Studio Meksyk - Friend of Mine tekst piosenki (lyrics)
[Studio Meksyk - Friend of Mine tekst piosenki lyrics]
Żeby ogarnąć na kwadrat i życie
Życie to suka
A ludzie to pchły i jestem zły
Jak znów coś nie idzie
A mamy na pewno po razie tu szanse
By w walce nie legnąć
Jak asfalt by przeschnąć
Patrzę, widzę ich kły
Wilki są ze mną wciąż ramię w ramię po jedno
Cieszy mnie sukces kolegów
Puszczę ich w biegu przede mnie
Znajdą się tacy na pewno, co
Wyssają energię i zerwą więzi, to pewne
Tych którym wybaczam ten numer, zliczę
Ich na dwóch palcach, zero
Czasem dopiero po latach obczajasz z
Jaką się kurwa zadawałeś ścierą
Słuchałem też złotych rad
Lombard ich nie chce jak ja
Piję do dna, za tamte lata co nam
Dały znajomość bez wad
Trzymaj się brat, ja zawsze murem i w ogień
Znasz mnie, pójdę przez węgiel do piekła
Nikt z nas nie będzie żył wiecznie raczej
Chciałbym żebyś dobrze mnie zapamiętał
Świat się kręci, harmonii nie
Burzy, ja dalej obcy, jak ten w podróży
Możesz mi wróżyć, a zdmuchnę tarota
To co robię moje, a nie w rękach Boga
Co ważne wybrałem dawno już, uśmiech skrusz
Ja poleję tusz
Tak robię melanż, gdy dudni bass tu
On daje nadzieję gdy cienko na pasku
Nie wszystko w życiu zależy od hajsu
Ale jak bez niego niewolnicy dostatku
Fani światełek, płatnicy podatków
A szczur pierwszy wieje z tonącego statku
Kot na bimie, więc nie lej
Lipy, z hajsem potrafią, bez hajsu cipy
Jebane gity, nie strugam kozaka
Dalej walę browary po butlach i klapkach
Sam żyje cham, radzi sobie bez ciebie
Bomby wybuchają bez znaków na niebie
Dalej biegnij jak ściana
Blady, biegnij kurwa, choć nie dajesz rady
Tak to działa dopóki płynie
Krew, wypij ją całą, zostanie śmierć
Nie pytaj jak dziecko czemu
Tak jest, odgryź pępowinę
Zacznij naprawdę biec
Młode wilki w betonowych
Klapkach żyją spokojnie, choć to pułapka
Choć na instynkt wygoda życia
To dlatego nie słyszysz wilczego wycia
Zdeformowane style bycia, bez sił do zmian
Tak jutro jak dzisiaj
Bo tak naprawdę prawdy nie ma
Jest tylko opinia i kąt widzenia
Jak nie masz w chuju, to cię meczy w duchu
No niezły wybór
A jak spadają kamienie z serca
To zwykle na barki, no w pięknym stylu
Wali mnie to całe kurewstwo
Zresztą, co będzie ceną, jak cenią tu piekło
Pragniesz strawić zamknięte kółeczko
Zero emocji, choć czujesz i tak pieniądz
Podarta bluza, lubiłem tą szarą
Bo sami nie umieliśmy dojebać kolorów
Dziś więcej barw i w chuj materiału
Ale to jak byś tylko ładnie ubrał to bagno
Już nic nie ukryjesz, kiedy mi się wydajesz
No to przez chwilę
Nawet mury przybiję, nie to czym płacisz
A to co w Tobie żyje
Miała już wracać ta karma
To chyba jakaś pułapka
Że niby tak znienacka, ale dobro za zło
Kiepska wymiana
Uważaj, świat nie czai reguł
Trzymasz hajs w ręku, to lepiej nic nie czuj
Tak patrzysz ku niebu i myślisz
Dlaczego na to pozwoliłeś
Może nie ma nic poza
A to w co wierzysz pójdzie strzałem na opał
Może to tylko poza
Ułożą cię w dole i pójdą na browar
Studia se w szmal nie odwrócą, wiem
Tylko dla ciebie ma majory ten papier
Taki biznes mała, mogę oddać ci siebie
I nie patrzyć czy się opłaci, wcale