WWO - Podróby tekst piosenki (lyrics)
[WWO - Podróby tekst piosenki lyrics]
Zwykłych szarych podwórek
Diler mieszał kokainę z pyłem z jarzeniówek
A on – punkt dwunasta
Obudziły go kościelne dzwony w centrum miasta
Lekko przymulony wstał
Założył zegarek na lewą rękę
Ciętak, bo dzisiaj wszystko jest cięte
Rulex za stówę – niby
Rolex za cztery sześćset poszedł do kuchni
Włączył elektryczny czajnik
Kawa, prysznic, parówki, rogalik
Usiadł na kanapie
Odpalając pilota – FashionTV
Piękne dupy, idealne na brzydkie dni
Na sto mieszkańców, tak jak on
80 na kablówkę ze ściemy
Na lewo, więc to nie jest ściemą
Żeby wydzwonić i on musiał nabić Popa
Dobrze, że taniej wydruki z
Bankomatu sprzedał mu chłopak
Umówił się na wieczór, że pójdą na koncert
Dobrze, łyknął kultury, dobrze
Pa, wstał, ubrał jeansy Bossa
Te, co mu pogonił typ w żelowanych włosach
Nie wiem, co to za Boss, z pewnością nie Hugo
O jego polo też by można mówić długo
Wziął kluczyki od Golfa i
Spryskał się na wyjście
Armani z Allegro – podrabiane oczywiście
Podjechał na stację, coś tam zatankował
Wodę, rzepak, mocz, a może opał
Co? Tego nie wie nawet komisja śledcza
Potem podjechał po mąkę do dilerka
Zero trójka mieniła się w świetle
Pachniała tynkiem i z grubsza była na receptę
Jakby tego było mało, to bez ogródek
W dwójaka chłopak wydał mu lipną stówę
Za którą później kupił robioną wódę
Pięknie, kurwa, pięknie, PKP, wszystko cięte
Zwykły dzień szarych podwórek
Warto dodać, że stuningował sobie furę
O polskie klocki i nakładkę na rurę
W sprzęcie WWO zgrane z empetrójek
Chłopak chciałby dobrze
Ale się nie odnajduje
Odwiedził koleżkę na PlayStacje przy
Blantach i wódeczce dobre gierki na piratach
Co więcej
Trafiony ciut podjechał pod klub – był tłum
A biletów w kasie już zero
Więc kupił na zewnątrz od typa dobre ksero
Wszedł, poszedł do baru, głośno jak skurwysyn
Zadzwonił do niej, ale nic nie słyszy
Są w środku oboje, lecz nie mogą się znaleźć
Zamówił tymczasem rozcieńczany browarek
Z którym nie chcieli wpuścić
Go na główną salę
I tak stoi, i niby wszystko jest okej
Ale nie jest wcale
Ta cięta rzeczywistość nie jest realem
To pseudo świat pełen niby zalet
Dookoła wszystko podrabiane
Namiastka prawdy, imitacje same
Spójrz teraz na nas na koncercie
Nas nigdy nie podrobią, WWO będzie sobą
Nie starczy hologramów
By stwierdzić autentyczność
Certyfikat nam wystawia publiczność
To nie jebany show sobowtórów
Prawdziwi, oryginalni my do bólu
Zwykły szary dzień zwykłych szarych podwórek
Jeden z drugim na
Ubezpieczenie zdzwonowali furę
Dobra, dobra, dobra, dobra, stop
Dobra, yy, nie chce mi się
Już tego więcej słuchać dzisiaj, cześć