ĆPAJ STAJL - Martyrologia dzielni tekst piosenki (lyrics)
[ĆPAJ STAJL - Martyrologia dzielni tekst piosenki lyrics]
Anioły giną na dzielnicy w sposób naturalny
Tu młode pokolenia powielają znów schematy
Mama chowa dwóch chłopaczyn bez pomocy taty
Dzieciak chowa przed nią blanty
Ma ślepia krwiste
Operuje terminami typu "jebać system"
Nie znajduje motywacji, żeby przerwać syf ten
Wciąż wybiera wódę czystą, dragi syntetyczne
My - dorosłe dzieci zagubieni
W wielkim świecie
Żeby pokazać, że cierpi, małolatka tnie się
Na marginesie życia, zapomniani przez Boga
Hardo kroczą przed siebie boso
Ale w ostrogach
A na koniec w gabinecie psychologa
Mówisz z cynicznym uśmiechem
Że istnienie to choroba
I że kurewsko się boisz, bo wątpisz
Czy po terapii znajdziesz tyle silnej woli
By już nigdy się nie napić
Martyrologia dzielni, a my pośród tego gówna
Jak męczennik
Który cierpi z braku akceptacji
Jesteśmy szczelnie zamknięci
Nie gadamy o uczuciach
Już niejeden się wyhuśtał
Byle spieprzyć z klatki
Ekspedientki z Żabki nie pytają o nic
Nie mają pretensji
Nawet jak nie możesz się wysłowić
Panie starszy, kielich, dla rozbitych rodzin
Drugi, dla tych, co odeszli, trzeci
Za alkoholizm
Gdybym urodził się gdzie indziej
Miałbym szansę
Miałbym szansę, by odnaleźć w sobie siłę
Mając siłę, to bym uciekł stąd na zawsze
Gdybym uciekł, pamiętałbym, skąd przybyłem
Gdybym urodził się gdzie indziej
Miałbym szansę
Miałbym szansę, by odnaleźć w sobie siłę
Mając siłę, to bym uciekł stąd na zawsze
Gdybym uciekł, pamiętałbym, skąd przybyłem
Jeżeli cię to jara
Możesz sobie zwalić gruchę
Kony grzeje puchę, obecnie na Uhercach
Żaden ze mnie gangster
Ledwie drobny przestępca
Który woli gonić temat niż
Ogarnąć jakąś fuchę
Co drugi skurwiel z mojej
Dzielnicy tak skończy co trzeci zdupcy
Bo będzie za nim list gończy
Co czwarty krąży, gotowy przelewać juchę
W mieście kultury i noży
Gdzie różnie pojmujesz sztukę
Trzy sztuki w kiermanie
Dwie sztuki w podbrzusze
Wybiórczo kojarzysz sztukę z
Lekarstwem dla duszy
Tak nas uczy Podgórze, dla zdobycia funduszy
Dzieciaki szabrują sklepy
Bo ich ojczulek się włóczy gdzieś
Wróci pijany, to pół chaty rozdupcy
Jutro z rana pod sklepem
Się zbiorą same nindżusy
By kupować alkohol, młodzi gonią po geesy
Zamiast kursować do szkoły
Wybiorą inne pokusy
To jest mentalność dzielnicy
Dla nas nauka jest nudna
Po co łazić do studia
Fajniej trafić do pudła
Psy znają nasze adresy bez pudła
Tak jak chłopaki kojarzą po
Pysku każdego kundla
Klimat projektu nieprzyjazny jak tundra
Co dzień łapie cię chandra
Życie w trudnych warunkach
Twoja matula płacze, że syn wyrasta na ćpunka
Jakbyś się mało napatrzył na
Swego starego lumpa
To jest getto, tu musisz się najebać
Żeby myśleć trzeźwo a ty? Dziwko, zapamiętaj
Prędzej jak księcia, wezmą cię stąd karetką
Mury getta to dla wielu mekka
I tak w centrum tego miejsca
Mieści się nasza pojebana legenda