Filipek, Ten Preston, PABIS - Lunatycy tekst piosenki (lyrics)
Filipek [Filip Marcinek]
[Filipek, Ten Preston, PABIS - Lunatycy tekst piosenki lyrics]
Kiedy w bani więcej planów niż melatoniny
Potem odeśpimy, teraz whip it, whip it
Ja i moje ziomy to jebani lunatycy
Lecimy nie śpimy, tak lecą godziny
Kiedy w bani więcej planów niż melatoniny
Potem odeśpimy, teraz whip it, whip it
Ja i moje ziomy to jebani lunatycy
To mój nałóg, sam wybrałem nałóg
Tyle lat na haju, ile płyt na nielegalu
Zapałki w oczach, bo padnę i przegapię fun
Noc jeszcze młoda, jak młoda
Co obok nie chce spać
Late night, elegant, mielę stuff, daj blete
Nie pierdol nam
Że jutro musisz wstać wcześnie
W klubach twarde, miękkie al dente
Mówię o tyłkach, co trzęsą na DJ'ce
Za dobra wyobraźnia, by ci mówić więcej
Wyśpię się po śmierci na poduszce powietrznej
Znowu zrobiłem sześć zer, ale przez sen
Przez to na jawie zapierdalam coraz częściej
Czuję przester, czuję, czuję przester
Myśli przester, myśli, myśli przester
Myślisz pewnie - za wcześnie na sylwester
A u nas widać już błyski na mieście
Lecimy nie śpimy, tak lecą godziny
Kiedy w bani więcej planów niż melatoniny
Potem odeśpimy, teraz whip it, whip it
Ja i moje ziomy to jebani lunatycy
Lecimy nie śpimy, tak lecą godziny
Kiedy w bani więcej planów niż melatoniny
Potem odeśpimy, teraz whip it, whip it
Ja i moje ziomy to jebani lunatycy
Robię drip, wokół płonie cannabinol
Parę cip, dalej liczy tu na miłość
A ja dziś, nie mam ochoty na wino
Twoja bitch za rok będzie Karyną
Moje ziomy to pojeby
Ale takie przyszły czasy
A ja to real nigga tak jak Nipsey Hussle
Kupujesz se podróby, żeby nie wyjść na lamusa
Ale za ten tani swag już masz przypał Vivusa
To nie wory pod oczami
Tylko worek przed tobą
Możesz go robić z nami
Jesse, musimy gotować, jak słuchasz
Choć jak zobaczysz te rzeczy
To oddasz fartucha taka samotność, że ojej
Jej nie pomaga nowy outfit od MISBHV
My jesteśmy z tych
Którzy w weekend budzą ludzi
Jakie życie, taki rap
U nas zawsze all inclusive
Lecimy nie śpimy, tak lecą godziny
Kiedy w bani więcej planów niż melatoniny
Potem odeśpimy, teraz whip it, whip it
Ja i moje ziomy to jebani lunatycy
Lecimy nie śpimy, tak lecą godziny
Kiedy w bani więcej planów niż melatoniny
Potem odeśpimy, teraz whip it, whip it
Ja i moje ziomy to jebani lunatycy
Światła gasną, a znów nie umiem zasnąć
Co ja mogę zrobić, żeby w końcu oczy zamknąć
Nie wiem, palę jeden, potem
Drugi, nie pomaga, no to mielę
Piszę wersy, potem kleję
To co nocne objawienie
Lunatykuję świadomie, bo rozumiem
Nie potrafię zasnąć mordo
Bo nawet tego nie czuję
Wersy produkuję, nocki płatne dla mnie stopro
Dopamina krew pompuje
Czuję jak żyły się topią
Bytom, Wrocław, insomnia
Źle się czuję kiedy pochłania mnie doba
Brak-brakuje mi czasu, brak-brakuje tygodnia
Dwa cztery siedem lecę
Jakbym snu nie potrzebował
Sąsiedzi tu słyszą wszystko na głośnikach
Ktoś puka do drzwi, no to będzie lipa
Lecimy, nie śpimy, dajemy im przykład
Jak się bawią lunatycy
Nigdy tu nie będzie cisza
Lecimy nie śpimy, tak lecą godziny
Kiedy w bani więcej planów niż melatoniny
Potem odeśpimy, teraz whip it, whip it
Ja i moje ziomy to jebani lunatycy
Lecimy nie śpimy, tak lecą godziny
Kiedy w bani więcej planów niż melatoniny
Potem odeśpimy, teraz whip it, whip it
Ja i moje ziomy to jebani lunatycy