Benzyna, Emazet, Mały Esz Esz - Wstań tekst piosenki (lyrics)
[Benzyna, Emazet, Mały Esz Esz - Wstań tekst piosenki lyrics]
Wstań! Wypierdoliłeś się na mukę ziomuś
Wstań! Przykładaj wagę do swoich wyborów
A odnajdziesz drogę do swojego domu
Wstań! Ile lat można narzekać
Nie jeden plan padł ale to nie znak
Że nie masz szczęścia może tym razem fart do
Ciebie uśmiechnie się dzieciak
Wiem, mało radości i perspektyw na osiedlach
Dzień w dzień tysiąc myśli ja
Życia swego nie przegram
Nie jest źle? Inni mówią
Że Warszawa jest piękna
To nie sens strach track miłości
Życie to męka
Setki straw jednak dach nad głową
Masz więc nie pękaj
Wstań nie pierdol, strach nie czas się bać
Sprawdź to, sprawdź nienawiść w sobie
Ją należy zgasić więc ją zgaś
Nie zmieniaj się na gorsze a na lepsze
Możesz być wieszczem ale możesz
Być zwykłym leszczem
To miłość zbawia, to wiara nas wzmacnia
Nadzieja pozwala nam wstać po porażkach
I co w nas nie zabija tego tylko nas sprawdza
Żyj tak, żeby każda wpadka była już ostatnia
Wstań i walcz o swoje racje jak Marley
Wstań i walcz o prawdę jak Dante
Napisz pamflet i kwit
Wyciągnij szablę i tnij
Weź kastet i bij nieważne, zrób to dziś
Jutro może być za późno
Móc to być, możesz uratować ludzkość
Triumf jest nieopodal, życie nagli
By je znów celebrować
Trzeba wywołać kataklizm
Wstań! Zamuliłeś się to teraz znowu
Wstań! Wypierdoliłeś się na mukę ziomuś
Wstań! Przykładaj wagę do swoich wyborów
A odnajdziesz drogę do swojego domu
Zamuliłeś się to popełniłeś chyba
Krzyczę jak bym krzyczał
Do Christofer’a Reeve
Wstań i wyrwij się z tej śpiączki
Załatw sobie pracę, albo załatw sobie jointy
Tymczasem, gdy śpisz spokojnie jak dzieci
Ja nigdy nie śpię, sen jest przyczyną śmierci
Od dzisiaj nie masz już idolów
A nawet jak masz wiesz co
Szepczą do Ciebie zza grobu
Twój ruch ta gra nazywa się życie
Wstać jak byś zaraz miał usłyszeć: Sąd idzie!
Od dzisiaj śmigasz jak wystrzelony nabój
Nigdy nie hamuj, ziom haruj, wstań i ładuj!
To jest o tym projekcie, wstań
Benzyna, Szybki Szmal, wersy
Które przeszywają moją krtań
Od lat zniekształconej tej
Rzeczywistości obraz
Kontra nasza prawda zapisana w tych jointach
To o zwykłym człowieku, wstań! To bagno
Cały chłam ten pozszywany kłamstwem świat
Wstań i znajdź to co jest lekarstwem
Co dla Ciebie w życiu ma sens?
A reszta przyjdzie z czasem
Dla wszystkich ziomków dla pań
Wstań, Szybki Szmal, pojmij
Jesteś wolny więc sraj na konformizm
Podnieś tyłek, zbierz siłę, nadzieję
Wiarę, czasem jest przejebane ale weź
Ty i nie siedź
Przecież to nic nie wniesie, pusta kieszeń
Nie
Mam dzięgów, wszystko jest w moim zasięgu
Przekaz z wyższego rzędu
Co? Przekaz, który słyszysz
To nie jest głos boysbandu, to głos stolicy
Wstań! Zamuliłeś się to teraz znowu
Wstań! Wypierdoliłeś się na mukę ziomuś
Wstań! Przykładaj wagę do swoich wyborów
A odnajdziesz drogę do swojego domu
Wstań! Musisz być mocny, wstań
Wyjdź ze śpiączki
Albo od razu daj im pobrać swoje narządy
Ściśnij ból, musisz być silny w chuj
Jak chcesz leżeć to lepiej wykop wygodny dół
Wstań, to jest dla moich sióstr i braci
Znoś z dumą porażki to duchowo bogaci
I nie chodzi o hajsy, nie są cele ma środkiem
Nie kupisz mego szacunku jak nie
Wstaniesz po tej zwrotce
Nie mowie o hajsie, brat wstań
Nie zamulajcie wstań
Po porażce wstań, po walce wstań i walcz
Tu nie ma opcji to trzeba rozegrać
Sztuka społem pamiętaj rodzina
Jest tylko jedna
Wstań nie zamulaj się, pokaż ile jesteś wart
Wszystko zależy od Ciebie
A tu cały świat dla Ciebie
Mieni się tysiącem barw
Nie możesz tylko dać się złapać
W siatkę zbrodni i kar
Wstań! Zamuliłeś się to teraz znowu
Wstań! Wypierdoliłeś się na mukę ziomuś
Wstań! Przykładaj wagę do swoich wyborów
A odnajdziesz drogę do swojego domu
Wstań! Nie rozmieniaj się na drobne
Wstań! I ogarniesz każdy problem
Wstań! I skup się na tym co istotne
Wstań! I ruszaj nie ma drogi powrotnej
Wstań!