Łysonżi, High Definition, Jeżozwierz - Maria Joanna tekst piosenki (lyrics)
[Łysonżi, High Definition, Jeżozwierz - Maria Joanna tekst piosenki lyrics]
Ale nie wpadaj dzisiaj jak
Jesteś pokryta piachem
Żyjemy na kocią łapę to nielegalny pobyt
Pyta o ciebie menda, komendant i dzielnicowy
Musiałem cię ukrywać wybacz przed rodzicami
Chowałem cię pod dywan ojciec
W końcu się zczaił
To najgorsza żmija tu dziewczyna wandali
Nawijał i nawijał żebyśmy się rozstali
Matka też była przeciwko, mówiła
Że jesteś dziwką
Nie prawda, że jesteś twarda
Ale oni tak myślą
Musiałem zrobić wszystko żeby nikt
Cię nie zobaczył
Schowaj się z zapalniczką tylko
Nie wyskocz z szafy
Miałaś swoje wady, ale pieprzyłem szlaban
Czasem byłem blady, czasem bolał mnie sagan
Nie mogłem Cię zostawić
Nie mogłem Cię zdradzać
Szuka Cię pół Warszawy czasem cała Warszawa
Dla ciebie to nie problem
Że mam źle wyprasowane spodnie
Czerwone oczy, żółte zęby i nieświeży oddech
Rzadko bywam słowny i konsekwentny
Ale zamiast iść prosto nieraz
Wolę sobie skręcić
Typy zazdroszczą kiedy siedzą obok nas
Muszą dać nam chwilę chcę je
Spędzić z Tobą sam
Nie zamienię tego na nic w życiu
Choć nieraz cię wyjebałem z
Domu przed przyjściem rodziców
Ty o mnie nigdy nie zapomniałaś
Choć kilku moich ludzi dzięki
Tobie miało dramat
Poznaliśmy cię razem teraz oni walą w kanał
Ich wybór, zostaliśmy, wiem, że cię rozpalam
Tyle razy próbowałem cię rzucić lubisz LS
Przypominasz mi skorumpowane sztuki
Mięknę kiedy widzę Cię w białej bieliźnie
Chodźmy stąd
Chcę się z tobą spotkać gdzie indziej
Mimo tego, że pisała o nas niejedna z gazet
Nasz romans trwa już ponad dekadę
Mam to czego potrzebujesz zapewne
Nie jestem zielony w tym temacie
Nie owijam w bawełnę
Gdy wpadasz ma Cię cały mój zespół
To nie zdrada choć zostaję po
Nas ślad w powietrzu
Nigdy nie odmawiasz choć szybko się kończysz
Wiesz, gdy kręci Cię ktoś
Inny nie jestem zazdrosny
Czasem masz gorsze dni każdemu
Może się zdarzyć
Czasem nawet śmierdzisz, ale chuj
Nigdy nie krwawisz
Czasem szepczesz zróbmy to publicznie
I znów robimy to i
Znów jest kurwa fantastycznie
Łatwiej wymienić gdzie nie było jeszcze nas
W autobusach, w tramwajach nawet w metrze raz
A, a kiedy mam dość tych zwykłych dubli
Zapraszamy do trójkąta twoją
Kuzynkę z Kolumbii
Czasem jesteś sucha czasem jesteś wilgotna
Moja panna mi ufa, ale bywa zazdrosna
Pomagasz mi przy zwrotkach, bardzo pomagasz
Nie lubi Cię moja siostra
Panna też nie przepada
Znają cię biali, skośnoocy i czarni
Muszę kiedyś podskoczyć do
Tej twojej Holandii
Dzieli nas kawałek, a Ty dalej przyjeżdżasz
Kiedyś przyjadę
(przyjadę) to mi pokażesz Amsterdam
Nigdy nie krzyczysz, nawet się nie odzywasz
Uwielbiam Twoje szczyty, nie dygaj
Nie bądź łodyga widzimy się jak nagrywam
Biorę Cię do dziewczyny
Po pracy, po szkole jakoś się zobaczymy
Nie ma cię dziś pod blokiem
Jesteś niedostępna a ja cię szukam wzrokiem
Może jesteś u Niemca?
Gdzie się pałętasz w tej
Chwili może wy wiecie?
Widziałeś ją Filip, widziałeś ją Wiesiek?
Miałaś swoje wady, ale pieprzyłem szlaban
Czasem byłem blady, czasem bolał mnie sagan
Nie mogłem Cię zostawić
Nie mogłem Cię zdradzać
Szuka Cię pół Warszawy czasem cała Warszawa
Chłopaki nawinęli tu o Marii jak o pannie
Lecz jak dla mnie ona
Jest tolerowanym szlaufem
Każdy ma cię za kasę lub płaci w fancie
Jest fajnie z każdym machem z Tobą skarbie
Spal się, daj fazę za to sypię hajsem
Się nad Tobą pastwię jak kat przy ofiarze
Kurwa jasne
Płacę wymagam gdy łamię Cię w stawach
Taka stara Samara jest na dwa baty brana
To prawda co mówią jesteś słodką suką
Lubię Cię stuknąć solo i większą grupą
A jak pusto na credo bierzemy Twe dziursko
Bez spiny na luźno jak dług to na krótko
Czuj to proste chyba składa w kwitach
Luz Maria, trzymać długu nie lubi nikt chyba
Myśl mam by nie sypać na Ciebie już floty
Kupię płód lampy torfy zbiorę
To by się skończył
Uuuuuuuu Mary Jane