ciebie kawał drania
To kup mu to żarcie
Dzięki dostaniesz w zamian

Nie trzymaj sztamy z ludźmi
Którym jest wszystko jedno
Bo powinie ci się noga i
Od życia przyjmiesz wpierdol
Weź od nich odbij! Nie mają nic do stracenia
Więc pociągną cię za sobą
To tej znajomości cena
Ze mną nie zginiesz! A ja
Z tobą? Tego nie wiem
Ostrzegali "Się przejedziesz"
Nie słuchałem, byłem pewien
Przyjaciel najważniejszy nie umniejszy
Twych zasług
Potrafi docenić charakter przekazu

O mały włos o mały włos (O mały włos)

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować