27.FUCKDEMONS, EmKaTus, Filip “fifi” Wojtan, Kamil Baran, Jvnek - MARZENIA NA PĘTLI tekst piosenki (lyrics)
[27.FUCKDEMONS, EmKaTus, Filip “fifi” Wojtan, Kamil Baran, Jvnek - MARZENIA NA PĘTLI tekst piosenki lyrics]
To kończenie życia i wziąłem tabletki
Chciałbym nie budzić się rano i płakać
Bo w życiu już nie mam tu żadnej energii
Na rękach blizny i kurwa ma ściana to nie
Raz była pomazana w tej mej krwi
Martwi się o mnie nawet moja mama
Jak powiedzieć że mam marzenia na pętli
Za dużo myśli co ranią i mnie
Codziennie kurwa mam chujowy dzień
Dużo odpuszczam bo nie lubię się
Miłości uraz i na
Codzień stres Chce się utopić
Mam plany na śmierć
Starzy znajomi tak głupi że weź
Wszystko mnie boli się spalam jak pet
Wszystkie problemy rozpierdala w część yeahh
Marzenia widzę przez pętle odkąd
Nie potrafię wiązać buty
Marzenia widzę przez pętle od kiedy
Sam potrafię wiązać buty
I pisał do mnie jakiś fan że niezłe
Potem zmieniał temat że już nie jest super
Płaczę po nocach i kusi go żeby
Brać dragi albo się udusić
Ale czy mogę zrobić więcej niż pisać że się
Ułoży na pewno z rana te ścierwo
Odkąd w moim życiu nie skręcało życiorysu
W moim bliskim bo Czuję
Że nie dałbym rady bo jestem
Za słaby na blizny
Jestem za słaby na to żeby
Patrzeć w lustro i powstrzymać
Łezki Choć lustro jest tylko
Przenośnią żeby analizować błędy
Gadali o mnie za dużo
Chociaż nie wiedzą za dużo do końca
Na zawsze już z muzą
Błędy mnie duszą nie dam się, idę po dużo
Bo taki nie jestem, Pieniądze
Serio mnie kuszą
Kłamstwa się kruszą każdy pozna swoje miejsce
Jestem tu z grupą, nie dam się s-ką one
Nie zasługiwały na wejście (nie)
Nie mogę mieć żadnych granic to
Znika prawie jak Vanish
Uczę się na błędach dlatego pamiętam
Dlaczego stary filip traci
Nie chce na tacy muszę to wyciągnąć z pracy
Przez to mam gdzieś innych graczy za
Dużo czekałem na swoje Dlatego teraz
Mam gdzieś te tanie sz-aty jeśli
Mam umrzeć to będę bogaty
Boję się patrzeć na ludzi którzy od zawsze
Byli bliscy niż w sercu Gasi
Płomienia to nie po drodze kiedy widzę
Ogień i znowu palę spliffy
Nie chce się zabijać a dalej to robię wnętrze
Długo ze mną już tak nie pociągnie
Dlaczego wszystko jest znów szare no
Powiedz gdzie są te kolory
Co jest mojej głowie
I czemu to boli? wstałem rano
I znowu wziąłem Molly
I nie patrz mi w oczy zdrowie to
Nie jest już wcale głupi doping
I odkąd zaczęło być źle parę lat
Minęło już w głowie dalej bywa Tak kolejną
Noc z rzędu nie mogę już spać
Wpatrzony w monitor czuje ciągły strach
Wszystko w chuj i złe smyśli
Na banie mi wchodzą
W głowie szum i to jest poza moją kontrolą
Róbmy w chuj tego
Na utworach zostawiamy fuego
I będziemy wielcy i będą koncerty ale
Na razie są marzenia na pętli
Życie wcale nie jest lekcją
Dla ludzi to jebany terror
Kto mnie zrozumie i kto mi dziś
Powie że naprawdę nie jestem bestią
Że naprawdę nie chciałem źle
(oo) dlaczego te leki mnie męczą
Dlaczego nie możemy kochać i płakać i
Naprawiać w nas to co złe (oo)
Zrobiłem swoje i wiesz co?
Zniszczyłem siebie to pękło
Na mojej psychice jak zresztą nie
Dawałem rady przez miesiąc
Lecz wszystko mi jedno Ja
Głupi przepalałem ten sort
Tak ciągle raz wóda, raz benzo nie chciałem
Rodziców przepraszam za piekło