ĆPAJ STAJL, Chińczyk, Kony - Survival tekst piosenki (lyrics)
[ĆPAJ STAJL, Chińczyk, Kony - Survival tekst piosenki lyrics]
Twoje życie to survival
Wszystko ci się wali na czerep
Twoja dziwka się kurwiła, ty dawałeś na chleb
Twoje życie to festiwal
Weź idź się wyżal ziomkom
Potem zajeb jej w łeb (w łeb)
Wszystko nam się wali na łeb
Myślą "Co za gnida", ja nie zdechnę jak pies
Moga mi ubliżać i poniżać nawet
Ja nie zgasnę jak pet (psie)
Twoje życie to kotwica, trzyma cię na dnie
W ghettcie
Dlatego gonisz speeda i kradniesz w ghettcie
Często zapominasz, czym jest szczęście
Gdy odpływasz na projekcie
Życie to survival
Wszystko nam się wali na łeb
Ale znieczulica dawno weszła nam w krew
Tak jak grzech, tak jak pech, tak jak proch
Tak jak śmiech
Tak jak tlen, tak jak śmierć (bęc)
Witam w dziczy - Chińczyk
Tu wildstyle ćwiczy by na pryczy nie spać
Muszę stale na siebie liczyć
Na dzielnicy sprytny, oczy na potylicy
Wilk syty musi być, wyjść cało z potyczki
Patenty, myczki, znają tu wszystkie byczki
Cook in the kitchen, bitches
Byle by zostać ritchie
Hajs - główna z przyczyn
I się wszystkich tyczy
Jak masz tyci tyci, to nie wychillujesz
Uwierz ja tu nie biwakuję, się morduję
By zbić fortunę
Nikt nie funduję nic, kurwuję
Wciąż pod górę, ja się buntuję
System kontruje, pluje
Burek chce zakręcić kurek
Ja wciąż kombinuję, nie mogę ulec
Dopóki jestem, nie mogę kuleć
Jestem survivalowcem i moje crew też
Broń nas Boże, ja proszę
Daj przetrwać tę burzę
Kony, wstawaj, musimy iść dalej
Kony, musimy iść dalej rozumiesz?
Moje życie to survival jak życie w dżungli
Moje życie to ciężki wyrok, a nie ulungi
Moje ziomki to ćpunki, suki to tępe lochy
Proste jak sztyl od pelochy
Wow, poniosło mnie, zabrały mnie prochy
Wolę się truć niż wdupcać karczochy
A więc wódę posyp, moje życie to survival
Stres zachęca mnie do tego, abym pisał
Tak jak Wisława Szymborska
Poeta z Krakowa, domem jest ulica
To na długopisach, a ty ściśnij pizdę
Albo moja ekipa wbije ci się na chawirę
Gówno nie jest słodkie jak dziwka z HIV'em
I wie o tym dobrze jej chory synek
Wkurwiają mnie ludzie, jak tak dalej pójdzie
To wyjdę na ulice z karabinem
Twoje życie to survival
Wszystko ci się wali na czerep
Twoja dziwka się kurwiła, ty dawałeś na chleb
Twoje życie to festiwal
Weź idź się wyżal ziomkom
Potem zajeb jej w łeb (w łeb)
Całe życie to survival
Wszystko nam się wali na łeb
Myślą "Co za gnida", ja nie zdechnę jak pies
Moga mi ubliżać i poniżać nawet
Ja nie zgasnę jak pet (psie)
Twoje życie to kotwica, trzyma cię na dnie
W ghettcie
Dlatego gonisz speeda i kradniesz w ghettcie
Często zapominasz, czym jest szczęście
Gdy odpływasz na projekcie
Życie to survival
Wszystko nam się wali na łeb
Ale znieczulica dawno weszła nam w krew
Tak jak grzech, tak jak pech, tak jak proch
Tak jak śmiech
Tak jak tlen, tak jak śmierć (bęc)